<<< Dane tekstu >>>
Autor Zygmunt Krasiński
Tytuł Myśli
Pochodzenie Pisma Zygmunta Krasińskiego
Wydawca Karol Miarka
Data wyd. 1912
Miejsce wyd. Mikołów; Częstochowa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały utwór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Kto pod tym względem prozaiczniejszy? czy ten, który szczęście i piękno za wieczności przymiot trwały mając, tu je błyskawicami i gromami być mieni, czy tez ten, który sądzi, że podobieństwem jest na najwyższym szczeblu wytężenia zatrzymać wciąż siebie, całą roślinę w kwiat przemienić, czyli z kwiatu łodygę zrobić — z najdzielniejszych uczuć, z egzaltacyi, z ekstazy, z natchnienia, codzienność i potoczność. Nie życie prozy całe zdoła się przemienić w punkt szczęścia, ale ten punkt się rozlezie na długą wstęgę prozy. Piękno każde, o ile na ziemi jest cząstką z królestw Bożych spadłą w czas, błyskającą, znikomą, a zarazem wieczną, bo stamtąd rodem i przez to, że wieczną, tak porywającą, musi trwać króciej niż reszta zjawisk życia — musi, jako z innej sfery wyższej, tu gościć tylko, a nie mieszkać; żeby zamieszkało, dostałoby prawo miejskie tutejsze, przywilejem, z arystokratycznej swej natury przeszłoby w chłopską. Patrzmy w historyi, kto dłużej trwa? czy Chiny, proza prozy, czy Rzym retorski, prawniczy, praktyczny, czy Grecya, kwiat prawdziwy, piękność jedyna, poezya przecudna starożytnej epoki.. lat, ten kwiat kwitł i przeminął, jednak dotąd kwitnie w nas. Co dłużej trwa? czy Francyi Boskie natchnione chwile i chwały, czy zimny rozsądek i przewaga angielska. Co dłużej trwa? czy masa demokratyczna, ślepa, zwierzęca, czy taki kwiat ludzkości jak Aleksander Wielki lub Napoleon. W naturze kto dłużej trwa? czy ropucha i polip, czy cud człowieczy z Boskiem piętnem na czole? I to koniecznem jest, bo kto ziemski bardziej, ten dłużej się ziemi trzyma, kto niebieskim bardziej, tem króciej na niej żyje; króciej co do czasu matematycznego, w duchu zaś dłużej nieskończenie, bo człowiek, co umrze choćby w 25-ciu latach, pewno dłużej żył niż ropucha, co od 4,000 lat siedzi w kamieniu, niż skała, co od 7,000 stoi nieporuszona. Dla tego też to, co wieczne, wcale z tutejszym czasem nie zachowuje rachunku i miary; tem, że wieczne nad wszelki czas wyższem jest, i dla tego, że wyższem, w nim utrzymać się, żyć w jego konwenansach, żyć jako czas żyje, nie może. Musi więc, jako objawienie, objawiać się w czasie, jako wieczność, nie potrafi płynąć z czasem jednemi falami, więc musi błyskać dla tego, że jest tem, czem ono nie jest, dla tego, że anielskiem jest — nie z ziemi ale z Nieba, nie prozą ale poezyą, nie głazem ale wdziękiem, nieskończonością, która się rozwija, ale nieskończonością w sobie już dopełnioną, wieczną. Kto wierzy w inne szczęście na ziemi, ten nie w szczęście wierzy, ale zupełnie w co innego, temu wygody raczej, spokoju pewnego, ciszy nie trudu, wypoczynku, braku trwogi i tęsknoty, lecz i zarazem braku zapału i natchnień się chce. To zupełnie inna sfera. Skołatane dusze, serca, co wiele cierpiały, mają prawo żądać tego, ale niech nie myślą, że żądają szczęścia lub poezyi lub ideału. Rozbiły się na wszystkich ostrzach rzeczywistości, na skałach granitowych stojących w czasie, na ziemi, w świecie ludzkim. Krew życia wylały, ludzkie ją im sztylety wytoczyły z serca, lub trucizny przepaliły. Ból serc takowych okropny, straszny, niepocieszalny niczem. One już wiary nie mają ani nadziei, więc już tylko pragną mniej cierpieć, ukołysać nieco gorzkość wrzącą wewnątrz ducha.
Luty 1842.


∗                              ∗



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Zygmunt Krasiński.