<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł My i Oni
Podtytuł obrazek współczesny
Wydawca Księgarnia Jana Konstantego Żupańskiego
Data wyd. 1865
Druk Michał Zoern
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Niegdyś ojciec historyków Herodot opowiadając o krajach północy w których tajemnicze głębie zajrzeć nie mógł, napisał że tam za wiecznie padającemi śniegi świata nie widać, że jak puchy białe unoszą się tam wiekuiście w powietrzu tumany i zamiecie, a wszelkie ustaje życie... Ten mrok i cisza Herodotowa dotąd okrywają rozległe moskiewskiego państwa przestrzenie, i nic nie widać za białych ciemności zasłoną... Któż zajrzał i opisał ten kraj zaryglowany, zamknięty, zaklęty, uśpiony, despotyzmem w żelazne ujęty kluby, to ogromne więzienie ludów, z których gdy się przerażony wymknie niewolnik, drżą mu usta i nie śmie rozpowiadać co widział, aby głos jego nie doszedł uszów oprawców, aby go niewidzialne ręce nie pochwyciły znowu i do tego grobowca żywych nie zaparły na wieki. — Zimnemu temu piekłu braknie Danta, coby je odmalował...
Nad tysiącami mil pustyni przez którą rzadko, bojaźliwie przesuwa się człowiek, panuje cisza grobowa, niema tu wesołéj wrzawy życia i ruchu swobody, trwożnie przebiega przestrzenie zalękły niewolnik, tylko łańcuchy brzmią głośno i jęk rozlega się dla przykładu i rozkaz grzmi podawany z ust do ust. Milczeć i słuchać!
Dziwna i straszna kraina, ciągną się stepy bezludne, wyschłe i zamarzłe, gdzieniegdzie kupka ludzi w mizernych domach nad któremi sterczy jako wyraz ostateczny siły... turma kazienna, cerkiew i kaznaczejstwo. Nie znajdziesz ani szkoły, ani fabryki, ani giełdy, ale więzienia i skarbiec wszędzie — cała rządu działalność w tych dwojgu, więzienie dla tych coby ludźmi być chcieli, kassa dla tych co się za złe mają czém opłacić i żyć bezkarnie. Cerkiew stoi dla pozoru aby nie powiedziano że to jest społeczeństwo bez Boga ale w niéj Bogiem jest car: car oznacza co Panu Bogu od ludzi należy i o ile przykazania Bożego słuchać potrzeba.
Z dwojga jeżeli przykazanie carskie przeciwi się Bożemu, musisz usłuchać tego co nakazuje car, a nie tego co kazał przed wieki Bóg. W cerkwi tak dobrze panuje rząd jak w więzieniu i skarbcu, on zamyka, otwiera nabożeństwa, naznacza, uświęca, rozgrzesza i potępia. Nic nie ma tu po nad cara — car Bogiem — Pogaństwo jak za cezarów w Rzymie.
Człowiek, ludzka wola, uczucie, prawa moralne świata niczém są tutaj, wszystko służy jednemu i téj garści co go otacza. To co inaczéj być chce, co się odzywa głosem sumienia w imie prawa ludzkości, idzie do kopalń w łańcuchy...
I cicho na pustynnych przestworzach, cisza i śmierć nazywa się błogą szczęśliwością, a ktoby śmiał zapłakać ten winien zbrodni stanu i obrazy majestatu, bo zapragnął więcéj niż się godzi i chciał mieć własne uczucie i łzy, a tu godzi się tylko płakać nad carską niedolą i weselem carskiém się radować.
Idziesz przez ten kraj i krew się ścina w żyłach na widoki które cię otaczają, nigdzie i nigdzie ludzkość więcéj, niegodniéj poniżoną nie była, istota stworzona na obraz Boży stała się wizerunkiem bydlęcia... łzy wysychają w powiekach, serce bić ustaje, szklanne niebo patrzy na to i cierpi, Bóg dopuszcza — chce się w rozpaczy Opatrzności zaprzeczyć i w Boga nie wierzyć...
Wśród głuchego milczenia śmierci jeden krzyk pijanéj tłuszczy czasem się ozwie z głębi tych kotlin zaklętych... pijani pieją zagłuszając w sobie by niecierpieć. Człowiekiem tu być nie można, nadto boli... więc zalać trzeba duszę a rozbestwić w sobie zwierzę... pijany nie czuje razów i śmieje się z upokorzenia.
Przebiegasz stepy szukając życia i nie ma go nigdzie, wszędzie człowiek idzie przelękły, ze spuszczoném w ziemię okiem, przekradając się przez świat, całe jego życie kradzione, biedne, tęskne... To też trzeźwa ich pieśń brzmi jak grobowy płacz, a to szczere słowo jest szeptem trwożliwym co się sam siebie lęka... Wszyscy wszystkim nieprzyjaciołmi, brat, żona, ojciec, dzieci, są w obowiązku szpiegowania się. Kto cię nie wyda karany, kto zdradził swoich nagrodzony, społeczność cała trzyma się nie węzły między sobą spojona, ale klamrą łańcucha co z góry ją ujął w kleszcze.
Chrześciaństwo pozorne przerosło tu w jakąś potworną religią rządową, w któréj Pana Boga nie ma, bo go car mundurem i szlifami zasłania. Pan Bóg nie ma prawa do tego carskiego ludu przemówić wprost, tylko przez usta swego pełnomocnika, a cobykolwiek rzekł głos z niebios, musi być potwierdzone w Petersburgu.
Pustką, ciszą i grobem jest to cielsko olbrzymie państwa na którém jak wrzody krwawe i ropiaste rosną stolice i miasta; zgnilizna jest tu żywotem, a ruch robactwa które ona rodzi jedynym objawem jakiegoś istnienia. Jest to wszakże potęga, jak potęgą jest góra gnoju którym przyrzucono żywcem pogrzebione istoty...






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.