Nędznicy/Część czwarta/Księga jedenasta/V

<<< Dane tekstu >>>
Autor Victor Hugo
Tytuł Nędznicy
Wydawca Księgarnia S. Bukowieckiego
Data wyd. 1900
Druk W. Dunin
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les Misérables
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
V.
Nowozaciężni.

Co chwila tłum się powiększał. Przy ulicy Billettes jakiś mężczyzna wysokiego wzrostu, szpakowaty, którego Courfeyrac, Enjolras i Combeferre nie znali, ale zauważyli śmiałą i surową minę, przyłączył się do nich.
Gavroche zajęty śpiewaniem, gwizdaniem i nuceniem, idąc na przedzie i bijąc w okiennice swym pistoletem bez kurka, nie zwracał uwagi na tego człowieka.
Zdarzyło się, że na ulicy Szklanej przechodzili około mieszkania Courfeyrac’a.
— To mi właśnie na rękę — rzekł Courfeyrac — zapomniałem sakiewki i zgubiłem kapelusz. Odłączył się od gromady i w kilku susach dostał się go swego mieszkania. Wziął stary kapelusz i sakiewkę. Wziął także duży kufer ukryty pod brudną bielizną. Zeskakując na dół spotkał odźwiernę.
— Panie de Courfeyrac!
— Stróżko, jak się nazywacie — odparł zapytany.
Odźwierna otworzyła usta zdumiona.
— Przecież pan wie, jestem odźwierna i nazywam się matka Vauvain.
— Słuchajcie, jeśli mię będziecie tytułować panem de Courfeyrac, ja nazywać was będę matką de Vauvain. A teraz mówcie, o co chodzi?
— Ktoś czeka na pana.
— Kto taki?
— Nie wiem.
— Gdzie?
— W mojej izbie.
— Niech go licho weźmie! — rzekł Courfeyrac.
— Ależ czeka na pana więcej jak godzinę! — nalegała odźwierna.
W tem jakiś młody robotnik, chudy, blady, niski, piegowaty, odziany dziurawą bluzą, w łatanych spodniach aksamitnych, wyglądający raczej na przebraną dziewczynę niżeli na mężczyznę, wyszedł z izby i rzekł do Courfeyrac’a głosem, który nie miał nic niewieściego:
— Proszę pana, gdzie jest pan Marjusz?
— Nie ma go w domu.
— Czy wróci dziś wieczór?
— Nie wiem.
I Courfeyrac dodał: — Co do mnie z pewnością nie wrócę.
Młody robotnik bystro nań spojrzał i zapytał:
— Dlaczego?
— A tak.
— Gdzież więc pan idzie?
— A co cię to obchodzi?
— Pozwoli pan zanieść kufer?
— Idę na miasto.
— Pozwolisz pan iść za nim?
— Jak ci się podoba — odpowiedział Courfeyrac. Ulica jest otwarta, a bruk dla wszystkich.
I pobiegł doganiając swych przyjaciół. Złączywszy się z niemi oddał kufer jednemu z towarzyszy. W kwadrans potem spostrzegł, że młody robotnik w istocie szedł za nim.
Tłum nie zawsze idzie tam gdzie zechce. Wytłumaczyliśmy już, że tchnienie wiatru go unosi. Przeszli Saint-Merry, nie wiedząc jakim sposobem dostali się na ulicę Św. Dyonizego.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: anonimowy.