Nędznicy/Część czwarta/Księga siódma/III
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Nędznicy |
Wydawca | Księgarnia S. Bukowieckiego |
Data wyd. | 1900 |
Druk | W. Dunin |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Les Misérables |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
Jak widzimy cały szwargot, szwargot przed czterystu laty i szwargot dzisiejszy, na wskroś jest przeniknięty posępnym duchem symbolicznym, który każdemu wyrazowi daje minę to bolesną, to groźną. Czujesz tu stary dziki smutek żebraków Dworu Cudów, grających w karty własnego pomysłu, z których kilka przechowało się do naszych czasów. Ósemka żołędna naprzykład wyobrażała wielkie drzewo z ośmiu ogromnemi liśćmi koniczyny, niby fantastyczne uosobienie lasu. U stóp tego drzewa palił się ogień, w którym trzech zajęcy piekło się na rożnie Strzelca, a w tyle z dymiącego kotła wyglądała głowa psa gończego. Nic posępniejszego nad te malowane odwety na kartach do grania, wobec stosów, na których palono przemytników, i kotłów, w których smażono fałszerzy monety. Wszystkie przeróżne kształty, jakie przybierała myśl w królestwie szwargotu, nawet piosnka i szyderstwo, nawet groźba, miały ten charakter niemocy i znękania. Wszystkie śpiewy, z których kilka melodji przechowano, były pokorne, żałosne, pobudzające do płaczu. Nędzarz, nazywa się biednym nędzarzem i zawsze jest albo zającem co się kryje, albo uciekającą myszą, lub też ulatującym ptakiem. Nie ośmieli się szemrać, ledwie że westchnie po cichu; jeden z jego jęków nas doszedł: — „Nie pojmuję jak Bóg, ojciec ludzi, może dręczyć swe dzieci i drobne dziatki i słysząc ich krzyki sam nie doznaje udręczeń“. (Je n’entrave que le dail comment meck, le daron des orgues pent atiger ses mômes et ses momignards et les locges criblant sens être agité lui même). Nędznik, ilekroć ma czas pomyśleć, staje się maluczkim wobec prawa i lichym wobec społeczeństwa; pada na kolana, błaga, zwraca się w stronę miłosierdzia; widocznie poczuwa się do winy.
Około połowy zeszłego stulecia nastała zmiana Śpiewy więzień, zwrotki złodziejów, nabrały, że tak powiemy, gestów zuchwałych i błazeńskich. Żałosną malurę zastąpiła lirifla. W ośmnastym wieku, wszystkie prawie śpiewy galer, więzień i lochów mają wesołość djabelską i zagadkową. Słyszysz w nich zwrotkę ostrą i skaczącą, niby błyski fosforyczne, rzucone w lesie przez błędne ogniki, grające na fletach:<
Mirliton ribonribette
Surlababi mirlababo
Symptomat znaczący. W ośmnastym wieku znika stara melancholja tych klas ponurych. Śmiech je porywa. Szydzą z wielkiego mega i z wielkiego daba. Ludwika XV nazywają markizem Pantin. Są prawie wesołe. Jakieś lekkie światło dobywa się z tych nędzników, jakby sumienie przestało im ciężyć. Opłakane te pokolenia ciemności przestały mieć nawet rozpaczną zuchwałość czynów, i mają tylko lekkomyślne zuchwalstwo dowcipu. Znak to, że tracą poczucie zbrodniczości swojej i że pośród myślicieli i marzycieli znajdują jakieś nieświadome poparcie.