Nędznicy/Część czwarta/Księga siódma/II

<<< Dane tekstu >>>
Autor Victor Hugo
Tytuł Nędznicy
Wydawca Księgarnia S. Bukowieckiego
Data wyd. 1900
Druk W. Dunin
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Les Misérables
Źródło Skany na Commons
Inne Cała powieść
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
II
Korzenie.

Szwargot jest językiem ciemności.
Myśl wzrusza się w najposępniejszych głębiach, filozofja społeczna zanurza się w najboleśniejsze rozmyślania wobec tego zagadkowego narzecza, sromotnego i buntowniczego razem. Tu właśnie jest widoczną kara. Każda zgłoska ma napiętnowaną fizjonomię. Wyrazy mowy pospolitej ukazują się niby pomarszczone i zrogowaciałe pod rozpalonem do czerwoności żelazem kata. Niektóre zdają się jeszcze dymieć. Nie jeden frazes wygląda jak napiętnowane ramię złodzieja nagle obnażone. Myśl czuje prawie wstręt wyrażać się temi rzeczownikami kryminalistów. Przenośnia jest tu niekiedy tak zuchwała iż czujesz, że miała na szyi obrożę.
Zresztą pomimo to wszystko — i właśnie — dlatego — dziwny ten żargon ma z prawa swoje miejsce w tym bezstronnym domu, zwanym literaturą, gdzie zardzewiały szeląg leży obok medalu złotego. Szwargot — czy się na to zgodzicie lub nie — ma swoją składnię i poezję. Jest to język. Jeśli z potworności niektórych zgłosek poznajesz, że go przeżuwał Mandrin, świetność pewnych figur retorycznych daje poznać, że nim mówił Villon.
Ów wiersz wytworny i tak sławny:

Mais où sont les neiges d’antan?
(Gdzież są przeszłoroczne śniegi?)

jest wierszem szwargotem. Anton — ante annum — jest słowem szwargotowem Thunu, znaczącem rok przeszły, a w szerszem znaczeniu niegdyś.
Wyraz décarade znaczący prędki odjazd ciężkiego powozu; przypisują go Villonowi i godzien jest tego. Wyraz ten tryskający iskry czterema zgłoskami, w świetnem naśladowaniu zawiera wszystko, cokolwiek jest pięknego w tem wierszu Lafontaina:
Sześć silnych koni ciągnęło kolasę.
Ze stanowiska czysto literackiego nie wiele znajduje się studjów tak ciekawych i pożytecznych, jak badanie szwargotu. Jest to osobny język w języku, chorowita narośl, szczepienie niezdrowe, które wydało roślinność, pasożyt, mający swe korzenie w starym pniu gallijskiem, którego złowrogie liście pełzają po całej powierzchni języka. Możnaby to nazwać pierwszą postacią, postacią pospolitą szwargotu. Ale w oczach tych, co do głębi badają język jak geologowie ziemię, szwargot przybiera kształty rzeczywistych pokładów ziemi. Im głębiej grzebiesz, znajdujesz pod starym językiem ludowym, francuzkim, prowansalski, hiszpański, włoski, wschodnio-grecki, ów język portów morza Śródziemnego, angielski i niemiecki, romans w trzech przemianach: romans francuzki, romans włoski i romans rzymski, łacinę, nakoniec narzecza Basków i Celtów. Pokłady głębokie i dziwne. Gmach podziemny, zbudowany przez wszystkich nędzników. Każde przeklęte pokolenie złożyło swój pokład, każde cierpienie położyło swój kamień, każde serce dorzuciło krzemyczek. Mnóstwo dusz złych, podłych lub gniewnych, które przebywszy żywot zniknęły w wieczności, są tu prawie całe niejako widzialne jeszcze pod postacią potwornego wyrazu.
Chcecie wyrazów hiszpańskich? stary szwargot gotycki jest ich pełen. Oto macie boffette, policzek pochodzący od bofeton; vantane (późniejsze vanterne) okno, pochodzące od 'vantana; gat, kot, pochodzące od gato; acite, oliwa, pochodzące od aceyto. Chcecie języka włoskiego? Oto macie: spodo szpada, od wyrazu spada; carvel, czółno, od caravella. Chcecie angielskiego? Macie: bichot biskup, od bishop; raille szpieg, od rascal, rascaillon łajdak; pilch puzderko, od pilche, futerał. Chcecie niemieckiego? Macie: calleur chłopiec, kelner i hers pan, herr. Chcecie łaciny? Macie: frangir złamać, frangere; affurer ukraść, fur; cadene łańcuch, catena; jest słówko, ukazujące się we wszystkich językach lądu stałego z dziwną uporczywością i tajemniczą powagą — magnus. Szkocja zrobiła z niego swoje mac, oznaczające naczelnika klanu, Mac-Ferlane, Mac-Callumore, wielki Ferlane, wielki Callumore[1]; szwargot zrobił z niego mech a później meg, to jest Bóg. Chcecie język Basków? Macie: gahista djabeł, pochodzący od gaiztoa; sorgabon dobra noc, pochodzące od gabon, dobry wieczór. Chcecie celtyckiego? Macie: bluvin chustka, od blavet tryskająca woda; menesse kobieta (w złem znaczeniu) od meinec i barant strumyk, od baranton źródło; goffeur ślusarz, od goff, kowal; guédouze śmierć od guenn-du, biała-czarna. Chcecie nakoniec historji? Szwargot nazywa talary Maltańczykami na pamiątkę monety, która miała kurs na galerach maltańskich.
Oprócz wskazanych źródeł filozoficznych, szwargot ma inne naturalniejsze, które, że tak powiem, wychodzą z samego ducha człowieka.
Naprzód tworzenie bezpośrednie wyrazów. W tem jest tajemnica języków. Jest to malowanie słowami, które nie wiedzieć jak i dlaczego mają, postacie. Jest to pierwotna głąb wszelkiej mowy ludzkiej, to, co by nazwać można granitem. Szwargot pełen jest wyrazów tego rodzaju, wyrazów bezpośrednich, utworzonych odrazu, nie wiadomo jak i przez kogo, bez źródłosłowa, bez analogji, bez pochodzenia z wyrazów samotnych, barbarzyńskich, niekiedy ohydnych, żyjących jednak i mających szczególną moc i dosadność. Kat, letuale; — las, le sabri; strach, ucieczka, taf; fagas, le labrin; — jenerał, prefekt, minister, pharos; — djabeł, rabouin. Nic dawniejszego nad te słowa, ukrywające i pokazujące razem. Niektóre, naprzykład rabouin są zarazem śmieszne i straszne i sprawiają wrażenie grymasu cyklopa.
Powtóre, przenośnia. Język, który wszystko chce powiedzieć i wszystko ukryć, obfitować musi w przenośnie. Przenośnia jest zagadką, którą osłania się złodziej układający napaść i więzień, przemyślający o ucieczce. Żadne narzecze nie jest tak obfite w przenośnie jak szwargot: odszrubować kokos — kark skręcić; kręcić — jeść; być wiązanym w snopy — być sądzonym; szczur — złodziej chleba; lancknechtuje — deszcz pada, stara przenośnia uderzająca, jakby nosząca swoją datę, i jednym wyrazem obejmująca tę metonymię ludową: leje włóczniami. Niekiedy w miarę jak szwargot przechodzi z jednej epoki do drugiej, wyrażenia pierwotne i w stanie dzikim będące, nabierają przeważnego znaczenia. Djabeł przestaje nazywać się rabouin i otrzymuje nazwę piekarza, który wsadza do pieca. Dowcipniejsze to, ale nie tak wielkie; coś jakby Racine po Cornellu, Eurypides po Eschylu. Pewne frazesy szwargotu, należąc do dwóch epok i mając razem barbarzyński i przenośniowy charakter, podobne są do fantasmagorji. — Les sorgueurs vont sollicer des gails á la lune (Włóczęgi idą kraść konie w nocy). Przesuwa się to przed umysłem jak widm gromada. Nie wiesz co widzisz.
Po trzecie, wybieg. Szwargot żyje na języku. Używa go dowolnie, czerpie w nim wedle trafu i gdy okaże się potrzeba, poprzestaje na grubem przekręcaniu wyrazów. Niekiedy z wyrazów zwyczajnych tak przekręconych i pomieszanych z wyrazami czystego szwargotu, tworzy wyrażenia malownicze, w których czuć mieszaninę dwóch poprzednich żywiołów, tworzenie bezpośrednie i przenośnię: — le cab jaspine, je maronne que la roulotte de Pantin teime dans le sabri, pies szczeka, mam podejrzenie, że dyliżans paryzki przejeżdża lasem. — Le dab est sinve, la dabuge est merloussière, la fée est bative; mieszczanin jest bydle, mieszczanka przebiegła, a dziewczyna ładna. — Najczęściej słuchający nie zrozumieliby, szwargot poprzestaje na dołączaniu do wszystkich wyrazów brzydkiego ogona, zakończenia na aille, orgue, sièrgue lub uche. Tak: Vousiergue trouvaille bonorgue ce gigotmuche? Czy ci się podoba ten udziec? Frazes ten powiedział Cartouche do stróża więziennego, zapytując, czy przystaje na ofiarowaną sumę za ułatwienie ucieczki. — Zakończenie na mar jest późniejsze.
Szwargot, jako narzecze zepsucia, prędko się psuje. Prócz tego zawsze starając się ukryć, przeistacza się, ilekroć spostrzeże, że jest zrozumiany. Sprzeczny w tem z każdą inną roślinnością, unika światła jak śmierci, bo każdy promień słońca zabija go dotknięciem. Szwargot też nieustannie rozkłada się i znowu składa; ciemna i szybka robota nie zatrzymująca się nigdy. W dziesięć lat więcej przebiega drogi niż język w dziesięciu wiekach. Tak larton (chleb) staje się lartif; gail (koń) gaye; fertanche (słoma) fertaille; momignard (dzieciak) momacque; figues (manatki) frusques; żuwaczka (kościół) chruścik; Colabre (szyja) colas. Djabeł naprzód jest gahisto, poten rabouin, później piekarz; ksiądz jest szczurek, potem dzik; sztylet naprzód jest dwadzieścia dwa, potem jabłuszko, później lingres; policjanci są naprzód kpy, potem mierzynki, później osiełki, później powroźniki, później salcesony; kat nazywał się naprzód głód, potem rakarz, potem kulas, karmazyn i kacperek. W siedmnastym wieku bić się znaczyło podać sobie tabaki, w dziewiętnastym włożyć tytuniu w gębę. Dwadzieścia różnych zwrotów kolejno były w użyciu i zniknęły między temi dwoma krańcowemi. Cartoucha nie zrozumiałby wcale Lacenaire. Wszystkie wyrazy tego języka nieustannie uciekają, jak ludzie nim mówiący.
Jednakże czasami, z powodu tego ruchu właśnie, stary szwargot ukazuje się znowu i staje nowym. Ma swoje stolice, w których się utrzymuje. Temple przechował szwargot siedmnastego wieku; Bicêtre, gdy było więzieniem, zachowało szwargot Tunisu. Słyszałeś tam końcówki na anche dawnych Tunetańczyków. Boyanches-là (czy pijesz?) il croyanche (wierzy). Nie mniej jednak nieustanny ruch jest prawem.
Jeśli filozof zdoła na chwilę utrwalić ten język nieustannie ulatający jak para, wpada w bolesne choć użyteczne rozmyślanie. Żadne studjum nie jest tak nauczające. Nie masz takiej przenośni lub źródłosłowu szwargotu, coby nie zawierały nauki. Między temi ludźmi bić znaczy zmyślać, biją chorobę; podstęp jest ich siłą.
Dla nich ideja człowieka łączy się z ideją cienia. Noc nazywa się sorgue a człowiek orgue. Człowiek pochodzi od nocy.
Przyzwyczaili się patrzeć na społeczeństwo, jak na morowe powietrze, jak na fatalną siłę i o swej swobodzie mówią jakby o zdrowiu. Człowiek aresztowany jest chorym, skazany jest umarłym.
Najstraszniejszą rzeczą dla takiego więźnia zamkniętego w czterech murach, jest przymusowa, lodowata czystość, nazywa też więzienie castus. W tem ponurem miejscu życie zewnętrzne okazuje się pod najpowabniejszą, postacią; więzień ma kajdany na nogach. Sądzicie może, iż jemu się zdaje, że nogami się chodzi? nie, jemu się zdaje, że nogami się tańczy, to też skoro przepiłuje kajdany, naprzód mu na myśl przychodzi, że może tańczyć i nazywa piłę balem wiejskim. Nazwisko jest punktem środkowym; głęboka myśl w tem upatrywaniu podobieństwa. Rozbójnik ma dwie głowy: jedną, która obmyśla jego czyny i kieruje nim w życiu; drugą, którą ma na karku w dniu śmierci; głowę obmyślającą zbrodnię nazywa Sorboną, a głowę pokutującą za nią nazywa trzonkiem. Gdy człowiek ma tylko łachmany na ciele, a występki w sercu, gdy doszedł do podwójnego poniżenia materjalnego i moralnego, które w dwóch znaczeniach, łajdaka i biedaka, określa wyraz gueux, już jest na pochyłości ku zbrodni, jest niby nóż dobrze wyostrzony, ma dwa ostrza, niedolę i złość: to też szwargot nie nazywa go ani hołyszem ani łajdakiem, lecz wyostrzonym. Czem są galery? fajerką potępienia, piekłem. Galernik nazywa je stosem. Nakoniec jak złoczyńcy nazywają więzienie? Kollegjum. Cały system karny można wysnuć z tego słowa.
Chcecie wiedzieć gdzie powstała większa część piosneczek galerniczych, owe zwrotki zwane w osobnym słowniku lirlonfa? Posłuchajcie:
W więzieniu paryzkiem Chatelet była wielka podłużna piwnica, na ośm stóp pogrążona niżej poziomu Sekwany. Nie miała ani okien, ani lufcików, jedyny otwór stanowiły drzwi; ludzie mogli się tam dostać, powietrze nie mogło. Sufitem tej piwnicy było sklepienie kamienne, posadzką dziesięć cali błota. Niegdyś wyłożona była kamieniem, ale przez ciągłe ściekanie wody posadzka kamienna przegniła i popękała. Na ośm stóp nad powierzchnią ziemi, ciągnęła się wzdłuż więzienia gruba belka; z tej belki, w pewnych odległościach spuszczały się ku ziemi, łańcuchy trzy stopy długie, a u końca łańcuchów były obroże. Do tej piwnicy sadzano ludzi skazanych na galery i trzymano do dnia wyjazdu do Tulonu. Stawiano ich pod belką, gdzie na każdego czekał łańcuch kołyszący się w ciemnościach. Łańcuchy niby wiszące ręce i obroże jak otwarte garście chwytały nędzników za szyje. Zakuwano ich i zostawiano w piwnicy. Łańcuch był za krótki, nie mogli więc leżeć. Stali nieruchomi w piwnicy, w nocy, pod belką, zawieszeni prawie, zmuszeni z niesłychanem wysileniem sięgać po chleb i dzban z wodą, mając sklepienie nad głową, błoto po kostki, własną nieczystością plugawiąc swe nogi, uginając się ze znużenia, chwytając rękoma łańcuch by spocząć, zasypiając stojący i budząc się co chwila duszeni obrożą; niektórzy nie budzili się wcale. By jeść, podnosili nogą wzdłuż goleni chleb, który im rzucono w błoto. Jak długo tam siedzieli? Miesiąc, dwa miesiące, niekiedy sześć miesięcy; jeden siedział rok cały. Był to przedpokój galer. Cóż czynili w tem piekle — grobie? To co można czynić w grobie: konali, i co można robić w piekle — śpiewali. Bo tam gdzie już nadzieja znikła, śpiew jeszcze pozostaje. Na wodach Maltańskich, gdy zbliżała się galera, dochodziły z niej śpiewy wprzód nim usłyszano plusk wioseł. Biedny ukradkowy strzelec Survéncint, który siedział w piwnicy Chatelet, mawiał: Wiersze mię podtrzymywały. Poezja jest nieużyteczna, na co wiersze? W tej to piwnicy zrodziły się prawie wszystkie piosneczki szwargotu. Z więzienia paryskiego Grand-Châtelet wyszła melancholiczna zwrotka galer Montgomery: Timaloumisaine, timlemison. Piosnki te po większej części są smutne, niektóre wesołe; jedna jest czułą.

Tutaj jest teatr
Małego łucznika. (Kupidyna).

W tym świecie posępnych czynności dochowują sobie tajemnicy. Tajemnica jest interesem wszystkich. Tajemnica dla tych nędzników jest jednością, służącą za podstawę spójności! Wydać tajemnicę, jest to wyrwać kawałek istoty każdemu z członków tego dzikiego zgromadzenia. Denuncjować — zowie się w energicznym języku szwargotu: Zjeść kawałek. Jakby denuncjant szarpał istotę wszystkich i karmił się kawałkiem ciała każdego.
Co to jest dostać policzek? Błaha przenośnia odpowiada: jest to widzieć trzydzieści sześć świec. Szwargot zaś mówi: Świeca, finfa. Ztąd w języku zwyczajnym policzek ma synonim finfę.
Tak z pomocą szwargotu, przenikając z dołu do góry, przenośnia, ten nieobrachowanej doniosłości pocisk, sięga z pieczary do Akademji; Poulailler mówiąc: Zapalam finfę sprawił, że Voltaire pisał: Langleviel la Beaumelle zasługuje na sto finf.
Grzebiąc w szwargocie odkryjesz coś na każdym kroku. Studja i zgłębianie tego dziwnego narzecza prowadzą do tajemnej linji, dzielącej społeczeństwo porządne od społeczeństwa wyklętego.
Złodziej ma także ciało przeznaczone dla armaty, przedmiot do okradzenia, ciebie, mnie, każdego przechodnia; pantre; (Pan, wszyscy).
Szwargot to słowo, które stało się galernikiem.
Że pierwiastek myślący człowieka może być zepchnięty tak nisko, że sroga tyranja fatalizmu może go ciągnąć skrępowanego i wiązać do jakichś słupów w tej przepaści — zdumiewa to i przeraża!
O biedna myśli nędzników!
Niestety! czyż nikt nie przyjdzie w pomoc duszy ludzkiej w tym cieniu? Czyż jej udziałem jest zawsze czekać na ducha — oswobodziciela, olbrzymiego jeźdźca na pegazach i hypogryfach, wojownika barwy jutrzenki na skrzydłach spuszczającego się z błękitów, promienistego rycerza przyszłości? Czyż zawsze napróżno wzywać będzie ognistej lancy ideału? Jestże na wieki skazana słyszeć w mrokach otchłani nadchodzące złe i widzieć coraz bliżej siebie, pod ohydną wodą, smoczą głowę i paszczę żującą własną pianę i poruszanie się szponów i nadymanie cielska i zwijanie pierścieni? Czyż zawsze ma tam pozostać bez światła, bez nadziei, wystawiona na zetknięcie z powrotem wietrzącym ją zdaleka, drżąca, obłąkana, z rozpuszczonemi na wiatr włosami, załamując ręce w rozpaczy, na wieki przykuta do skały nocy, nieszczęsna Andromeda biała i naga w ciemnościach?









  1. Należy tu zrobić uwagę, że mac w celtyckiem znaczy syn.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Victor Hugo i tłumacza: anonimowy.