Na Rochers de Naye... (Orkan, 1912)
NA ROCHERS DE NAYE...
Na Rochers de Naye zakwitło słońce...
Rozwiało mgły, ponad jeziorem błądzące —
Olśniło ściany Meilerie i spłomieniło szczyty.
Wstają oczom słoneczne baśnie, mity —
Grają w słońcu strzaskane szyby śnieżne —
Odbijają je w głębi swej wody przybrzeżne.
Jakby skalisty cud z jeziora wstał —
Z tych głębnych topieliszczy —
Lub jakby jakiś zamarzły świat
Ongiś przed wieki tu na ziemię spadł,
Spiętrzył się krą w lodowy wał
I dalej w słońcu błyszczy...
Tęskniący za wiecznym ruchem,
Dźwiga się graniami śnieżnemi,
Lecz siły strasznej obuchem
Strzaskany, przymarzł do ziemi.
Te białe widma strzaskanego świata
Są nakształt mistycznych progów,
Po których duch do nieba wzlata —
Są, jak olbrzymie zamki bogów,
Zburzone przez Tytany.
Jeszcze wśród gruzów majaczą
Wieżyce, baszty, ściany...
Mont Arvel, Dent du Midi, Grammont...
Lodem na wieki zatrzaśniętą bramą
Nigdy w cud ziemska nie wchodziła stopa...
Cóż dzieła ludzkie znaczą,
Któremi świat się zachwyca?...
W dole zamek Chatelard — jak szopa,
Chillon sławny — jak w cieniu skryta piwnica.
Słychać z oddali dzwony:
Anglikańskie z St. Martin,
Kalwińskie z St. Legier,
Katolickie z Montreux.
Każde na inne nastrojone tony,
Kościołom swoim wierne —:
Te smutne,
Te pokutne,
Te niemiłosierne.
Rozgrały się i jęczą
W to białe, słoneczne rano —
Głowę, smutkiem nawianą,
Żelazną gniotą obręczą...
Jako w zawiewach wiatru,
Który z cmentarzysk wieje,
Zmarłe w tonach ich jawią się dzieje —
Sceny ludzkiego teatru...
Oto Giordano Bruno
Wstępuje dumnie na stos,
Stos zapala się łuną —
Dzwony biją —
Galileusza krwawe oczy
Jako dwie jamy krwawe cieką,
Zamarł zduszony głos —
Dzwony biją —
Oto dziewczynę wleką
Za zwoje złotych warkoczy —
Cóż uczyniła za zbrodnię,
Iż tak jej dzwony biją? —
Paliła życia pochodnie,
Pragnęła żyć —
Przeto tą białą szyją
Złożona będzie na kraty,
Potem siekana na ćwierci,
A dzwony będą jej bić — —
Życia okrutne katy,
Ptaki śmierci.
A baśń królewska trwa...
Lśniąca lodowców kra,
Z prawiecznych zniesiona dyluwii...
Śmierć jest w tych górach, lecz taka,
Która już o niebie mówi.
Cóż dziejów ludzkich mraka?
O bądźcie pozdrowione sny! zamki wieczyste!
Szczyty dalekie od rojowisk ludzi —
O bądźcie pozdrowione! Żeście takie czyste
I że was stopa człowiecza nie brudzi.