[29]X.
Życie!...
Śmierć!...
Póki małą byłabyś dzieweczką,
Płynęłyby ci jeszcze jako tako latka...
Wicher stroniłby może od cichego kwiatka,
Co zśród traw ledwie główkę wychyla w słoneczko —
Ale przyszłaby chwila, gdy na twoje lica
Wystąpiłyby nagle szerszym liściem róże —
Żywszy blaskby rospalił twoje oczy duże —
Z dzieweczkiby dorodna wyrosła dziewica!
Wtedy patrząc się w świat ten roskochaną duszą,
Zapragnęłabyś może roskoszy, miłości, —
I przyszedłby do ciebie ktoś z tych mędrców w gości,
Z których dłoni cne róże śmierć ponosić muszą —
[30]
Tenby w gaju ci może ukazał altanę...
(Nad nią tam po lazurach szedłby księżyc blady!)
Wwiódłby cię w nią... i słowem pełnem słodkiej zdrady
Wszedł w twe serce, niewinnym zapałem wezbrane...
I jabym dożyć musiał, jak pod jego ręką,
Moja droga różyczka — Boże! — nagle blada,
Zwija listki swe smutnie — przechyla się — pada —
I narzeka, że życie jest już dla niej męką!
To znów możeby przyszedł ktoś, co w imię Boga
Przed ołtarzby cię powiódł — wziął cię młodą żoną
W stary dom... byś mu była tam lalką pieszczoną
I cackiem do uciechy, moja córko droga!
I w duszyby twej może bunt podniósł się na to —
Że padłabyś na ziemię ty, moja królewno!
Zanosząc się po cichu skargą, jak łzy rzewną,
I jęcząc ku mnie:
„Ratuj, o ratuj mnie, tato!”
A ja, stojąc przy tobie wtedy, moja córo!
I słysząc ten płacz cały, — nie mógłbym ach! niczem
Niczem pomódz ci — smutnem patrzałbym obliczem
Na twój ból — i pod nową umierał torturą!
[31]
Nie, nie zatem moja droga!
Nie przerywaj snu...
Ciernie dalej z woli Boga
Niech się plenią, tu —
Świat niech kłóci pycha stara,
Męczy zawiść — trwoży kara...
Ty miej spokój pod tą darnią, z zielonego mchu!
Śpij, śpij słodka ma dzieweczko!
Mocniej oczki mruż...
Jutro wejdzie znów słoneczko
Ponad gaje z róż —
Nad ogrody — pola — łany
I nad grobek twój kochany, —
Lecz niech ciebie z rajskich marzeń nie rostrzeźwia już!
Mocniej — bliżej chyl, kochanie,
Do trumienki skroń!...
Jutro może wicher wstanie...
Zły deszcz, mgła i woń
Pójdą, śmiercią, przez ugory,
Ludne miasta — puszcze — bory —
Wtedy tobie nic nie zrobi... nawet śmierci dłoń!
[32]
Spij — śpij, drogie moje dziecię!
Zostań w grobie tak!...
Choć się głóg przystroi w kwiecie,
W pączki róży krzak, —
Liść — kwiat — jutro śnieg przyprószy,
Złamie burza — piorun skruszy —
Lecz sam szatan się nie wedrze... pod ten Krzyża znak!
Śpij — ach śpij!... Wkrótce do ciebie
Przyjdzie ojciec twój...
Wprowadzisz go tam na niebie
Między duchów rój...
A gdy z ziemi róż kielichy
Zadzwonią nam pacierz cichy, —
Zostaniemy już na wieki z sobą...
Skarbie mój!...
KONIEC