Na greckiej fali/X
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Na greckiej fali |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1906 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Podobna śmierci, co się cicho skrada,
Nadeszła straszna godzina rozstania.
Pamiętam... Byłaś, jak ten marmur, blada
I, jak krzew róży, co się w wichrze słania,
O marmurową oparłaś kolumnę
Swe czoło ciche, smutne, ale dumne.
Poranek. Śpiewne Salaminy fale,
Skąpane w złotych promieniach Heliosa,
Do stóp nam niosą swe jęki i żale,
Któremi próżno wstrząsały niebiosa.
Echa tej skargi, która nam tak blizka,
Płyną gdzieś między świątyni zwaliska.
W milczeniu rękę podałaś mi białą,
Której dotknięcie samo jest rozkoszą.
Cichy szept z ust twych wybiegł: „Już się stało!
Tych przeszkód, które przed nami się wznoszą,
Tytanów nawet nie pokruszą siły...
Rozstać się trzeba... na zawsze... mój miły!“
Rozstać... na zawsze... Echo gdzieś powtarza
Dwa słowa tylko, jak dwa straszne zgrzyty
Nożów kapłańskich, lecące z ołtarza,
Na którym we krwi pławi się zabity
Na straszną bogom mścicielom ofiarę
Jeniec, w świetlaną zapatrzony marę...
Na zawsze!.. Nie mów tak nigdy, o luba!
Są słowa, które mają moc trucizny —
W samym ich dźwięku brzmi dla serca zguba...
Są rany, co się nie zasklepią w blizny,
Są myśli, co się, jak gadziny, wiją
W mózgu i dotąd gryzą, aż zabiją!
Błysnęłaś dla mnie, jako gwiazda złota,
Nad szarą, smutną pustynią istnienia,
I ozłociłaś czarną noc żywota,
Jak słońce, które ziemię opromienia,
A czar twój dla mnie, jak to słońce właśnie,
Choć się oddala czasem, lecz — nie gaśnie.
Godziny szczęścia mkną, jak wartkie fale,
Lecz w niepamięci nie wpadają morze!..
Wspomnienia o nich wracać będą stale
I nieraz, nieraz, o wieczornej porze,
Gdy rozłączeni będziemy i sami,
O serca nasze bić będą skrzydłami.
Twój obraz zarył się głęboko w duszy...
I ty mojego nie wyrwiesz z pamięci.
Choć szczęście nasze losu młot pokruszy,
Choć nowy miraż może ciebie znęci,
Mój cień cię znajdzie... Nieraz niespodzianie
Przed tobą w blasku księżycowym stanie.
Na księżycowym promieniu, w róż woni,
Spływać do ciebie będę w nocnej ciszy.
Wspomnienie w przyszłość za tobą pogoni,
I znowu duch twój cichy szept usłyszy,
Którym cię będę pozdrawiał w noc ciemną,
Choć już nie będziesz tak, jak teraz, ze mną...
Po nieskończonych gościńcach wszechbytu
Błądzimy, jak dwie mgławice pokrewne.
Razem na chwilę dobiegłszy zenitu,
Znów się rozchodzim na szlaki niepewne,
Znów błądzić musim długo, aż pęd rączy
W gwiazdę nas wspólną na wieki połączy!
Nad Salaminy falą smutny stoję
I tanecznice-mewy wzrokiem gonię.
Cisza dokoła. Znikło słońce moje
I w duszy pusto, ciężko, jak po skonie.
A fala, bóle najcięższe kojąca,
Wabiąc w głąb modrą, o stopy me trąca...
Morze Egejskie, Eleusis pod Atenami,
Święcica.