Na jasnym brzegu (Sienkiewicz, 1933)/X
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Na jasnym brzegu |
Pochodzenie | Nowele tom VII |
Redaktor | Ignacy Chrzanowski |
Wydawca | Zakład Narodowy im. Ossolińskich Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1933 |
Druk | Zakład Narodowy im. Ossolińskich |
Miejsce wyd. | Lwów |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Całe opowiadanie Cały tom VII |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
We dwa tygodnie później obraz, przedstawiający „Sen i śmierć“, był skończony. Świrski rozpoczął drugi, który chciał nazwać „Euterpe“. Robota mu jednak nie szła. Mówił, że światło jest za ostre — i przez całe posiedzenia wpatrywał się, zamiast malować, w jasną twarzyczkę panny Maryni, niby szukając najodpowiedniejszego dla Euterpy wyrazu. Wpatrywał się tak uporczywie, że aż panna Cervi czerwieniła się pod wpływem jego wzroku, on zaś czuł także w piersiach coraz większy niepokój.
Aż wreszcie któregoś poranku ozwał się niespodzianie jakimś dziwnym, zmienionym głosem:
— Uważam jedną rzecz: że panie ogromnie kochają Włochy...
— I my i dziaduś — odrzekła panna Cervi.
— I ja. Mnie pół życia schodzi w Rzymie i we Florencji. Tam teraz światło nie takie ostre i możnaby po całych dniach malować. O, tak! Ktoby nie kochał Włoch! I wie pani, co ja czasem myślę?
Panna Marynia zniżyła głowę i, rozchyliwszy nieco usta, poczęła patrzeć na niego uważnie, jak czyniła zawsze, słuchając go.
— Ja myślę, że każdy człowiek ma dwie ojczyzny: jedną, swoją najbliższą, a drugą: Włochy. Bo tylko zastanowić się, to i cała kultura, i cała sztuka, i cała wiedza, wszystko szło stamtąd... Weźmy ot taki renesans... Prawdziwie!... Wszyscy są, jeśli nie dziećmi, to przynajmniej wnukami Włoch...
— Tak! — odpowiedziała panna Cervi.
On zaś mówił dalej:
— Nie wiem, czym wspominał, że ja mam w Rzymie na via Margutta pracownię i od czasu, jak tu światło stało się takie ostre, tęsknię do niej... Ot, gdybyśmy tak wszyscy wyruszyli do Rzymu, toby było doskonale!... Potem pojechalibyśmy do Warszawy...
— Na to niema sposobu! — odpowiedziała ze smutnym uśmiechem panna Marynia.
Lecz on zbliżył się nagle do niej i, wziąwszy ją za ręce, począł mówić, patrząc jej z największą tkliwością w oczy.
— Jest sposób, droga pani, jest sposób! Czy się go pani nie domyśla?
A gdy pobladła ze szczęścia, przycisnął jej obie dłonie do piersi i dodał:
— Oddaj mi siebie i twoich...