<<< Dane tekstu >>>
Autor Gustaw Zieliński
Tytuł Na stepach
Pochodzenie Poezye Gustawa Zielińskiego Tom I cykl Drobne wiersze, w młodości pisane
Wydawca Własność i wydanie rodziny
Data wyd. 1901
Druk S. Buszczyński
Miejsce wyd. Toruń
Źródło skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron



NA STEPACH.


I.

Ileż to razy człek w krainie ducha,
Chciałby zapomnieć o ziemskim padole,
I chciałby skruszyć żelazną niewolę,
Która go wiąże do nieszczęść łańcucha.

Chociaż swe loty wybije nad chmury,
Myślą, jak strzałą strop niebios przenika,
Cofnąć się musi, — bo nie ma języka
Jakim ma mówić do Stwórcy natury.

Wraca — chce śpiewać co widział, i smutnie
Patrzy, na nicość swych promiennych tworów;
Bo choć od ziemi pożyczy kolorów,
Niebiańskich tonów, nie wieje w swą lutnię.

I próżno żąda siłami wszystkiemi,
Skruszyć swe pęta, lecieć w złudzeń kraje!...
Gdy zwichnie skrzydła, dopiero poznaje
Że on jest wiecznie przykuty do ziemi.




II.
ORZEŁ.


Kiedy tak marząc, błądzę samotny
I tylko kwiatów szmer słyszę,
Spojrzę ku niebu... tam... pielgrzym lotny
Orzeł się w słońcu kołysze.

Czy on się stroił w wieniec promieni,
Czy pióra złotem malował?
Czyli też z górnej wiatrów przestrzeni,
Jak król tym stepom panował?

Niewiem!... lecz gdybym miał takie loty,
I bystre jak orzeł oko,
Jakżebym cudne widział istoty,
Jakżebym sięgał wysoko!

Wyżej i wyżej — w ten świat bym wkroczył,
Gdzie ledwie rozum nasz sięga;
Tambym, promieniem myśli zatoczył
Nowe koło widnokręga.

Tambym... w tem orzeł, co w górze płynął
I wzrokiem cały step mierzył,
Myśląc żem zdobycz, skrzydła swe zwinął,
I z niebios ku mnie uderzył.

Lecz gdy się nasze oczy spotkały,
Odleciał z krzykiem i szumem;
Bo się bał walczyć orzeł, choć śmiały
Z istotą — wyższą rozumem.




III.
KURHANY.


Choć okiem sięgniesz daleko, głucho na stepów równinie,
Bo tylko natury głos, cicho rozlega się tam;
Głos ten, z wiosną się budzi, błąka się w stepach i ginie,
Gdy mroźnej jesieni dzień, do czasu zbliży się bram.
Ale na stepie samotnym, wznoszą się liczne kurhany,
Pomnik ostatni to już, od dawna ubiegłych lat;
Kto tam w ich łonie spoczywa?... i kto je sypał — nieznany,
Bo znikłych pamiątka chwil, zwiędła na grobie jak kwiat.
Któż dziś te prochy milczące, z letargu pustyń obudzi?
Któż nam objawi ich sen, co tyle wieków już trwał?
Ach! któż teraz odgadnie, jakich to szczątki są ludzi?
Gdy czas rozsypał na pył, ostatnią cząstkę ich ciał.
Co ziemskie, ziemią się stało, do niebios wzleciał duch lotny...
Tak zniknął wątek i ślad, bo zgasły wieści i pieśń...

Gdy dzieje patrzą i milczą, gdy milczy kurhan samotny,
Poeto!... twój to jest świat... wszak masz popioły i pleśń.




IV.
KWIATEK.


Ja

Z kąd kwiatku w tak dzikiej zjawiłeś się stronie?
Tu ciebie sam oddech zabije lodowy;
Z kąd powiedz, z kąd wziąłeś, te farby, te wonie
Tak różne od braci stepowej?

Kwiatek.

Z dalekich wybrzeży, z cieplejszej krainy,
Porwała mnie burza i skrzydłem swem lotnem,
Przeniosłszy przez błonia, ogrody, doliny,
Rzuciła na stepie samotnym.

Mnie w domku rodzinnym kołysał koleją
To złoty motylek, to zefiru tchnienie;
A teraz sam jeden ja walczę z zawieją,
Przez puste szumiącą przestrzenie.

Tu, chwasty mnie głuszą, a trawy wysoko,
Gęstem się nademną spajają sklepieniem;
Ja trawy przebijam, by zwrócić me oko
Za słońca ostatnim promieniem.


Tu, stepów murawa jest moją pościelą,
Ranek mnie nie wita rosą, ale szronem,
A krople sperlone już wcześnie się bielą
Na czole, ku ziemi schylonem.

I czuję, — jak coraz gwiazdki moje bledną,
Schną listki, padają; wiatr rwie ich i pędzi...
O! jeśli tu zginę!... życzenie mam jedno,
Niech w twojej nie zwiędnę pamięci.
1837 r.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Gustaw Zieliński.