Na zgon Ypsylantego

<<< Dane tekstu >>>
Autor Karol Antoniewicz
Tytuł Na zgon Ypsylantego
Pochodzenie Poezye O. Karola Antoniewicza T. J.
cykl Pieśni, piosenki
Redaktor Jan Badeni
Wydawca Spółka Wydawnicza Polska
Data wyd. 1896
Druk Drukarnia «Czasu»
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały cykl
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

NA ZGON YPSYLANTEGO[1].

M

Mieczem zemsty uzbrojona
Wolność szukając schronienia,
Od brzegów Ebru pędzona
Obrała Grecyi cienia.
Promień błysnął, płomień święty,
O Tajgetu śnieżne szczyty
Głos wolności brzmi odbity.
Ostre zewsząd zbroje błyszczą,
Już się mieczów lśnią tysiące,

Przed ich blaskiem gaśnie słońce;
Kule jęczą, strzały świszczą,
A wolności sztandar krwawy
Wskazuje drogę do sławy!
Wśród szczęku broni lutnie zabrzmiały,
Dawne w Helenach wzbudzając zapały.
Rigas! twe pienia z głębi duszy płyną!
Tyś padł nieszczęsny, padł ofiarą zdrady,
Lecz twoje hymny wiecznie nie zaginą,
Wolność je chronić będzie od zagłady!




Ciężkie kajdany niewoli nie brzęczą,
Z niebios na ziemię zeszła wolność święta;
Pod jarzmem strasznem Heleny nie jęczą,
Ręką zwycięską potargali pęta.
Słyszysz te krzyki, radosne odgłosy?
Grecy-to, Grecy mściwe niosą ciosy!

Długo pod cieniem laurów ojczystych
Życie spędzali w niewoli,
Długo po falach płynąc przeźroczystych
Nucili piosnkę niedoli.
Łzą krwawą własną zraszali ziemię,
Gdzie niegdyś możne wzrosło ojców plemię.




Przez góry, lasy i bory
Lecą do boju waleczni rycerze;
Słońce się łamie o czarne puklerze,

Pod dzielnym jeźdźcem rży rumak skory.
Lśnią się w powietrzu oręże,
A na sztandarze widać trzy kolory,
Który jak żagiel nad morzem rozpięty,
Wskazuje mężnym znak zbawienia święty.
«Hoc signo vinces. Tym znakiem zwyciężę.»

Z krzyżem na czapkach i w czarnym ubiorze
Młódź grecka wita wschodzące im zorze.
Lecz któż ten jeździec na czele orszaku,
Co się na karym unosi rumaku,
Oręż błyszczący silną dłonią ściska,
Ogień zwycięski z czarnych ócz mu błyska.
Nim na ojczyste on przepłynął brzegi,
Znały go niegdyś rosyjskie szeregi.
Wśród szczęku broni wzrastał umysł męski,
Błysnął pod Dreznem, orężem zwycięski.





Wiedniu! w twych murach powstał święty związek.
Co wieniec z laurowych płatając gałązek,
Szczątki heleńskiej sławy chciał ocalić,
Skrę w mężnych sercach gasnącą rozpalić,
Gęstą zerwawszy zasłonę ciemnoty,
Dawny Helenom przywrócić wiek złoty,
Za godło sowę obrawszy i węża.
Myśl wzniosła, godna tak wielkiego męża,
Zgasłe po świecie rozniosła nadzieje.
Zbladłe Helenom słońce już jaśnieje!




O jakże zdradne są losów koleje,
O jak niepewne, o jak czcze nadzieje!
Ciemna zasłona kryje wyrok Boga.
Uderzył piorun, wyje burza sroga,
Kwiat greckiej młodzi przed czasem opada,
Na polu chwały śmierć usiadła blada;
Wśród strasznych jęków i głosów żałoby
Zimne Helenom wykopała groby.
Chorągiew czysta krwią Greków oblana
Chwieje się, pada pod mieczem tyrana.
Żołnierz znak krzyża przyciska do łona,
Wznosi wzrok w górę i ze łzami kona
Krew się Helenów tu strumieniem leje.

Dragoszan! łudzące zniszczyłaś nadzieje!
Zimna natura krwawo zapłakała,
Gdy śmierć twe pola trupami zasłała.
O ziemi święta nieszczęsnych pamiątek,
Tutaj klęsk Greków, tutaj, był początek!

Przywdziej żałobę, przywdziej, Grecyo cała,
Niech czarna naga wskaże żal głęboki,
Pod znakiem krzyża płyną łez potoki,
Zgasła twa gwiazda, ach, zgasła na wieki!
Zginął od brzegów ojczystych daleki
Ten, co na czele mieszkańców Mołdawy
Wskazał Helenom pierwszy drogę sławy;
Co oręż zemsty w mężnej podniósł dłoni,
Wzywał Helenów wpośród szczęku broni,
Aby zelżywe skruszywszy kajdany,
Ziemi ojczystej zagoili rany;

A otoczony walecznym orszakiem,
Zwyciężał świetnie pod zbawienia znakiem.

Padł Ypsylanty nie na polu chwały!
Gdy jego słońce kryło się za skały,
Do swej ojczyzny wyciąga ramiona,
Żegna swych braci i ze łzami kona.

Laur nie okwiecił bohatera skroni,
W łzach i rozpaczy spędzał dnie w żałobie;
Cudzy go naród w zimnym złoży grobie,
Helas zdrętwiałej nie ściśnie mu dłoni.
Przywdziej żałobę, przywdziej, Grecyo cała,
Burza szczyt lauru twojego złamała.




Już na zachodzie krwawo zaszło słońce,
Gotyckie okna jaśnieją płomieniem,
A pod milczącem świątyni sklepieniem
Jaskrawych świateł błyszczą się tysiące,
Jak blade gwiazdy drżą w pochmurnej nocy.
Licznie zebrani w przysionku kościoła
Kapłani korne nachylają czoła,
twórcy wiecznego błagając pomocy.
Grobowym głosem biją z dzwonnic dzwony;
U stóp ołtarza do Pana nad pany
Już się podnoszą kadzideł tumany,
Organy jękły posępnemi tony,
Martwe rycerza tu złożono zwłoki.
Lud zgromadzony k’ ziemi schyla oczy,
Żal wszystkich serca ogarnął głęboki,

Po bladych licach łza się ciężka toczy.
Obrazie smutku, rozpaczy widoku!
Mężny obrońca ojczyzny nie żyje,
To wielkie serce już więcej nie bije.
Płomień zdmuchnęła śmierć w błyszczącem oku,
Czarna zasłona te szczątki pokrywa,
Krzyż, znak zbawienia, trzyma na swem łonie,
A ten, co błysnął ku kraju obronie,
Przy jego boku wierny miecz spoczywa.

......Z nachylonem czołem
Grecy znak krzyża otoczyli kołem.
Na krzyżu wieniec grobowy zwieszony,
Łzami heleńskiej dziewicy zroszony.
Przerywa ciszę głos ciężkiej żałoby;
Echa jęknęły między głuche groby:
Panie, co rządzisz na ziemi i niebie!
Ty życia jasne rozpala z pochodnie,
Ty tchem wszechmocnym gasisz je łagodnie.
Kornemi modły dziś błagamy Ciebie,
Rycerza wiary przyjm do Twojej chwały.
O! Boże wieczny, Boże nieskończony,
Tyś w naszych sercach obudził nadzieje.
Dzisiaj Helenów męstwo już się chwieje;
Od Ciebie, Panie, czekamy obrony,
Przed Tobą korne schylamy kolana!
Tyś w nasze dłonie miecz karzący wcisnął;
Gdy na sztandarze znak zbawienia błysnął,
Powiewał groźnie nad głową tyrana,
Tyś kruszył długiej niewoli kajdany,
Pod znakiem krzyża Tyś dawał zwycięstwo;

Tyś w naszych piersiach wzbudził przodków męstwo,
Helenów ciężkie Tyś zagoił rany.

Panie! dziś Twojej błagamy pomocy,
Ty wskaż nam drogę w pośród ciemnej nocy.
Niechaj z ponika wyschły zdrój wytryśnie,
Niechaj Twa lampa na niebie zabłyśnie.




Pan swoich wiernych ratuje w potrzebie,
Pan miecz wolności trzyma w swojej dłoni.
Waleczni Grecy, bierzcie się do broni,
Gwiazda nadziei już zeszła na niebie!

1 Marca 1823.







  1. Aleksander Ypsylanty, potomek znakomitego rodu, wywodzącego swój początek od cesarzów greckich, urodził się 12 Grudnia 1792 roku. Dziecinne lata spędził w Kijowie, później udał się do Petersburga i wstąpił w szeregi gwardyi cesarskiej. W Wiedniu mianowany pułkownikiem i adjutantem cesarza Aleksandra I. W roku 1817 dowódcą huzarów ze stopniem jenerał-majora, 1821 stanął na czele Greków, pragnących zrzucić jarzmo niewoli. Po nieszczęśliwej bitwie pod Dragoszanami, schronił się do Austryi, gdzie go ujęto i odesłano do twierdzy Teresienstadt w Czechach. W roku 1827 uwolniony za wpływem Rosyi, w parę miesięcy potem umarł w Wiedniu 31 Stycznia 1828 r.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Karol Antoniewicz.