[193]NAD MORZEM.
I
Kwitnąca gałęź niesie zdala
Na srebrnym grzbiecie morska fala —
Gałęź, co kwitła kędyś w sadzie,
Dziś na wybrzeża piasku kładzie
I, zostawiwszy ją, odpływa
Szumiąca fala srebrnogrzywa...
I oto zwiędnie tu i zginie,
A do swej ziemi nie odpłynie...
Skrzydłami wichru raz strącona
Na tej słonecznej plaży skona,
Od ojczystego drzewa zdala,
Gdzie ją zaniosła morska fala...
Czasem, jak gałęź taką — duszę,
Zwichniętą w losów zawierusze,
Wicher na smutku rzuca morze,
Gdzie dla niej szczęścia gasną zorze
I gdzie, powoli schodząc, blada,
Wieczna ponad nią noc zapada...
II.
Widzę ją zawsze... Tu przychodzi
Na wywróconej siadać łodzi
I patrzy w dal bezmierną, siną,
A hulający nad głębiną
Wiatr — skrzydłem swem jej czoło chłodzi..
I zadumana — godzinami
Wytęża wzrok swój i ze łzami
Spogląda w przestrzeń, a gdy nagle
Na widnokręgu ujrzy żagle —
Rękami je ku sobie mami...
[194]
I nie wiem, kto jest ona? Po co
Przychodzi marzyć tutaj nocą?
I czemu tak, jak widmo, blada
Na wywróconej łodzi siada,
Kiedy się fale w słońcu złocą?...
I nie wiem, gdzie jej domu wrota,
Ani znam smutek, co nią miota —
Może to dusza jest mi krewna,
Może tych morskich wód królewna,
A może — moja to tęsknota?...
Zdzisław Dębicki