Nasi okupanci/Lekarze mają głos
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Nasi okupanci |
Wydawca | Bibljoteka Boya |
Data wyd. | 1932 |
Druk | Drukarnia T-wa Polskiej Macierzy Szkolnej |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
PODKREŚLAŁEM przy innej sposobności przyczyny, dla których tygodnik literacki godzi się otwierać przygodnie swoje łamy dla kwestyj napozór obcych literaturze. Skoro żyjemy w takich stosunkach, że nawet czasopisma społeczno-lekarskie uchylają się od swobodnej dyskusji w pewnych sprawach, sądzę iż, przerywając to milczenie, Wiadomości Literackie spełniają misję obywatelską. Dlatego też pragnę zwrócić tutaj uwagę — wszystkich, ale lekarzy w szczególności, — na pracę doc. dr. Lorentowicza p. t. O sposobach zapobiegania ciąży; mianowicie dlatego, że, ze względu na oficjalne stanowisko uniwersyteckie autora, praca ta stanowi niejako przełom w ustosunkowaniu się naszego świata lekarskiego do tej sprawy.
A głos lekarzy jest tu szczególnie ważny. Bez względu na to czy poradnie Świadomego macierzyństwa będą się mnożyły, i w jakiem tempie, zawsze — zwłaszcza na prowincji, w szpitalach, w kasach chorych — lekarze pozostaną naturalnemi ośrodkami w tej dziedzinie higjeny, a od ich oświecenia, od ich poglądów, od ich dobrej woli zależeć będą losy miljonów kobiet, dzieci i rodzin.
Dotąd, stanowisko lekarzy w kwestji zapobiegania ciąży było — zwłaszcza w stosunku do klas ubogich, najbardziej tego potrzebujących, — przeważnie negatywne. Wynikało to z sugestji wielu fałszywych pojęć, które zaledwie teraz — w ogniu dyskusji — zaczynają się przejaśniać; ale — powiedzmy wręcz — wynikało to również z ich niedostatecznej wiedzy w tej dziedzinie. Studja lekarskie na naszych uniwersytetach nie zajmowały się zupełnie środkami zapobiegawczemi; przemilczały wstydliwie i godnie ten dział higjeny, mimo że lada student wylicza przy egzaminie szereg okoliczności, — bodaj czysto lekarskich, — w których ciąża jest niebezpieczna i niepożądana. Faktem jest, że pod niechęcią lekarzy do udzielania porady w tej mierze, krył się często zupełny brak doświadczenia i maskowana powagą bezradność.
Doc. Lorentowicz stwierdza ten brak przygotowania i stara się go wyrównać szczegółowym wykładem o środkach zapobiegawczych. (Dobre i to, choć nie zastąpi kursu praktycznego). Zarazem, dr. Lorentowicz stawia zasadę, że, wobec naporu zagadnień życiowych, — nędzy, bezrobocia, degeneracji rasy, rosnącej plagi poronień, — a także wobec doniosłych przemian obyczajowych w dziedzinie seksualnej, zachodzi dla lekarzy konieczność »poddania rewizji dotychczasowych poglądów na środki zapobiegawcze«.
Nie może się utrzymać — mówi dalej — negatywne stanowisko lekarza, oparte na fałszywych pojęciach o »godności stanu«. W każdym wypadku zwrócenia się pacjentki z prośbą o zalecenie środka ochronnego, lekarz powinien sumiennie i życzliwie rozważyć motywy konieczności ograniczenia potomstwa... Szorstka, bezwzględna odmowa oddaje kobietę w ręce partaczy i szarlatanów... Nie wystarcza również powiedzieć chorej: »pani musi się starać o to, aby nie zajść w ciążę«. Jeżeli lekarz uzna, że podane motywy zasługują na uwzględnienie, powinien nietylko wskazać najodpowiedniejszy środek ochronny, ale nauczyć chorą posługiwać się nim... »Wobec beznadziejności walki z poronieniami zbrodniczemi, dopóki społeczeństwo i państwo nie roztoczy należytej opieki nad ciężarną matką i dzieckiem, a zwłaszcza matką i dzieckiem nieślubnem, dopóki państwo i obywatele nie wezmą na swoje barki ciężaru wychowania liczniejszego potomstwa rodzin niezamożnych, dopóty polecenie środków zapobiegawczych zajściu w ciążę musimy uznać za celowe, słuszne i pożądane«.
Oto wypowiedź jasna i kategoryczna.
Jeszcze jedno godne jest uwagi w tej broszurze. Mianowicie doc. Lorentowicz stwierdza, że o ile encyklika papieska z r. 1930 (Casti connubii) bezwarunkowo i bez wyjątków — nawet gdy chodzi o życie matki — potępia i odrzuca przerywanie ciąży, o tyle w sprawie zapobiegania ciąży taż sama encyklika przechyla się ku liberalizmowi. Doc. dr. Lorentowicz cytuje jej autentyczny tekst, mówiąc: »co dla interesującej nas sprawy ma duże znaczenie, encyklika uznaje wskazania społeczne i eugeniczne dla zapobiegania ciąży: »Wolno natomiast i winno się mieć na względzie to wszystko co przemawia za indykacją społeczną i eugeniczną, byleby się to osiągało środkami dozwolonemi, uczciwemi i w słusznych granicach.« (str. 39 polskiego przekładu encykliki).
Jeżeli interpretacja doc. Lorentowicza jest trafna, wynikałoby z niej, że prowadzona u nas przez pewne sfery akcja przeciw idei Świadomego Macierzyństwa niema żadnego autorytatywnego uprawnienia, sprzeczna jest z humanitarnemi intencjami papieża i stanowi jedynie etap samowolnej i egoistycznej walki naszego kleru o straszliwy »podatek obrotowy« od rodzących się daremnie i mrących masowo dzieci.