<<< Dane tekstu >>>
Autor Pietro Cossa
Tytuł Neron
Pochodzenie Obraz literatury powszechnej, tom II
Wydawca Teodor Paprocki i S-ka
Data wyd. 1896
Druk Drukarnia Związkowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Kazimierz Kaszewski
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Neron.
Jestto właściwie nie dramat, lecz obraz dramatyczny (w 5 aktach), odsłaniający na tle zdziczałych obyczajów Rzymu moralną fizyognomię Nerona, na którą składają się: wyrafinowane okrucieństwo despoty i rozpusta, tchórzowstwo i maniactwo artystyczne, a wśród tego wszystkiego od czasu do czasu jakiś przebłysk szlachetniejszych porywów duszy, karmionej niegdyś naukami Seneki. Wielką nad nim władzę ma wyzwolenica Aktea, dla której czuje on jakiś respekt mistyczny, że nawet ręki na nią nie podniesie; ale i ona napróżno stara się go skierować do szlachetniejszego trybu życia, do zajęcia się sprawami państwa. Tymczasem z Galii dochodzą wieści o burzeniu się legionów. Przestrasza to Nerona, ale nie przeszkadza bynajmniej zająć się tancerką grecką, Eklogą, którą w swoim pałacu osadza, i oddawać się nocnym pohulankom. Raz w czasie takiej swawoli, ścigając Varonillę, córkę jednego z zamordowanych patrycyuszów, zapędza się w towarzystwie błazna swego Menekratesa aż do podmiejskiej tawerny Mucrona, gdzie właśnie grają w kości aktor Newiusz, gladyator Petroniusz, handlarz niewolników Naso i setnik legionistów Icelus. Ci ujmują się za ściganą dziewicą; powstaje kłótnia i Petroniusz powala Nerona na ziemię.
Scena 6 aktu II. Ciż i Aktea z pretoryanami.

Aktea  (wpadając). Tu! pretoryanie! ratujcie cesarza!
Mucro.  To cesarz?
Inni.  Nero!
Menekrates  (głęboko odetchnąwszy). Toż w porę się zdarza.
Nero  (żywo powstaje na nogi; wszyscy odstępują z wrażeniem).
Tak, jam jest Nero... Coście oniemieli!
Niespodzianka niemiła, bo twarz wam się bieli.
Jasne jak słońce, co przyświeca światu,
Żeście tu wszyscy przeciwko mnie wszczęli
Tysiąc zniewag majestatu. (Konsternacya ogólna i milczenie).
Ja zaś, stróż prawa surowy,
Powinienbym liktorom oddać wasze głowy, (milczenie wciąż)
Ale łaskawość ja nad wszystko cenię
I udzielam przebaczenie!

(Na znak Nerona Vinucius i pretoryanie wychodzą z gospody).

Menekrates.  A podszczuwacze śmią bredzić w szale,
Że Nero nie jest wspaniałym wcale.
Nero  (do Petroniusa). Tobie, szczęśliwy starcze, w pamięci zostanie
Zwycięskie z cesarzem spotkanie.
Upadku mego tyś był sprawcą i świadkiem...

(Z komiczną zarozumiałością).

Choć się to stało więcej przypadkiem.
Petroniusz.   Wyznaję szczerze,
Iż, wiedząc, że się z cesarzem mierzę,
Byłbym się zachował biernie.
Nevius.  Ja zaś zwycięstwu radbym był niezmiernie.
Nero.  Co cię tak mówić ośmiela?
Menekrates.  No, posłuchajmy obywatela!

Nevius  (podchodzi bliżej i śmiało staje przed Neronem).
Ty do pochlebstw służebnych nawykłeś od młodu,
Zepsuli cię sprzedajni nikczemnicy grodu,
Więc słowo moje nie ku twej pochwale
Zabrzmi w uszach twych nowo, zuchwale,
I może błogosławić nie będziesz przygody,
Co cię przywiodła za próg tej gospody.
Ty, siedząc w pysze na wszechwładnym tronie,
Z ludzi i bogów drwisz sobie, Neronie;
Na krzywdy drugich jesteś jak z głazu,
Podobien do tego obrazu,
Co stoi przed twym domem, obojętny, cichy,
W promieniach sztuki i pychy.
Trazeasz, starzec ów świetnej pamięci;
Pamiętasz go? Ofiara twej krwiożerczej chęci...
Gdy doń setnik z wyrokiem senatu wyrusza,
Spokojnie wtedy słuchał mistrza Demetryusza...
Gdy oznajmiono mu ten wyrok dziki,
Krewni, domowi wraz wznieśli okrzyki.
Byłem i ja tam, łzy mi się sączyły;
On jeden milczał i zdał się wesoły,
Uściskał córkę, umarłą na poły,
I potem kazał przeciąć sobie żyły.
Wszyscy śmiertelną cierpieliśmy mękę.
On kilka kropel krwi wziął w drżącą rękę,
Na ziemię rozlał na cześć Jowiszowi
Wybawcy, — i rzekł do nas: „Bądźcie zdrowi!
Ciężkie to czasy, aby było lepiéj,
Niech silny przykład duszę waszą krzepi“.
Cóżeś skorzystał z tych słów Trazeasza?
Gdzie są swobody, gdzie jest godność nasza?
Patrycyuszowskich ty rodzin ostatki
Dobijasz; synów boją się mieć matki,
Bo ich los ojców i braci przestrasza;
Śród plebejuszów znów twoi siepacze
Sieją bezkarnie ucisk i rozpacze.
Pomnij, że ucisk nienawiść wyradza,
A w jej uścisku pęka wszelka władza,
Dalekonośne są głosy ofiary
I przywołują dzień kary.

Nero  (uważnie wysłuchawszy mowy Neviusa, zwraca się do Menekratesa).

To mi artysta z duszy i ciała!
Głos śliczny, dykcya wspaniała, (do Neviusa)
Słuchaj, ja często sam się w domu biedzę,
Otwieram ci go jako koledze,
Bo i ja także jestem artysta;
Więc jeden z drugim, coś się skorzysta.

A przy Sofoklu i przy Homerze
Kto wie, może się i na przyjaźń zbierze.

(Osłupienie wszystkich, a w szczególności Neviusa).

Lecz gdzież to moja piękność spłoszona?
Czemu się kryjesz? Rzuć bojaźń swą.
Jam nie niewolnik; pójdź w me ramiona.
Varonilla.  Odstąp odemnie! ciebie czuć krwią.
Menekrates.  Bajka! tożeśmy widzieli,
Jak wyszedł prosto z kąpieli.
Varonilla.  Krew, co cię plami, wnętrze me porusza:
Ja jestem córką Longina Kasyusza.
Nero.   Fatalność! Córka?...
Menekrates  (do siebie).Nero coś wzruszony (do Nerona)
Kto wie, czy jego córka; może tylko żony.
Nero.   Ja boleść twoją rozumiem i dzielę,
Ale oświadczam ci śmiele,
Biedna dziewico, że w zajściu tem całem
Udziału żadnego nie brałem.
To ojcowie z senatu tak praw moich strzegą.
Gorliwość często sroga, nieodzowna zawsze, (do Neviusa)
Wszak prawda, mój dzielny kolego? (do Varonilli)
Lecz mówiąc z tobą, czuję napady łaskawsze,
Łaskawość nawet we mnie wzmaga się szalenie:
Wracam ci ojcowskie mienie.


W akcie III-cim przestrzega Nerona astrolog Babilius. Wróżby jego przerażają go na razie; rzuciwszy jednak okiem na statuę Eklogi, którą sam wyrzeźbił, zapomina o nich. W tym stanie zastaje go Ekloga.

Ekloga.  O jedną łaskę chcę prosić cezara.
Nero  (skwapliwie). Co chcesz, o wszystko cezar się postara.
Chcesz-li prowincyi? wydrę ją światu.
A może wznieść cię do konsulatu?
Myśl doskonała! Od czasów Augusta
Mniej więcej lista konsularna taka:
Mieliśmy głupców mnóstwo, jednego oszusta,
Dwóch bohaterów, jednego rumaka.
Dodamy jeszcze kobietę i będzie.
Ekloga.  Rządów prowincyi nie mam ja na względzie.
Nero.  Udział twój lepszy: ty rządzisz Neronem.
Ekloga.  Tyś mnie obdarzył niewolnic gronem,
A wszystkie ładne i młode...
Nero.  Więc co?
Ekloga.  Chciałabym dać im swobodę:
Lecz czy nie jestem zanadto śmiała?
Nero.  Com dał, to twoje. Jak chcesz, używaj mych darów,
Choćbyś je nawet marnować miała...
Ekloga.  Oto najmilszy mi z twoich darów.

Nero.  Więc naszyjnika z drogich kamieni
Pieszczotka moja wcale nie ceni,
Który przysłałem wczoraj?
Ekloga.  Neronie,
Czyż go nie widzisz na mojem łonie?
Nero.  (dotykając naszyjnika). Dziwny zbieg! kiedyś spodobał się on
Poppei, jednej z mych żon.
Ekloga.  Którą zabiłeś... Biedna dziewica!
Nero.  Lecz ją kochałem wiernie cztery doby.
Ekloga.  (zdejmuje pogardliwie naszyjnik i rzuca na ziemię).
Nie chcę po zmarłej ozdoby.
Nero.  Boisz się, by zazdrośnica
Nie wyciągnęła aż z piekieł dłoni,
By zdjąć, co niegdyś należało do niej?
Ekloga.  Nie; lecz to wróżba niemiła.
Nero.  Odpędź ją tedy i potańcz.
Ekloga.  Nie mogę.
Wspomnienia twoje znękały Eklogę;
Dziś już nie będę tańczyła.
Nero.  Niech nie dotyka umarłego świata
Duch, który młode ożywia lata.
Moje uczucie wróżbą niech ci będzie miłą.
Ekloga.  Tyle go przedtem kobiet dzieliło!
Nero.  Żadna nie była tak w powab bogata
I nie kochała mnie tak, jak chciałem.
Zaśmiej się, zaśmiej boskiemi oczęty,
Zawróć mi głowę miłosnym szałem! (podchodzi zblizka)
Dobrze, iż zdjęłaś z szyi dyamenty,
Przybyło miejsca: tę białą szyję
Pocałunkami gęściej okryję.
I proszę! jak mi to snadnie
Dać znak — i szyja ta spadnie!
Ekloga.  (odbiegając od niego). Jakiżeś straszny !...
Nero.  Jakiżem szczery!
Ekloga.  (oddalając się coraz bardziej). Myśl twoja zimna, jak ostrz siekiery!
Nero.  Nie bój się; tego ja nie uczynię:
Za znak mej mocy przyjmij jedynie
Te słowa moje. Słowem czy giestem
Przy tobie ciągle zmuszony jestem
Wspominać sobie, że światem władam,
Ja, co pod spojrzeniem twojem upadam,
Ja, co twą wolę pełniąc jedynie,
Ślepo ulegam słabej dziewczynie...
Gdy wspomnę o tem, zakipi krew
I miłość zmienia w gwałtowny gniew,
Że zaś, by go powściągnąć, sił za mało mam,
To radbym wnętrze twoje rozedrzeć i tam

Poszukać: jaka przyczyna
Jest, że twa piękność do nóg mnie ugina...
(K. Kaszewski).


W akcie IV. Aktea, zazdrośna o Nerona, którego kocha pomimo całej jego nicości, truje Eklogę podczas zbytkownej uczty, a wiadomość o wybuchu powstania w samym Rzymie rozprasza biesiadników. Aktea radzi Neronowi, ażeby unikając poniżenia, które go czeka niezawodnie, odebrał sobie życie i ocalił w ten sposób godność cesarza rzymskiego; ale Neron z przerażeniem i wstrętem odpycha podawaną sobie truciznę. W akcie V Neron, zmuszony do ucieczki, znajduje chwilowe schronienie w nędznej chacie wyzwoleńca Faona. Tu, gdy po krótkim, gorączkowym śnie budzi się, dowiaduje się, że jest ścigany. Aktea, która go nie opuszcza nawet teraz, znowu radzi mu umrzeć śmiercią godną Rzymianina i dla zachęty sama się przebija sztyletem. Neron wszakże dopiero wtedy decyduje się na ten krok rozpaczny, gdy pościg otacza już jego schronienie i drżącą ręką przy pomocy Faona przerzyna sobie gardło.
»Nerona« spolszczył K. Kaszewski (Ateneum r. 1878 t. III.).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Pietro Cossa i tłumacza: Kazimierz Kaszewski.