Nieśmiertelny (Negri, 1901)

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ada Negri
Tytuł Nieśmiertelny
Pochodzenie tomik Burze
ze zbioru Niedola. Burze
Wydawca nakładem Bronisława Natansona
Data wyd. 1901
Druk W. L. Anczyc i sp.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Maria Konopnicka
Źródło Skan na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

NIEŚMIERTELNY.

Chcę żyć! W mej wiosny krasie chce żyć wiecznie młody!
Odkwiecić z róż, w swym locie, chcę wszystkie ogrody!
Chcę kochać, śmiać się, szaleć, wdychać kwiatów wonie,
Chcę upoić nektarem nieśmiertelnej sławy
Młodość mą, jak ptak lotną, a świeżą jak trawy,
A czystą — jak morza tonie!

Odtrącam ciebie, śmierci! Kocham płomień, wodę,
Kocham ziemię, co łono gorące i młode
Podaje pocałunkom jasnych słońca grotów...
Tę kuźnicę tytanów, gdzie wieczne olbrzymy,
W pracy swojej bezkresnej żar niecą i dymy,
Z epickim rozhukiem młotów!

Przez moje usta, które piją wiosny wonie,
Przez krew wrzącą i żartką, co mi w żyłach płonie,
Przez żądzę szczęścia, rozkoszy, miłości,
Przez śmiech, z którego białość zębów moich błyska,
Przez tę moc tajemniczą, co prze mnie, naciska
Do czynu, w imię przyszłości;

Przez wszystko, co się rodzi i co w jutro wierzy,
Co trzyma sztandar siły na wichrów rubieży,
Co jasnym ideałom śmieje się, słonecznie,
Co łuną ognisk ducha świat cały oświeca,
Walczy, zwycięża, gaśnie, w popiołach skry wznieca —
O, losie, ja chcę żyć wiecznie!

Ku czci zdrowych muskułów, zmysłów, dzieł człowieka,
Ku czci mózgów, przez które prawdy płynie rzeka,
Ku czci szczęsnej miłości, pokoleń rodzicy,
Ku czci matek karmiących, ojców zlanych potem,
Ku czci grodów, gór, gajów, pól okrytych złotem
Kłosistych snopów pszenicy;

Ku czci ofiar ukrytych i wzniosłych obłędów,
Natchnień geniuszów, bicia serc i orlich pędów,
Ruchu, lotu, fal dźwięków i głosów tysiąca!
Ja śpiewam, śpiewam życia hymn dziki i wolny,
Hymn — silny jak mąż w boju, — prosty jak kłos polny,
A wieczny jak promień słońca!

— Cierpieć?... Lecz to żyć właśnie! Czuć zawrót, co bije
Do głowy, w ślepym spadku na łeb i na szyję,
Aż na dno, w przepaść bólu śmiertelną... aż na dno...
Słyszeć jak otchłań woła pogrzebowym spiżem,
Żółcią gasić pragnienie, łamać się pod krzyżem,
I skargą nie bluźnić — żadną!

A potem, nagle, ujrzeć promyczek maleńki,
Odrodzić się nadziei, odwadze — z tej męki,
W miłości wzmódz się, zolbrzymieć tym bólem,
Chwycić źdźbło życia, uczuć, jak w zmartwiałe ciało
Krew gorąca napływa swą falą wspaniałą,
I wskrzesnąć z Łazarza — królem!

Tym, co przed bojem bledną — otwarte Tajgety.
Tych, co słabi, ze świata zmywa woda Lety,
Mętnych i zimnych głębin fatalnym pogrzebem...
Przeklęty, kto się cofa i patrzy wstecz, w dzieje,
I jak cień niepewnego widma, tak się chwieje
Pomiędzy ziemią a niebem!

Ja wstępuję na szczyty, nad alpejskie śniegi!
Za mną — wolnych i wiernych i silnych szeregi
Na wyżyny wstępują pewną, śmiałą nogą...
Tam, w słońca blasku, jasnym sztandarem powiewam,
I tryumf życia głoszę, i zwycięztwo śpiewam
Tych, którzy umrzeć — nie mogą!




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ada Negri i tłumacza: Maria Konopnicka.