Niebezpieczne związki/List LXXXIV

<<< Dane tekstu >>>
Autor Pierre Choderlos de Laclos
Tytuł Niebezpieczne związki
Wydawca E. Wende i Spółka
Data wyd. 1912
Druk Drukarnia Narodowa
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. Les Liaisons dangereuses
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
LIST LXXXIV.

Wicehrabia de Valmont do Cecylii Volanges.

Widziała pani, jak wszystko spiknęło się wczoraj przeciwko nam. Przez cały dzień nie miałem sposobu oddania pani listu, który miałem dla niej; nie wiem, czy dzisiaj powiedzie mi się lepiej. Lękam się zaszkodzić pani, rozwijając w tej mierze więcej zapału niż zręczności; nigdybym sobie nie przebaczył nieuwagi, która stałaby się tak zgubną dla pani, a zarazem, czyniąc cię nieszczęśliwą na całe życie, wtrąciłaby w rozpacz mego najlepszego przyjaciela.
Mimo to, wiem co to niecierpliwość miłości; czuję jak musi być przykro, w położeniu pani, znosić opóźnienie jedynej pociechy, jakiej możesz kosztować w tej chwili. Toteż, łamiąc sobie głowę nad środkami usunięcia przeszkód, znalazłem sposób, którego wykonanie, przy pani dobrej woli, nie przedstawiałoby trudności.
Zdaje mi się, o ile zauważyłem, że klucz od pani pokoju, wychodzącego na korytarz, spoczywa zawsze na kominku u mamy. Wszystko byłoby łatwem, pojmuje pani, gdybyśmy mieli ten klucz; w braku tego, gotów jestem postarać się o duplikat. Aby to uzyskać, potrzebowałbym jedynie mieć tamten na jakie dwie godziny do rozporządzenia. Przypuszczam, że znajdzie pani z łatwością sposobność usunięcia go na czas tak krótki: aby zaś nie spostrzeżono tego braku, dołączam tutaj mój własny klucz. Jest dosyć podobny na to, aby zamiana nie wydała się, o ile go ktoś nie spróbuje; tego zaś nikt nie będzie czynił. Musi tylko pani przywiązać do niego wstążeczkę, niebieską i spłowiałą, taką, jaka jest przy kluczu od twego pokoju.
Trzeba się postarać, aby mieć ten klucz na jutro lub pojutrze w porze śniadania. Wtedy najłatwiej mi go doręczyć. W ten sposób będzie mógł powrócić na swoje miejsce przed wieczorem, kiedy mama pani mogłaby nań właśnie zwrócić baczniejszą uwagę. Postaram się go oddać pani w chwili obiadu, jeżeli się nam uda porozumieć.
Wiesz pani, że kiedy się przechodzi z salonu do sali jadalnej, pani de Rosemonde idzie zawsze na ostatku. Ja podam jej rękę. Pani postara się ociągać przy swoich krosienkach lub też upuści coś na ziemię, tak, aby pozostać w tyle: wówczas możesz z łatwością wziąć odemnie klucz, który będę trzymał w ręce za sobą.
Skoro go już będziesz miała, wówczas trzeba dla niepoznaki podejść do staruszki z jakiemś zapytaniem lub pieszczotą. Gdyby przypadkiem miała pani upuścić ten klucz, proszę nie tracić spokoju, udam, że to ja i odpowiadam za wszystko.
Ten brak zaufania jaki okazuje pani twoja matka i postępowanie jej tak surowe usprawiedliwiają najzupełniej ten mały podstęp wojenny. Zresztą jest to jedyny sposób, aby móc dalej odbierać listy od Dancenyego i pisywać do niego. Każdy inny środek jest istotnie zbyt niebezpieczny i mógłby was oboje zgubić bez ratunku, tak iż nie miałbym odwagi narażać was na to.
Skoro raz staniemy się panami klucza, trzeba będzie jeszcze zabezpieczyć się od skrzypienia drzwi i zamku, ale to już jest drobnostka. Pod tą samą szafą, pod którą włożyłem wówczas papier, znajdziesz pani obecnie oliwę i piórko, któremi nasmarujesz starannie zamek i zawiasy. Wystrzegać trzeba się plam, które mogłyby panią zdradzić.
Skoro pani przeczyta ten list, proszę, byś chciała odczytać go jeszcze, a nawet przemyśleć go dobrze, najpierw, ponieważ trzeba dobrze wiedzieć to, co się ma dobrze wykonać, następnie aby się upewnić, czy niczego nie przeoczyłem. Nie mając sposobności posługiwania się takiemi sztuczkami dla własnej potrzeby, nie posiadam w nich zbyt wielkiej wprawy: trzeba było tej żywej przyjaźni, jaką mam dla Dancenyego i sympatyi dla pani aby mnie nakłonić do takich środków, mimo ich całej zresztą niewinności. Nienawidzę wszystkiego, co ma cośkolwiek wspólnego z podstępem: to już jest w moim charakterze. Ale nieszczęścia wasze wzruszyły mnie do tego stopnia, że wszystkiego będę próbował, aby je złagodzić.
Domyśla się pani, że skoro raz już ta droga porozumienia będzie między nami ustalona, o wiele łatwiej będzie mi doprowadzić panią do widzenia się z Dancenym, czego on tak pragnie. Mimo to, niech mu pani nic jeszcze nie donosi o tem wszystkiem: powiększyłabyś jedynie jego niecierpliwość, a chwila nie jest jeszcze może tak bliska. Raczej, sądzę, należy ci ją uśmierzać, niżeli zaostrzać. Spuszczam się co do tego na pani zrozumienie. Do widzenia, moja piękna pupilko, bo jesteś wszak moją pupilką? Miej trochę sympatyi dla swego opiekuna, a przedewszystkiem bądź mu we wszystkiem posłuszną: tylko dobrze na tem wyjdziesz. Myślę o twojem szczęściu i bądź pewna, że znajdę w niem moje własne.

24 września 17**.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Pierre Ambroise François Choderlos de Laclos.