Niebezpieczne związki/List XVII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Niebezpieczne związki |
Wydawca | E. Wende i Spółka |
Data wyd. | 1912 |
Druk | Drukarnia Narodowa |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tłumacz | Tadeusz Boy-Żeleński |
Tytuł orygin. | Les Liaisons dangereuses |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Kawaler Danceny do Cecylii Volanges.
Pani! Zanim się oddam, nie wiem, jak mam to nazwać, szczęściu, czy też potrzebie pisania do pani, zaczynam od błagania, abyś raczyła mnie wysłuchać. Rozumiem, iż, odważając się na zwierzenie pani mych uczuć potrzebuję całej twojej pobłażliwości; byłaby ona zbyteczną, gdyby mi chodziło jedynie o usprawiedliwienie tego, co czuję. Czemże jest bowiem to wyznanie, jeżeli nie stawieniem ci przed oczy twojego własnego dzieła? I co mogę ci powiedzieć, pani, czegoby moje spojrzenia, moje wzruszenie, moje zachowanie się, moje milczenie nawet nie zdradziło ci wcześniej, nim ja się ośmieliłem to uczynić? I czemużbyś się miała gniewać o to uczucie, które ty sama obudziłaś? Natchnione przez ciebie, nie może ono być ciebie niegodnem: jeżeli jest płomienne, jak moja dusza, czyste jest tak, jak twoja. Czyż miałoby być zbrodnią to, iż umiałem ocenić twoją uroczą twarzyczkę, twe czarujące talenty, twój wdzięk nieodparty i tę wzruszającą niewinność, która dodaje nieporównanej ceny tym tak już cennym przymiotom? nie, z pewnością nie: ale, nie będąc winnym, można być nieszczęśliwym, i to jest los, który mnie czeka, jeśli ty, pani, odtrącisz hołd mego uwielbienia. Jestto pierwszy, jaki serce moje komukolwiek ofiarowało. Bez ciebie byłbym dotąd, nie powiem szczęśliwy, ale spokojny. Ujrzałem ciebie: spokój odleciał daleko odemnie, a szczęście tak niepewne. Mimo to, ty dziwisz się memu smutkowi; pytasz się o przyczynę; czasem nawet zdawało mi się, że dostrzegam, iż on i ciebie dotyka. Ach! powiedz słowo, a szczęście stanie się twojem dziełem. Ale, zanim je wypowiesz, pomyśl, że jedno słowo może również dopełnić miary mojego nieszczęścia. Bądź zatem władczynią mojego losu. Przez ciebie mogę być na wieki zbawionym lub przeklętym. W jakież droższe ręce mógłbym złożyć sprawę większej dla mnie wagi?
Kończę tak, jak zacząłem, odwołaniem się do twojej pobłażliwości. Prosiłem cię, abyś mnie wysłuchała; odważę się na więcej: błagam cię, byś raczyła mi odpowiedzieć. Odmówić mi, toby znaczyło pozwalać mi przypuszczać, że czujesz się obrażoną, zaś serce moje jest rękojmią, że mój szacunek dorównywa mojej miłości.
P. S. Gdybyś raczyła mi, pani, odpowiedzieć, możesz się posłużyć tym samym sposobem, którego ja użyłem, aby ci przesłać ten list; zdaje mi się zarówno pewny, jak dogodny.