Niebezpieczne związki/List XXXIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Niebezpieczne związki |
Wydawca | E. Wende i Spółka |
Data wyd. | 1912 |
Druk | Drukarnia Narodowa |
Miejsce wyd. | Lwów |
Tłumacz | Tadeusz Boy-Żeleński |
Tytuł orygin. | Les Liaisons dangereuses |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Markiza de Merteuil do Wicehrabiego de Valmont.
Z chwilą, kiedy obawiasz się dojść do celu, mój drogi wicehrabio, z chwilą, gdy twoim zamiarem jest dostarczyć broni przeciwko sobie, i nie tyle pragniesz zwyciężyć, ile walczyć, nie mam już nic do powiedzenia. Postępowanie twoje jest arcydziełem roztropności. Byłoby arcydziełem głupstwa w razie odwrotnego przypuszczenia; i, jeżeli mam być z tobą szczera, obawiam się, że ty ulegasz złudzeniom pod tym względem.
Nie to ci wyrzucam, że nie skorzystałeś z chwili. Z jednej strony nie jest mi wcale dość jasnem, czy ta chwila nadeszła: z drugiej, wiem dobrze, że wbrew przysłowiu, utraconą sposobność zawsze się da odzyskać, podczas gdy wszystko można zepsuć przedwczesnym pośpiechem.
Ale, czynem istotnie godnym uczniaka, jest to, iż puściłeś się na pisanie. Zechciej się tylko zastanowić trochę, dokąd cię to ma zaprowadzić? Czy może masz nadzieję przekonać na drodze argumentacyi tę kobietę, iż powinna ci się oddać? Zdaje mi się, że taka prawda może być jedynie odczuta, a nie dowiedziona i że, aby ją kobiecie narzucić, jedyną drogą jest wzruszyć ją, nie zaś rezonować: lecz i na cóżby ci się przydało, gdybyś ją i wzruszył swojemi epistołami, skoro nie będzie cię w tej chwili na miejscu, aby z tego skorzystać? Choćby nawet twoje piękne frazesy zdołały mocą nadprzyrodzoną wprawić ją w miłosne upojenie, czy pochlebiasz sobie, iż starczy tej mocy na to, aby, jeszcze przed wyznaniem, nie przyszła chwila opamiętania? Pomyśl, ile czasu potrzeba na napisanie listu; ile go upływa, zanim się dostanie do rąk odbiorcy; i zastanów się, czy zwłaszcza kobieta z zasadami, jak twoja święta, może hodować przez tak długi czas pokusę, którą stara się zwalczać wszelkiemi siłami?
Ten sposób może być skutecznym u dzieci, które, kiedy piszą kocham cię, nie wiedzą, że tem samem mówią jestem twoja. Ale rezonująca cnota pani de Tourvel zdaje się znać bardzo dobrze wartość i znaczenie wyrazów. Toteż, mimo przewagi, jaką uzyskałeś nad nią w waszej rozmowie, ona cię bije na głowę w swoim liście. A potem, czy wiesz co się dzieje? przez to samo, że ktoś się spiera, nie chce ze swego ustąpić. Siląc się na wyszukanie skutecznych argumentów, znajduje je wreszcie, wygłasza i później już się przy nich upiera, nie tyle dlatego, że są coś warte, jak aby nie zaprzeczyć samemu sobie.
Wreszcie, jedna uwaga jeszcze, której dziwię się, iż sam sobie nie uczyniłeś. Nie ma nic równie trudnego w miłości, jak pisać w sposób dający złudzenie prawdopodobieństwa: czyniąc to na chłodno, używa się niby tych samych wyrażeń; ale nie układa się ich jakoś tak samo, a raczej układa się je i to już wystarczy. Odczytaj swój list: jest w tem pisaniu jakiś porządek, jakiś ład, który zdradza cię przy każdem zdaniu. Chcę przypuszczać że twoja prezydentowa zbyt mało wyrobiona jest, aby się na tem poznać: ale cóż stąd? Wrażenie jest niemniej chybione. To wada wszystkich romansów: autor dobywa ostatniego tchu, aby się rozpalić, a czytelnik pozostaje zimny. Jedna Heloiza może stanowi wyjątek; toteż, mimo całego talentu autora, nigdy nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że tło tego romansu musi być prawdziwe. Całkiem co innego w rozmowie. Przyzwyczajenie modulowania głosu może dać jego brzmieniu akcenty uczucia: łatwość wylewania łez pomnaża jeszcze to wrażenie: wyraz pożądania mięsza się w oczach z wyrazem tkliwości; wreszcie mniejsza ciągłość ustnej rozmowy łatwiej pozwala przybrać ów ton pomięszania i nieładu, które są prawdziwą wymową miłości; przedewszystkiem zaś obecność kochanej osoby poraża zdolność zastanowienia i budzi w nas bezwiedną chęć uznania się zwyciężoną.
Wierzaj mi, wicehrabio: żądają od ciebie, abyś nie pisał więcej, skorzystaj z tego, aby naprawić swój błąd i czekaj na sposobność rozmowy. Czy wiesz, że ta kobieta silniejsza jest, niż przypuszczałam? jej obrona jest wcale tęga: gdyby nie rozmiary jej listu i nie furtka, jaką ci zostawia, byś mógł powrócić do przedmiotu na temat niedokończonego zdania o wdzięczności, nie byłaby się zdradziła ani na chwilę.
Mojem zdaniem, powinno ci dodać wiary w zwycięztwo to, że ona zużywa za wiele sił naraz: przewiduję, że wyczerpie je na obronę słowa i że już jej ich zabraknie na obronę rzeczy.
Odsyłam ci twoje dwa listy, i, jeżeli masz nieco zastanowienia, będą to ostatnie aż do chwili szczęśliwego nazajutrz. Gdyby nie było tak późno, pomówiłabym z tobą jeszcze o małej Volanges, która czyni dość szybkie postępy: jestem z niej bardzo zadowolona. Spodziewam się skończyć z nią jeszcze przed tobą, ku twojemu tem większemu zawstydzeniu. Do widzenia na dzisiaj.