<<< Dane tekstu >>>
Autor Marian Gawalewicz
Tytuł Nocturno
Pochodzenie Poezye, część I
– Z wiosny i młodości
Wydawca Księgarnia J. K. Żupańskiego & K. J. Heumanna
Data wyd. 1889
Druk Drukarnia Związkowa
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
NOCTURNO.

N

Noc spadła głucha, bez gwiazd i miesiąca —
W burzanach nawet wietrzyk nie szeleśnie,
Nad wodą wierzba zeschłe liście strąca,
Lub śpiące ptaszę zamajaczy we śnie....
Zda się, że kwiatów słychać oddech cichy
Przez zatulone płynący kielichy.


∗                ∗

Brzegiem jeziora dwa złączone cienie
Suną się zwolna pośród drzew gromady —
A ciszę mąci lekkie głosu drżenie,
Co się podstępnych fal obawia zdrady —
Słowa, jak rosa spadają w toń ciemną
I niosą spowiédź miłości tajemną:


∗                ∗

— „Luba“ — świat nocy oponą spowity,
Cicho śpi teraz.... Daj mi dłonie obie!...
Rankiem tak szliśmy przez łąk malachity —
Te same drzewa kłaniały się tobie,
Te same ptaki, co tam śpią — dziś rankiem
Nad twoją głową wzlatywały wiankiem,
Jakbyś ty z niemi na gniazdku siadała —
Albo téż była tych ptasząt kochanką,
Że aż mnie zazdrość o te ptaki brała....


∗                ∗

Pomnisz, pagórek woniał macierzanką
I z łąk przecudne dopływały wonie —
Więc na pagórku usiadłaś, na tronie —
A jam ci znosił w podarku klejnoty:
Szafir bławatów i maków rubiny
I brylantami lśniący jaskier złoty —
Pęki korali z rumianéj kaliny
I szmaragdowe liście, a na berło
Wysmukłą lilję białą — z rosy perłą.
Sam u twych kolan, niby paź nieśmiały,
Chyliłem czoło przed twym majestatem,
Pytając z żalem, dlaczego świat cały,
Ziemia i niebo nie jest tylko kwiatem,

Aby go zerwać mogły moje dłonie
I u stóp twoich położyć przy tronie....
Słońce, snać taką myśl grzeszną spostrzegło, —
Bo aż się całe żarem rozpaliło
I na najwyższy szczyt nieba wybiegło —
Rażąc nas ciągle swoich grotów siłą;
Lecz tobie jakaś lipa przygarbiona
Cienistym płaszczem okryła ramiona.
Niech jéj Bóg za to nie daje okwitać!...
Ale od śnieżnych kwiatów dotąd siwa,
Niech opowiada, gdy ją zechcą pytać,
Że pod nią — kiedyś, tu.... para szczęśliwa
Wyznała sobie serc swych tajemnicę
I ją za marzeń miała powiernicę....
Albo niech lepiéj schylona starucha
Milczy i w sobie swą opowieść chowa —
Świat takich zwierzeń dziś nieszczerze słucha,
A gdy je późniéj rozstrzępi na słowa
I na wiatr rzuci, by leciały echem,
To jak kwiat z ostem — pomięsza ze śmiechem!


∗                ∗

Pod cieniem nocy, tu od ludzi zdala
Możemy śmiało rozmawiać oboje,

Chyba nas zdradzą drzewa, wiatr, lub fala!...
To złóż na usta wszystkie słowa twoje
I pozwól zdjąć je ustami mojemi,
Aby nas nic już nie zdradziło ziemi.
Cóż?... milczysz?... Luba, w twojéj drobnéj dłoni
Odpowiedz taka nieśmiała i drżąca —
Czuję rumieniec tu — na twojéj skroni!“...


∗                ∗

Noc była głucha, bez gwiazd i miesiąca
I rozlewały woń kwiatów kielichy —
I daléj płynął miłości szept cichy....





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Marian Gawalewicz.