O czarach i urokach białogłowskich
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | O czarach i urokach białogłowskich |
Pochodzenie | Monologi i deklamacye staroświeckie III |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1902 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Ten, który cnocie złorzeczy
I złego rozsiewa chwasty,
By zgnębić rodzaj człowieczy
Lucyper zesłał niewiasty.
Piekielną otwarłszy księgę
Godzinę zaklęcia gadał...
Dyablą im nadał potęgę
I cudną gładkość im nadał.
Wiadomo, jako podwiki
Do psoty zawzdy gotowe:
Zbadawszy czarów tajniki
Nuż męską ogłupiać głowę.
Od wiosny każda szesnastéj
Ślepkami strzela, jak z procy,
A w onych ślepkach niewiasty
Bies siedzi k’woli pomocy.
Gdy poźrzy czuła i drżąca
Gorąco przejmnie człeka —
To tak z jej źrzenic kapiąca
Piekielna smoła dopieka.
Gdy słodko ściska twe dłonie
Czartowską wsparta nauką —
Wnet siarka w krwie twej zapłonie
Uroków piekielną sztuką.
Ten żar, co przenikł cię drżeniem,
Ten żar — jej zgoła nie tyka —
Jak salamandra płomieniem
Twym bolem żywie podwika.
Moc figlów dała jej szkoła
Ogoniastego pohańca:
Nogą cię szturchnie z pod stoła,
Warkoczem muśnie wśród tańca.
Bacz, byś na wieki pamiętał,
Co mówię tobie — o! bracie:
Uważ, jak bies ją opętał
Ku twojej wiecznej zatracie...
Dusz jaknawięcej chcąc zdradnie
W piekielne sprowadzić progi,
Temu, co w sidła jej wpadnie
Wnet ona przyprawia... rogi!..