O kobiecie i o miłości/Zapolska Gabryela
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | O kobiecie i o miłości |
Podtytuł | wybór myśli najznakomitszych pisarzy i myślicieli |
Redaktor | Kazimierz Bukowski |
Wydawca | Instytut literacki „Lektor“ |
Data wyd. | 1922 |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Kobieta zawsze się swoich lat wstydzi. Albo że ma już tyle, albo że ma dopiero tyle...
Najuczciwsza kobieta powinna być zawsze pod bronią.
Czy taka kobieta może marzyć o wzbudzeniu idealnych uczuć — jeśli jej wielbiciel odkrył u niej podwiązki pod kolanami lub dessous, ozdobione szydełkowym tiulikiem.
Rozwódka ma tylko trzy drogi. Albo zasłynąć jako ktoś łaskawy i przystępny; albo jako kobieta bez skazy, więc nudny nieużytek, albo pretendentka do małżeńskich propozycji.
Panna jest bardziej nieobliczalna od mężatki, tylko mniej od mężatki oblicza...
Miłości najtrwalsze i najgorętsze są te, w których kobieta jest brzydka.
Kobieta może nadać ton sprawom najwyższej wagi.
Naszą (kobiet) specjalnością są drobiazgowe świństewka. W nich celujemy. Skoro jednak arena się rozszerza, tracimy dech i pojęcia nasze się mącą. Tymczasem mężczyźni gubią się w intrygach pałacowych, a są w swoim żywiole, gdy mają gubić narody i państwa.
Kobieta nerwowa o tyle jest interesująca, o ile tę nerwowość udaje. Skoro naprawdę nerwy w niej się rozpętają, staje się tem, co ludzie tak wykwintnie nazywają — piłą.
Kobieta wrażliwa dochodzi do tego, że się zdradza względem kochanka więcej czynem niż słowem.
Kobiety skromne chcą czasem udawać, że wstyd jest przesądem i wtedy są niezręczne (wzruszająco niezręczne). Po latach kilkudziesięciu nabrały giętkości gimnastycznej w tym kierunku.
Kobiety zawsze bowiem w trudnych sytuacjach miłosnych czepiają się sfer niebieskich, szukając tam odpowiedniego sukcesu. A im sprawa bardziej zawikłana i przeciw właśnie owej moralności, naznaczonej z góry — modlitwa tem żarliwszą i prawie przechodząca w imperatywny ton.
Bo taka jest logika kobiet w sprawach miłości.
Kobieta bez namiętności jest właściwie obrzydła.
Są punkta uczciwe, na których etyka i erotyka kobiet zatrzymuje się. Punktów tych jest tyle, ile kobiet.
Kobieta ma dwa rodzaje gniewu. Ten, który boli, i który tylko drażni naskórek.
Nigdy żadna twarz kobieca nie dochodzi do wyrazu równej piękności, jak w chwili odczuwanej rozkoszy.
Gdy mężczyzna traci w myślach kobiety nazwisko, imię, a staje się nim, jest to niezbity dowód, iż wstąpił na tron, który jej pasja, namiętność czy sentyment wznosić zaczęła.
Biada kobiecie, o której już nikt nic nie mówi.
W świecie erotycznym mężczyźni nabierają tylko wartości od kobiety, przy której się znajdują.
Co jest godne pogardy w mężczyźnie — dowodzi w kobiecie sprytu i bujności siły życiowej.
Często rzecz wstrętna w mężczyźnie jest zachwycająca w kobiecie... Swoboda rozporządzania sobą jest zakazana kobiecie, dozwolona mężczyźnie. Jeżeli on to czyni, nie dokonywa odważnego dzieła — natomiast kobieta daje dowód siły i wspaniałości natury.
Teren, na którym każda kobieta spotka drugą z uśmiechem i przyjaźnią — to teren kwiatów...
Brak subtelnej, moralnej dystynkcji czyni kobietę śmieszną. Daje to miarę, iż w istocie rzeczy kobieta, nie szanująca drugich, nie posiada jej także.
Niezgłębiona jest przebiegłość kobiet.
Żądza niweczy to, co stanowi podstawę istnienia pewnej wzniosłości i piękna czynów kobiecych — to jest dumę. Żeżre ją, zje — nie pozostawi nawet cienia. Im bardziej dumną i wyniosłą była dusza kobiety, tem srodzej unurza się w zupełnem spodleniu i znicestwieniu wszelkiej ambicji, gdy żądza obejmie ją w swe posiadanie. Rzecby można, iż nawet wtedy następuje dziwny objaw chęci sponiewierania siebie, jakby mszcząc się na tej dumie, która była katem jej wolnej egzystencji.
Jedynie tylko bardzo wykwintne i niepospolite kobiety potrafią tak „odejść“ — bez słowa pożegnania, a żegnając się tem milczeniem stokroć wymowniej niż całym potokiem słów.
Tak niewiele kobiet, nietylko wśród naszego społeczeństwa, ale wogóle na świecie, potrafi przejść przez życie miłosne z całym powabem i urokiem — i podać kochankowi cud swego ciała, jak bukiet kwiatów coraz piękniejszych, w każdem oświetleniu innych i przez to pożądanych. — Urok, jakim takie kobiety potrafią otoczyć najdrobniejszy i najbardziej błahy szczegół, odnoszący się do miłości — pozostawia właśnie w sercu mężczyzny to nieczyste, niezatarte pragnienie i jakąś nić, wiążącą go nierozerwalnie z tą właśnie kochanką.
Najczystsza (kobieta) jest najgorszą rozpustnicą w pożądaniach swych tajnych i dławionych — i właśnie im czystsza ciałem, tem brudniejsza myślą.
Nigdy kobieta nie może być i nie będzie sobą i szczerością samą, bo od gruntu, od podstaw zadano jej błotny fałsz kaleki, mogącej wydzierać tylko skrycie sobie zadowolenia i zaspakajania.
Czy może być mowa o prostolinijności takich kobiet, gdy od młodości najczulej postawiono ją w szeregu tych z kłami idących w szale pragnienia, pełzających podstępnie, aby choć pozór, cień rozkoszy wykroić sobie — zamiast słusznie należnego im zaspokojenia.
Zgroza, strach, dreszcz śmiertelny całunem okrywa duszę na myśl rachunku, jaki czynić muszą z sobą kobiety w chwili zgonu.
Dwie alternatywy:
Albo — życie czyste — w walce, w skąsaniu własnego ciała i nieużyta siła, domagająca się zadowolenia, a ciągle dławiona szaloną potęgą obłudnych ascez.
Albo — dezorganizujące, upadlające broczenia w kłamstwie, w gnijącem, tajnem, wychwytywanem po kątach zmysłowem ukojeniu. Poco tu całe budzenie wytwornych ideałów, tworzenie jakiejś doskonałej, etycznej atmosfery dookoła takiej kalekiej istoty.
Wyciem, buntem, protestem, jadem kłamstwa, fałszu znikczemnienia odpowiada wijąca się w męczarniach kohorta kobiet — i powoli z buntu przechodzi w gnuśność, obłędną podległość, lizanie rąk, które wyryły żrące solą ich łez przykazanie, strącające w przepaść cudowny kwiat płciowego misterjum — jako rzecz karygodną, posępną i niechlujną — lub co gorsza, przyczepiając doń etykietę z dewocją spełnianego obowiązku.
Erotyzm i etyka...
I oto, sięgając i wydzierając ku sobie jedno, kobieta szarpie i niweczy drugie. Bo te dwie potęgi mają dość sił żywotnych, aby istnieć same i wykarmić ludzką egzystencję. Połączone razem, zagryzają się i będą mimo wszystko zagarniały pod swe szpony daną indywidualność. I tak wlec się będzie ciągła, wieczysta tragedja — bez wyjścia, bez ratunku, dopóki nie runie przekleństwo fałszu i jego bezecne, bezczelne królestwo.
Na płaczu kobiecym wyznać się należy i zrozumieć go. Kobieta nie płacze prawie nigdy o rzecz obecną, teraźniejszą, tę, która jest. Na to ma kobieta masę odpornej siły. Ona daną chwilę wchłania w siebie, z całem okrucieństwem i łakomstwem wysysając to, z czego później odtworzy sobie łożysko bólu. Lecz kobieta płacze nad tem co przecierpiała — płacze, bo nie zapomina, bo przeżywa ciągle nieskończoną ilość razy to, co mężczyźni z całą pychą strącają w otchłań rzeczy minionych.
Kobieta każda jest cmentarzykiem, a groby na tym cmentarzu otwiera się na każdy, choćby najczulszy dźwięk, odnośny do jej odczuć życiowych.
Kobieta jest złem, z którem żyć nie można, a bez którego żyć także nie można!
Od jednego słowa, od jednego gestu, od jednej krzywej linii, od niewczesnego śmiechu lub zbytecznej łzy zawisa często dola życia kobiety.
Rozkołysanie, rozmarzenie, jakby zdala przyzywane przez chóry ciągnących głosów, dozwala właśnie kobiecie królować wdziękiem swej potężnej słabości.
...jeśli się chce, aby kobieta wróciła, należy ją za drzwi wyrzucić.