O miłości (Stendhal, tłum. Żeleński, 1933)/Tom I/Rozdział XLVII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | O miłości |
Wydawca | Bibljoteka Boya |
Data wyd. | 1933 |
Druk | Drukarnia Zakładów Wydawniczych M. Arct, S.A. |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Tadeusz Boy-Żeleński |
Tytuł orygin. | De l’amour |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom I Cały tekst |
Indeks stron |
Andaluzja jest jednem z najmilszych miejsc, jakie rozkosz wybrała sobie na ziemi. Miałem kilka anegdot, świadczących do jakiego stopnia moje pojęcia o kilku różnorodnych objawach szaleństwa, których skojarzenie tworzy miłość, prawdziwe są w Hiszpanji; ale radzą mi, abym je poświęcił przez cześć dla francuskiej drażliwości. Daremniem się zarzekał, że ja piszę wprawdzie w języku francuskim, ale przenigdy w literaturze francuskiej. Niech mnie Bóg broni, abym miał coś wspólnego z cenionymi dziś literatami!
Maurowie, opuszczając Andaluzje, zostawili jej swoją architekturę i niemal że swoje obyczaje. Ponieważ niepodobna mi jest mówić o tych obyczajach w języku pani de Sevigne, powiem bodaj o architekturze mauretańskiej. Główny jej rys polega na tem, że każdy dom ma ogródek, otoczony wykwintnemi i smukłemi portykami. Tam to, w nieznośne upały letnie, kiedy, przez całe tygodnie, rtęć na termometrze Reaumura nie spada niżej trzydziestu stopni, pod temi portykami panuje rozkoszny cień. W ogródku znajduje się zawsze wodotrysk: jego jednostajny i luby szmer jest jedynym odgłosem, jaki mąci to urocze schronienie. Dokoła marmurowego basenu kilkanaście pomarańcz i oleandrów. Gęste płótno w kształcie namiotu pokrywa cały ogródek i, chroniąc go od promieni słonecznych i światła, przepuszcza jedynie lekki wietrzyk, wionący koło południa od gór.
Tam żyją i przyjmują gości urocze Andaluzyjki, o zwinnym i lekkim chodzie; prosta sukienka z czarnego jedwabiu z frendzlami tegoż koloru, pozwala dostrzec zgrabną kostkę, bladą cerę, oczy w których malują się wszystkie odcienie najtkliwszej i najgorętszej namiętności: oto niebiańskie istoty, których nie wolno mi tu wprowadzić na scenę.
Naród hiszpański wydaje mi się wcieleniem średniowiecza.
Nie zna on mnóstwa małych prawd (dziecinna próżność jego sąsiadów); ale głęboko zna wielkie prawdy i ma dość charakteru i inteligencji aby z nich wyciągnąć najdalsze konsekwencje. Charakter hiszpański to przeciwieństwo ducha francuskiego: twardy, szorstki, pozbawiony wykwintu, pełen dzikiej dumy, nie troszczy się o drugich; a to właśnie różnica między wiekiem piętnastym a ośmnastym.
Hiszpanja bardzo mi cię nadaje do jednego porównania: jedyny naród, który się umiał oprzeć Napoleonowi, wydaje mi się absolutnie wolny od honoru głupiego i od tego co jest głupie w honorze.
Miast wydawać piękne zarządzenia wojskowe, zamieniać umundurowanie co pół roku i nosić wielkie ostrogi, ma on generała No importa[1].
- ↑ Obacz urocze listy pana Pecchio. Włochy są pełne ludzi tej miary; ale zamiast się popisywać, siedzą cicho: Paese della tirtii sconosciuta.