O miłości (Stendhal, tłum. Żeleński, 1933)/Tom I/Rozdział XLVI

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stendhal
Tytuł O miłości
Wydawca Bibljoteka Boya
Data wyd. 1933
Druk Drukarnia Zakładów Wydawniczych M. Arct, S.A.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. De l’amour
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ XLVI.
Dalszy ciąg o Anglji.

Zanadto lubię Anglję i zbyt dobrze ją znam, aby o niej mówić, posługuję się spostrzeżeniami przyjaciela.
Obecny stan Irlandji (1822) tworzy w niej, po raz dwudziesty od dwóch wieków[1], ten osobliwy stan społeczeństwa, tak płodny w bohaterstwa i tak przeciwny nudzie, w którym ludzie śniadający wesoło razem mogą się spotkać za dwie godziny na polu bitwy. Trudno o bardziej energiczny i bezpośredni apel do nastroju duszy szczególnie sprzyjającego tkliwym uczuciom: naturalności. Nic bardziej nie oddala od dwóch wielkich przywar angielskich, jakiemi są: cant i bashfulness (obłuda moralna oraz pyszna i obolała nieśmiałość. Patrz podróż pana Eustace po Włoszech. O ile ten podróżnik dość licho maluje kraj, o tyle daje wierny obraz własnego charakteru; a ten charakter, jak charakter pana Beattie, poety (patrz żywot jego, spisany przez przyjaciela), jest, na nieszczęście, w Anglji dość pospolity. Co do księdza, uczciwego człowieka mimo swego stanowiska, patrz listy biskupa Landaff[2].
Możnaby sądzić, że Irlandja dość już jest nieszczęśliwa, skrwawiona od dwóch wieków przez tchórzliwą i okrutną tyranję Anglji; ale tu wkracza w stan moralny Irlandji straszliwa osobistość: KSIĄDZ...
Od dwóch wieków, Irlandja jest niemal równie źle rządzona jak Sycylja. Głębsze porównanie tych dwóch wysp, w tomie o 500 stronicach, pogniewałoby wiele osób i obróciłoby w śmieszność wiele uznanych teoryj. Tyle jest pewne, że z obu tych krajów, porówni rządzonych przez głupców, ku wyłącznej korzyści małej garstki, szczęśliwsza jest Sycylja. Rządzący nią zostawili jej bodaj miłość i rozkosz; byliby je wydarli jak i resztę; ale, dzięki niebu, mało jest na Sycylji zła moralnego zwanego prawem i rządem[3].
Piszą i wykonują prawa starcy i księża; widać to dobrze z owej komicznej zazdrości, z jaką prześladuje się rozkosz na wyspach brytyjskich. Lud mógłby tam powiedzieć swoim rządcom jak Djogenes Aleksandrowi: „Zadowólcie się swemi synekurami, zostawcie mi bodaj moje słońce[4].
Siłą praw, regulaminów, kontrregulaminów i kar, rząd zaszczepił w Irlandji kartofle, a ludność Irlandji przerasta znacznie ludność Sycylji; to znaczy sprowadzono kilka miljonów spodlonych i ogłupiałych chłopów, wyciśniętych pracą i nędzą, wlokących przez czterdzieści lub pięćdziesiąt lat nędzne życie na bagnach starego Erynu, ale płacących sumiennie dziesięcinę. Oto piękny cud! Przy religji pogańskiej, biedacy ci cieszyliby się przynajmniej jakiemś szczęściem; ale nie, trzeba czcić św. Patryka.
W Irlandji nie widzi się prawie nic, tylko chłopów nieszczęśliwszych niż dzicy. Jedynie, zamiast żeby ich było sto tysięcy jakby było w stanie naturalnym, jest ich ośm miljonów[5] i dają bogato żyć pięciuset absentees[6] w Londynie i w Paryżu.
Nieskończenie wyżej stoi życie w Szkocji[7], gdzie, pod wieloma względami, rząd jest dobry (rzadkość zbrodni, czytelnie, brak biskupów etc.). Miłość kwitnie tam o wiele częściej; możemy tedy porzucić czarne myśli i przejść do śmieszności.
Niepodobna nie zauważyć podkładu melancholji u kobiet szkockich. Melancholja ta urocza jest zwłaszcza na balu, gdzie daje osobliwy pieprzyk zapałowi i gorliwości z jaką wyskakują swoje narodowe tańce. Edymburg posiada inną wyższość; tę mianowicie, że się wyłamał z plugawej wszechwładzy złota. Dla tego, oraz dla osobliwej i dzikiej piękności swego położenia, miasto to tworzy zupełny kontrast z Londynem. Podobnie jak Rzym, piękny Edymburg wydaje się raczej stworzony do kontemplacyj. Nieustający wir, pęd życia z jego zaletami i wadami — to Londyn. Edymburg spłaca pono haracz djabłu lekką skłonnością do pedanterji. Czasy, gdy Marja Stuart mieszkała w starym Holyroodzie i gdy mordowano Riccia w jej ramionach, bardziej sprzyjały miłości — wszystkie kobiety zgodzą się na to — niż czasy, w których dysputuje się tak obszernie, ba, w obecności kobiet, o wyższości systemu neptunicznego nad wulkanicznym... Wolę raczej dyskusję o nowym uniformie danym przez króla jego gwardji, lub o chybionem parostwie sir Bloomfielda, które zaprzątało Londyn za mego pobytu, niż dyskusję nad tem kto lepiej zgłębił przyrodę skał, Werner czy też...
Nie wspominam o straszliwej niedzieli szkockiej, wobec której londyńska wydaje się rajeni. Dzień ten, przeznaczony na uczczenie nieba, jest najlepszym obrazem piekła jaki kiedy widziałem na ziemi. Nie idźmy tak prędko, mówił pewien Szkot do Francuza wracając z kościoła, wyglądałoby że się przechadzamy[8].
Z tych trzech krajów (cant; patrz New Monthly Magazine ze stycznia 1822, piorunujący przeciw Mozartowi i Nozze di Figaro, pisany w kraju gdzie grywa się Citizen! Ale to arystokracja w każdym kraju kupuje i sądzi dzienniki i książki; w Anglji zaś, od czterech lat, arystokracja zawarła sojusz z biskupami), najmniej obłudny jest w Irlandji; spotyka śię tam, przeciwnie, lekkomyślną i miłą żywość. W Szkocji obchodzi się surowo niedzielę, ale w poniedziałek tańczy się z radością i zapałem nieznanym w Londynie. W klasach chłopskich w Szkocji miłość jest częsta. Wszechpotęga wyobraźni sfrancuziła ten kraj w szesnastem stuleciu.
Straszliwa wada towarzystwa angielskiego, ta która w ciągu jednego dnia stwarza większą sumę smutku niż dług i jego następstwa, a nawet niż śmiertelna wojna bogaczy przeciw biedakom, to owo zdanie, które słyszałem tej jesieni w Croydon, w obliczu nadobnego posągu biskupa: „W towarzystwie, żaden człowiek nie chce się wysuwać naprzód, z obawy aby się nie zawiódł w swych nadziejach“.
Osądźcie, jakie prawa, pod godłem skromności, tacy ludzie muszą nakładać żonom i kochankom!




  1. Dziecko Spencera, spalone żywcem w Irlandji.
  2. Odeprzeć inaczej niż zapomocą obelg portret pewnej klasy Anglików odmalowany w tych trzech dziełach, wydaje mi się niepodobieństwem.
    Satanick school.
  3. Nazywam złem moralnem w r. 1822 wszelki rząd, który nie posiada dwu Izb: wyjątek zachodzi jedynie wówczas, kiedy naczelnik rządu jest wielki przez swą prawość: cud który oglądamy w Saksonji i w Neapolu.
  4. Obacz w procesie nieboszczki królowej angielskiej ciekawą listę parów, wraz z sumami, jakie oni i ich rodziny otrzymują od Państwa. Naprzyklad lord Lauderdale i jego rodzina — 36.000 ludwików. Pół kwarty piwa, konieczne do nędznego utrzymania najuboższego Anglika, płaci 1 su podatku na rzecz szlachetnego para. I — rzecz bardzo ważna dla naszego przedmiotu — obaj wiedzą o tem. Z tą chwilą, ani lord ani chłop nie mają czasu myśleć o miłości: ostrzą broń, jeden publicznie i z dumą, drugi potajemnie z wściekłością.
    (Yeomanry i Whiteboys).
  5. Plunkett, Craig, Vie de Curran.
  6. Nieobecnym.
  7. Stopień cywilizacji wieśniaków Roberta Burns i jego rodziny; klub wieśniaków, gdzie się płaciło dwa su od posiedzenia; kwestje które tam roztrząsano. (Patrz Listy Burnsa).
  8. To samo w Ameryce. W Szkocji popisywanie się tytularni.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Stendhal i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.