O panu Józefie Pułaskim
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | O panu Józefie Pułaskim |
Pochodzenie | Śpiewnik historyczny |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1919 |
Druk | W. L. Anczyc i S-ka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Pan Pułaski starosta,
Nikt mu u nas nie sprosta!
Jak szablicę przypasze,
Nie da sobie pluć w kaszę.
Repnin[1] gniewnie coś dmucha,
Kręci wąsa od ucha,
Ledwie zważa, jak z łaski,
Co pan prawi Pułaski.
Tak od słowa do słowa
Szła z Moskalem rozmowa,
Aż generał tymczasem
Wsadził kaszkiet z lampasem.
Pan starosta warecki,
Mars postawił szlachecki,
I nad czubem — jak z płatka
Błysła konfederatka.
»Jak śmiał?« — Repnin zakrzyczy,
Ciągnie szablę ze smyczy,
Pan Pułaski też swoją,
Patrzą na się i stoją.
Patrzą na się wprost w lice,
Wytężyli źrenice,
Pan starosta aż pali
Wzrokiem — wodza Moskali.
Co tam wzgardy dla dziczy,
Tego nikt dziś nie zliczy!
Patrzy Repnin, a czuje,
Że mu wzrok ten w twarz pluje.
Więc od złości aż parska,
Pyszna sztuka ta carska,
A starosta — oczyma,
Jak kleszczami go trzyma.
Wreszcie Moskal nie sprosta:
— A jaki pan starosta —
(Tu zdjął kaszkiet) — uparty!
Ja tak tylko przez żarty...
Więc gdy z głową stał gołą,
Pan Pułaski wzniósł czoło,
— Ja — bez żartów — rzekł hardo,
I odwrócił się z wzgardą.
I szedł w czapce z rozmowy,
Nie schyliwszy nic głowy,
Pan Pułaski starosta,
Co mu nikt dziś nie sprosta!