O rymotworstwie i rymotworcach/Część III/Pieśń o życiu wiejskiem
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | O rymotworstwie i rymotworcach | |
Pochodzenie | Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym | |
Wydawca | U Barbezata | |
Data wyd. | 1830 | |
Miejsce wyd. | Paryż | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Szczęśliwy, od spraw wielkich kto daleki
Życie prowadzi, jak za dawne wieki.
W ojczystej wiosce pługiem orze polny
Mórg, od wszelkiego długu, czynszu wolny.
Trąba żołnierska nie budzi go w zorza,
Ani się lęka wzburzonego morza.
Nie zna ratusza, ani w pysznych progi
Mocarzów kraju, swojej wznosi nogi.
Więc albo wina dojrzałe gałązki
Wiążąc do tyczek, płodne czyni związki;
Albo w pochyłej dolinie przy w odzie,
Błąkającej się przypatruje trzodzie.
Lub rżnąc szkodliwe wilki nożem, krzepi
Drzewka podlejsze, gdy w nie razy szczepi
Lub poderżnięte w ulach plastry w beczki
Chędogie składa, lub strzyże owieczki,
Albo gdy jesień dojrzałemi w lesie
Owocmi drzewa wierzch ozdobnie wzniesie,
Rwie wesół z szczepów gruszki pożyteczne,
Albo z szkarłatem grona w farbie sprzeczne,
Na dar Pryapa i Sylwana, boże
Posągi, granic obrońcę i Stróże.
Jeśli chce spocząć, ma pod starą jodłą
Poduszkę z darnia, wygodną, choć podłą.
A tu z wysokich brzegów woda spada,
Las kwilącemu ptastwu odpowiada.
Strumyki żywo szemrzące w potoku
Sen drzymiącemu smaczny dają oku.
Gdy zaś w zimowej Jowisz roku części,
Powietrze deszczem i śniegiem zagęści,
Albo psów mnóztwem dziki zapienione
Pędzi w parkany wkoło obstawione :
Albo na lekkich szoszkach ciągnąc poły,
Chciwe ponęty usidla kwiczoły.
Albo mu zając lub żóraw przychodzień,
Miłym połowem w sidła wpada codzień.
Któż w tych rozrywkach, starań, choć je lubi,
W pośrodku uciech tych, myśli nie zgubi?
Cóż gdy wstydliwa i poczciwa żona,
Po części w domu pomaga, jak ona
Sabinka w pracy słońcem ogorzała,
Pracowitego Apulego chwała.
Poświętnym ogniem suche nieci drewka,
W zmordowanego męża przyjście dziewka.
A zawarłszy się z bydłem kratą z pleci,
Doi nabrane wymiona dla dzieci.
I wino z tłoku w tegoroczne kadzie
Czerpiąc, niekupną strawę przedeń kładzie.
Nie tak Lukryńskie ostrygi, lub gdyby
Miał najprzedniejszy z morza połów ryby,
Które północnym wiatrem sroga zima,
Na naszym brzegu zawrócone ima;
Nie tak mu ptactwo afrykańskie syte,
Ani jarząbki w greckich puszczach bite;
Jak z oliwnego, które w domu miewa,
Tłustość obficie sącząca się drzewa.
Albo szczaw polny, który w łąkach razem
Rośnie z pomocnym mdłemu zdrowiu ślazem;
Lub jagnie w święta terminalne rżnięte,
Lub koźle z zębów wilkowi odjęte.
Między tą ucztą, jak szczęśliwa dola!
Widzieć napasłych owiec pośpiech z pola :
Jak zmogłe woły z pługiem do folwarku,
Zwrócony lemiesz na mdłym wloką karku!
Jak gromadnego domu rój czeladzi
Hurmem się wkoło do wieczerzy sadzi!
Alfiusz lichwiarz o tym słysząc bycie,
Już już wieśniackie miał przedsięwziąć życie.
Grosz wszystek zebrał przy końcu, lecz wziątek
Dał znowu w lichwę w miesiąca początek.