O rymotworstwie i rymotworcach/Część VI/Andromacha, wyjątki

<<< Dane tekstu >>>
Autor Ignacy Krasicki
Tytuł O rymotworstwie i rymotworcach
Pochodzenie Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym
Wydawca U Barbezata
Data wyd. 1830
Miejsce wyd. Paryż
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Okładka lub karta tytułowa
Indeks stron


Scena I. z aktu IV. tragedyi Andromachy.
PRZEKŁADANIA MORSZTYNA
CEFIZA.


O cale temu wierzę w tym nieszczęścia kresie,
Sam Hektor tę odmianę w twoje serce niesie.
Chce, żeby Troja w jego dziecięciu powstała,
Żebyś żywot jej królów dziedzicowi dała.
Sam ci tę myśl podaje, sam ci śluby stręczy,
I pewnie za Pirrusa, że dotrzyma, ręczy.
Wróci syn byleś chciała; w jednem twojem słowie
I bezpieczeństwo jego zawisło i zdrowie.
Pirrus ojca, i krewnych chce zapomnieć cale,
Twojemu się synowi poświęca wspaniale :
Nic nie dba na ojczyznę, na lud, którym włada,
I berło, i koronę, u twoich nóg składa.
Więc kiedy obietnice wszystkie swoje zjści,
Czyż będzie godzien takiej twojej nienawiści?
Już ci szczerze pomaga, już z jego opieki
Twój Astyanax może nic nie dbać na Greki :
Bo mu dał swoich ludzi, choć sam jest bez straży.
Tak cię kocha, tak sobie twą przysługę waży,
Że wiedząc, jako Grecki naród jest zażarty,
Wolał się sam z potrzebnej ogołocić warty ;
A jemu dać obronę. Tymczasem w kościele
Czynią przygotowania, już tam ludu wiele.
Dałaś słowo. Niech z ciebie nie będzie przyczyna
Zwłoki.

ANDROMACHA.

Pójdę; lecz jeszcze niech obaczę syna.

CEFIZA.

Na cóż się przyda widzieć, właśnie jakby we śnie?
Nasycisz się nim potem, bezpiecznie i wcześnie.
Będziesz go miała zawsze : po co się dziś śpieszyć,
Kiedy się jutro możesz cały dzień z nim cieszyć?
Będziesz go wychowywać, nie jak sługę panu,
Lecz jak dziecie przy ojcu królewskiego stanu :
On dźwignie Troję : ciesz się, uśmierz długie płacze.

ANDROMACHA.

Pójdźmy, niechaj go jeszcze przed śmiercią obaczę.

CEFIZA.

O przebóg! cóż to mówisz?

ANDROMACHA.

Nie mam się kryć woli
Przed tobą, bom cię w każdej doświadczyła doli.
Znam serce, znam twą cnotę, alem rozumiała,
Żeś też i ty mnie lepiej, niżli widzę, znała.
Wierzyłażeś, żem dobrą sławę oszkaradzić,
Żem tym postępkiem miała męża mego zdradzić?
Męża, co we mnie żyje, którego pamięci
Andromacha czas wszystek życia swego święci?
I wreszcie te ofiary uprzykrzywszy sobie,
Ważyła się zmarłego pokój mieszać w grobie?
Nie takiej wiary Hektor spodziewał się po niej.
Ale syn jego w ciężkiej, i śmiertelnej toni.
Sama widzę, że nie masz ratunku od zguby,
Jedynie go ocalić mogę przez me śluby.
Więc trzeba dać koniecznie rękę Pirrusowi,

I uczynić go ojcem Astianaxowi :
Ale też tylko rękę; dość że dziecie zbawię,
I obrońcę synowi Hektora zostawię :
Znam ja dobrze Pirrusa, prędki i gorący,
Ale w sercu szlachetność i cnotę mający.
Więcej jeszcze uczyni, niżli obiecuje,
I Grecka mi nienawiść za niego ślubuje.
Zle ich poselstwo przyjął. Nie wskórali prośbą.
To będą chcieli strachem wymusić i groźbą.
A im mu się uprzykrzą bardziej o wydanie;
Tym się szczerzej dziecięciu memu ojcem stanie.
Więc, gdy tak serce każe utrapionej matki,
Poślubię Pirrusowi te życia ostatki :
Przysięgnę mu, i on mnie, w przytomności bożej,
A gdy ojcowską na się już powinność włoży,
Zdziaławszy tę dla syna mojego robotę,
Czas będzie wspomnieć sobie na honor i cnotę.
Tę rękę, która zgwałci Hektorowi wiarę,
Żeby zaraz odebrać należytą karę,
Przeciw sobie obrócę, i w samo impetem
Pchnę się w serce, ukrytym pod szatą sztyletem :
A tak oddam com winna, kiedy legnę w grobie,
Rodzicowi, mężowi, dziecięciu i sobie.
Niewinną statku mego odkrywam ci zdradę,
Tę powzięłam, i tę mi mój Hektor dał radę :
Przez śmierć, mym prześladowcom dobędę się z gaiła,
A ty pamiętaj, żebyś oczy mi zawarła.

CEFIZA.

Prędzejbym się wraz z tobą umierać zdobyła.

ANDROMACHA.

Nie, Cefizo, koniecznie trzeba, żebyś żyła.
Tobie mój skarb oddaję : chciej twe dni przedłużyć,
Chciej mojemu dziecięciu do końca dosłużyć.
Pomnij, że z tylu królów, co ich Troja miała,
Tylko ta nieszczęśliwa reszta już została.
Nie odstępuj Pirrusa, miej nań oko pilne :
I żeby obietnice nie były omylne,
Staraj się wszystką siłą, coraz je odnowić,
Coraz o mnie, i ślubie wziętym ze mną mówić;
Żem przed śmiercią dowiodła, jaka moja była
W nim ufność, gdym mu dziecie jedyne zleciła.
Że choć mię śmierć łakoma tak prędko pożarła,
Jegom już była, jegom już żoną umarła.
Więc i Astianaxa miej w pilnym dozorze,
Niechaj się uczy w cnocie kochać i w honorze.
Niech ma w żywej pamięci swych ojców przykłady,
Niech ich życiem wyraża, niech idzie ich ślady :
Niech rozmyśla, jak wiele dla sławy czynili,
Więcej ich cnoty ważąc, niżli to czem byli.
W każdy dzień mu wspominaj Hektorowe dzieła,
A czasem, że i matka ojca godna była.
Ale niechaj nie myśli mścić się naszej zguby,
Niech zaniedba, pod panem będąc, próżnej chluby.
Niech będzie skromny, niech się nie przykrzy nikomu,
Syn jest Hektorów, ale ostatni w tym domu :
I żeby tę jedyną utrzymać nadzieję,
Ja dziś kończę gniew, miłość, i krew z siebie leję.

CEFIZA.

Och przebóg!

ANDROMACHA.

Nie chodź za mną, jeśli łez nie wstrzymasz,
I jeżeli nad żalem twoim władzy niémasz.
Idą po mnie; ty płacze skryj Cefizo miła,
Masz próbę, kiedym ci się wszystkiego zwierzyła.
Hermiona to widzę : ażeby zaś z nami
Nie potkała się, znijdźmy przed jej zapędami.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Ignacy Krasicki.