Obłomow/Część trzecia/XII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Obłomow |
Podtytuł | Romans w dwu tomach |
Wydawca | Instytut Wydawniczy „Bibljoteka Polska“ |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Zakłady graficzne Inst. Wydawn. „Biblj. Polska“ w Bydgoszczy |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Franciszek Rawita-Gawroński |
Tytuł orygin. | Обломов |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
Bóg wie gdzie błądził, co robił cały dzień, ale do domu wrócił dopiero późną nocą. Gospodyni pierwsza usłyszała stukanie w bramę i szczekanie psa, obudziła śpiącą Anisję i Zachara i powiedziała, że barin wrócił..
Ilja Iljicz prawie nie dostrzegł, kiedy go Zachar rozebrał, zdjął buty i narzucił na niego szlafrok.
— Co to? — zapytał, spojrzawszy na szlafrok.
— Gospodyni dziś przyniosła, wyprała i naprawiła.
Obłomow usiadł i nie ruszył się z fotelu.
Dokoła niego był senny spokój i ciemność. Siedział, oparty o rękę i nie spostrzegł, jak się ściemniło; nie słyszał jak zegar wybijał godziny. Umysł jego utonął w chaosie splątanych, niejasnych myśli, które unosiły się jak obłoki na niebie, bez echa i bez związku ze sobą — nie mógł on żadnej zatrzymać.
Serce mu zamarło, życie w nim zgasło. Powrót do życia, do jego ruchu prawidłowego drogą naturalnego naporu sił, odbywał się powoli.
Dopływ sił był bardzo ciężki. Obłomow zatracił zupełnie świadomość życia i nie odczuwał ani zmęczenia, ani żadnych potrzeb. Mógł leżeć jak kamień całymi dniami, albo cały dzień chodzić, jechać, ruszać się jak maszyna.
Pomału, z wielkim wysiłkiem ducha, albo wyrabia się w człowieku poddanie się losowi — i wtedy organizm powoli odzyskuje wszystkie funkcje życia; albo rozpacz złamie człowieka, a wtenczas już nie dźwignie się on z upadku; zależne to oczywiście od charakteru człowieka i smutku, który go przygniótł.
Obłomow nie wiedział czy siedzi, siedział nawet machinalnie, nie spostrzegłszy kiedy zawitał ranek; słuchał, ale nie słyszał, suchego kaszlu staruszki, jak stróż począł rąbać drzewo, jak w domu rozlegało się stukanie i chodzenie; patrzył i nie widział, jak gospodyni z Akuliną poszły na targ, przesuwając się pod jego oknami.
Ani pianie kogutów, ani szczekanie psa, ani skrzypienie bramy nie mogły go wyprowadzić z tego osłupienia, w jakie zapadł. Nie słyszał brzęku filiżanek, ani syczenia samowaru.
Około dziewiątej Zachar tacą otworzył drzwi do gabinetu Obłomowa, zgiął nogę, jak zwykle, ażeby nią drzwi za sobą przymknąć i, jak zwykle nie trafił, ale tacę utrzymał. Nawymyślał, swoim zwyczajem, tacy i filiżankom, wiedząc o tem, że ztyłu czuwa Anisja i gdy tylko cokolwiek spadnie z tacy, ona w lot to podchwyci i zawstydzi go.
Trzymając mocno tacę i przytrzymając ją brodą, doszedł szczęśliwie do łóżka Obłomowa i miał już zamiar postawić ją na stole przy łóżku i rozbudzić go, gdy spostrzegł ze zdziwieniem, że pościel nietknięta, a barina niema!
Poruszył się nagle zdziwiony i filiżanki spadać poczęły na podłogę. Zachar począł je chwytać w powietrzu, chwiał tacą — i wszystko spadało. Na tacy pozostała tylko jedna łyżeczka.
— Co to za napaść! — mówił, patrząc jak Anisja zbierała kawałki cukru, chleb i potłuczone filiżanki. — A gdzież barin?
Obłomow siedział w fotelu z twarzą zmienioną do niepoznania. Zachar spojrzał na niego i otworzył usta.
— Dlaczego to, Ilja Iljicz, przesiedzieliście całą noc w ubraniu, nie kładąc się do łóżka? — spytał.
Obłomow powoli odwrócił głowę, mętnym wzrokiem spojrzał na Zachara, na rozlaną kawę, na rozrzucony po podłodze cukier.
— A ty dlaczego stłukłeś filiżankę? — zapytał i zbliżył się do okna.
Śnieg padał obficie i płatkami pokrył ziemię.
— Śnieg, śnieg, śnieg! — powtarzał bezmyślnie, patrząc na śnieg, gęstą warstwą pokrywający parkan, płoty i grzędy w ogrodzie. — Wszystko zasypał! — szeptał z rozpaczą. Położył się do łóżka i zasnął snem kamiennym.
Minęło już południe, gdy skrzyp drzwi go obudził. Przez drzwi przesunęła się obnażona ręka gospodyni z talerzem, na którym dymił się „pirog“.
— Dziś niedziela — odezwał się łagodny głos — „pirog“ piekliśmy. Może pan zechce zakąsić.
Obłomow nie odpowiadał. Leżał w gorączce.