[612]
1. Matka i dziecię.
Matka. Zerwała się, z oczu sen spycha:
Słoneczko ty moje żywota...
Czy ból ją dojmuje, tęsknota?
Czy żałość? że wzdycha a wzdycha!
Dziecko. O! mamo! nad moją kołyską,
Trójkręgiem biegł anioł dokoła,
I płynął, i spłynął tu blizko...
Ach! mamo, nie widzisz anioła?
Nie widzisz? — On w białej prawicy
Wianuszek różany zaplata;
Od kwiatu wianuszka w świetlicy,
Od róży mu biała lśni szata;
Po mroku, jak z ziół kadzielnicy,
Nasiąkła wonnością komnata.
Matka. Przez Boga żywego, ty dziecię,
Ty marzysz, zorzyczko w mym świecie!
Dziecko. I w oczach uśmiechu światełko,
Twojemu podobne, zagrało;
I szczero-złociste skrzydełko
Światłością łysnęło się całą.
I mówił: „nie truchlej mi, córo;
Wstań z łoża, tknij mego ramienia;
My górą wzbijemy się, górą,
Na gody wiecznego zbawienia“.
Matka. Marzyło... o wielki mój Boże!
A czem ja to dziecię ukoję?
Nie zaśnie, nie wraca na łoże;
Prześliczne, prześliczne ty moje!
Wciąż marzy... o! mgławo a srogo,
Wciąż patrzy do gwiazd nieprzytomnie...
Tu do mnie, zorzyczko, tu do mnie;
W świetlicy nie widać nikogo.
Dziecko. Oj mamo! rozejrzyj się przecie,
Jak lotnie, powiewnie, na moje
Kędziorki, na skronie oboje
Z wianuszka kwiat pruszy po kwiecie.
A ciszej, mateczko! niech stanie
[613]
Otucha i pokój nad głową!...
Nie boli ni ból ni znękanie,
I raźnie dzieweczce i zdrowo.
Spokojnie przyległa dzieweczka
I patrzy się w niebo, w świt biały;
Uśmiechem lśnią jeszcze usteczka,
Jak gdyby przemówić co chciały,
A milczą... I wstrząsnął świetlicą
Krzyk matki, łzy krwawo i łkanie...
Nie, nie, ty, nieszczęsna rodzico!
Już nasza dzieweczka nie wstanie.
(Feliks Jezierski).