[380]
IV. Châtelain de Coucy.
Słodkiego głosu lotnego słowika
Słuchałbym dzisiaj całą noc, dzień cały:
On mi rozrzewnia serce i przenika,
Więc pragnę, by te śpiewy ciągle brzmiały.
Niech śpiewa, niechaj słuchać się pozwoli
Ta, której w hołdzie moje serce służy.
Gdy mię w swej służbie chce utrzymać dłużej,
Niech radość znajdzie w mojej dobrej woli.
Me serce nie zna fałszu ni płochości,
Acz to byłoby dla mnie lepiej może;
Jać hołdownikiem, sługą jej piękności,
Chociaż mych myśli snać jej nie otworzę.
Bo mnie jej krasa tak mocno zachwyca,
Iż w obecności jej wżdy tracę mowę,
Oczu nie wznoszę i opuszczam głowę
I nie śmiem patrzeć na jej szczere lica.
Tak stale serce moje u niej gości
Że innych myśli nie mam ni tajemnie;
Ów Trystan[1], który pił napój miłości,
Zaiste wierniej nie kochał odemnie,
Bo w tem złożyłem wszystko, co mam zgoła,
Serce i rozum, żądze, nawet szały,
[381]
Jeszcze mię trwoży żywot krótkotrwały,
Że jej miłości dość służyć nie zdoła.
Nie mówię tego, żebym szalał dla niéj,
Ni też, ażebym śmierci miał wyglądać;
Jednak piękniejszej w świecie od mej pani,
Ni mędrszej innej nie mógłbym pożądać.
Jam wdzięczny oczom, że mi ją wybrały:
Kiedym ją ujrzał w zakład dałem serce
I nie doznałem, by w uczuć rozterce
Rozerwać kiedy chciało węzeł trwały.
Pieśni! w poselstwie dziś posyłam ciebie
Tam, dokąd sam ja pójść się nie ośmielę,
Niechaj tłum ciemny, co się w prochu grzebie,
Nie zgadnie nawet, jak zyskać w podziele
Miłości skarby; klątwa nad tą dolą!
Kochanek nieraz zyszcze gniew i szkodę,
Ja jednak z klęski mej ten zysk wywiodę,
Żem zniewolony iść za serca wolą.
(Bronisław Grabowski).