<<< Dane tekstu >>>
Autor anonimowy
Tytuł Wyprawa Igora na Połowców
Pochodzenie Obraz literatury powszechnej
Redaktor Piotr Chmielowski,
Edward Grabowski
Wydawca Teodor Paprocki i S-ka
Data wyd. 1895
Druk Drukarnia Związkowa w Krakowie
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz August Bielowski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

I. Wyprawa Igora na Połowców.
Igor Światosławicz, książę siewiero-nowogrodzki postanowił w r. 1185 wraz z trzema krewnymi zrobić wyprawę na głównych podówczas wrogów Rusi — Połowców, bez wiedzy i pomocy starszych i potężniejszych książąt ruskich. Czterej tedy owi władcy łączą swe drużyny i wyruszają w drogę; różne złowieszcze znaki zdają się ich ostrzegać przed niebezpieczeństwem; ale oni nie zważając na nic, uderzają na Połowców i rozpraszają ich na razie. Niebawem atoli Połowcy zbierają się powtórnie w wielkich masach i otaczają Igora; bitwa trwa półtrzecia dnia i kończy się zupełną klęską Rusi. Igor dostaje się do niewoli, z której ratuje się jednak ucieczką, czem Ruś się rozradowała.

Bracia! nie pięknież piać staremi słowy
Trudne o pułku Igora powieści?
A więc pocznijmy pieśń, wedle osnowy
Zdarzeń, nie według pieśni Bojanowéj,
Bo wieszczy Bojan[1], jeśli k’ czyjej cześci
Pieśń tworzył, myślą uganiał przez bory,
Wilk ziemią, w wiatrach orzeł chyżopióry;
Jeśli bój spomniał, w lot dziesięć sokołów
Puszczał na stado łabędzi — a wtedy
Poczesną pieśnią pierwszy zabrzmiał połów:
Wonczas Jarosław stary, Mścisław chrobry,
Co pośród pułków kazogskich, Rededi
Dziryt twardemi wskroś przepędził ziobry,
I krasny Roman w pierwszych brzmieli rzędzie.
Lecz nie sokołów na stada łabędzie
Bojan, o bracia, wypuszczał ku walce,
Jeno na strony kładł swe wieszcze palce
I sławą książąt żywe brzmiały strony.

Nuże wdzięcznemi przebiegnijmy tony
Od Włodzimierza ku Igora czasom,
Co podniósł um swój sławą rozogniony,
Poostrzył serca, wojennym zapasom
Nadstawił ducha, i z pułki chrobremi
Szedł na Połowcach mścić krzywd ruskiej ziemi.
I spojrzał Igor ku słońcu — tumany
Zaćmiły wojsko, i rzekł do drużyny:
Lżej być pociętym, niż dźwigać kajdany,
Na koń, o bracia! wnet ujrzym Don siny.
Chęć sławy umu krępując mu władze,
Złowieszcze znamię zakryła źrenicy,
I rzekł: Don wielki taborem przesadzę,
Pokruszę kopie w Połowców ziemicy
Z tobą, o Rusi! poddam moją szyję
Pod miecz — lub hełmem wielki Don wypiję!..


∗             ∗

Od rannych świtów do nocy, od nocy
Do świtu, gęste strzał się leją deszcze,
Słychać grzmot szabel śród trzasku oszczepów
W dalekiej ziemi połowieckich stepów,
A czarny obszar, końskiemi kopyty
Zorany, kośćmi zasiany, krwią zmyty,
Wydał dla Rusi plon bujny — niedolę...
Co mi tam szumi? Co dźwięczy przez pole?
Igor zawraca pułki, żal go bodzie
Za tobą, miły bracie, Wsewołodzie!
I dzień i drugi trwa pobój zajadły
W trzecim sztandary wojsk Igora padły;
Tu się brat z bratem nad bystrą Kajałą
Żegna — krwawego wina im niestało,
Skończyło ucztę chrobre ruskie plemię,
Poczciwszy wrogów, padło za swą ziemię!
Żałosna trawa ziemią liść rozściela,
I drzewo tęskne przekłania konary,
Bo wstały czasy, nie czasy wesela:
Pustynia całe zaległa obszary.
W dziedzinie wnuków Dadźboga, nieznana
Weszła dziewica na ziemię Trojana:[2]
Niedola, w skrzydła plasnęła łabędzie,
A po kraj morza i u Donu rzeki
Ze snu mordercze zbudziły się wieki...
Ustał bój z wrogiem, a brat bratu wszędzie
Rzekł: i to moje, i to moje będzie,
I wszczęto wielką waśń dla rzeczy małéj
Swoi na swoich nieszczęścia kowały.

A tu poganin otwartemi drogi
Szedł w ruską ziemię siać mord i pożogi.
Rój ptaków sokół popędził na morze,
Lecz pułku twego nie wskrzesi, Igorze!
Za nim już w Rusi Zła i Karna biegą
I trzęsą żary z rogu płomiennego.
A ruskie żony płaczą: „w myśli tłumie
„Ani was zmyślić, ani zdumać w dumie,
„Ani żywemi oglądać oczyma,
„Niema was męże! srebra, złota niéma!“


∗             ∗

Igorze! twe słońce
Blask swój straciło, a drzewo kwitnące
Szeroko ziemią liść zroniło młody.
Nad Rosią, Sułą, wróg się dzieli grody,
Igora pułku nikt wskrzesić nie zdoła.
Książę! Don wielki do zwycięstw cię woła,
Woła książęta, towarzysze twoje;
Już Olgowicze dorośli na boje;
I ty, Ingwarze i ty, Wsewołodzie!
I wy, co szczęsna świeciła wam gwiazda,
Gdyście w moc waszą brali gród po grodzie:
Sześcioskrzydłacze nie chudego gniazda
Trzej Mścisławicze! wasza skroń junacka
Lśni złotym hełmem, tarcz i dzida lacka
Strzeże pierś waszą; nuż wrogów zastępy
Ostremi strzały pohamować pora
Za ziemię ruską, za rany Igora...
Suła srebrnemi nie ciecze już strzępy
K’ Perejasławiu; mętna Dźwina błocka
I wrzaski wrogów niesie do Połocka.
Izasław tylko sam jeden w tej toni
O hełm litewski ostrym mieczem dzwoni,
Sławą Wsesława swego zrównał dziada,
A sam pod szczyty czerwonemi pada:
Na błoń litewskie zwaliły go miecze,
Z krwawego błonia podniósł się i rzecze:
„Kruk swemi skrzydły kryje pułk książęcy,
„A zwierz krew liże“... Nie było tam więcéj
Ni Brzetysława, ni Wsewłoda brata,
Sam jeden duszą perłową ulata
Z chrobrego ciała, przez złote gardziele.
Ucichła wrzawa, zamarło wesele...
Wojenne trąby otrąbiają Grodno.
Ty Jarosławie! wy wnuki Wsesława!
Zniżcie sztandary, rzućcie broń niegodną,

Bo przez was ojców pohańbiona sława,
Bo wróg waszemi przychęcony zwady,
Na ziemię ruską rozpoczął napady.
Ileż klęsk na nas Połowczanin miece!...


∗             ∗

Głos Jarosławny słychać (rankiem w maju
Kukułka takiem kukaniem się żali):
„Polecę (mówi) kukułką k’ Dunaju,
Bobrowy rękaw umoczę w Kajali,
Otrę krew księciu, i rany niedawne
Na skrzepłem ciele“.
Słychać Jarosławnę,
Z wieżyc Putywla tak płacze zaraniem:
„O wietrze! wietrze! czemu silnem wianiem
Chanowi w pomoc idą skrzydła twoje,
Czem’ miotasz strzały na lube mi woje?
Małoż ci jeszcze po gór bujać szczycie,
I chwiać korable po morza błękicie?
Czemuż wesele rozwiałeś mi dawne?“
Z wieżyc Putywla słychać Jarosławnę:
„O Dnieprze, sławą ciekący po ziemi!
Skałyś Połowców przedarł prądy twemi!
Tyś Światosława korablną nasadę
Niósł na Kobiaka, wróć mi mego ładę;
Niech łza ku morzu nie płynie ustawna“.
Z Putywla wieżyc płacze Jarosławna:
„O słońce trzykroć promienne i ciepłe,
Ożywiasz żywe, budzisz twory skrzepłe,
Za cóż z twych szlaków po podniebnym sklepie
Na lube woje ciskasz żar nieczuły?
Łuki w bezwodnym spaczyły im stepie
Żary, tęsknota zadławiły tuły...“

Prysnęło morze w północ, ciągną zmory
We mgłach, książęciu Bóg wskazuje tory
Z kraju Połowców do twego, Igorze,
Szczerozłotego tronu. Zgasły zorze,
Igor śpi, Igor budzi się; myśl wrząca
Przebiega przestwór od Donu do Dońca.
Koń o północy, i Owlur za rzeką,
Świsnął: Owlura świst Igor rozumié.
Niema Igora! tylko gdzieś daleko
Głucho klekoce ziemia, trawa szumi,
I wież Połowców czernią się wyżyny.
A Igor skacze gronostajem w trzciny,
To biała kaczka falami potrąca,
To na koń skoczy, to z konia zeskoczy
I bosym wilkiem bierzy k’ łęgom Dońca,

To znowu sokół chmurą się obtoczy.
Gęsi, łabędzie bije dla posiłku
Rankiem, południem, i o słońca schyłku.
Gdy Igor leci sokolemi loty,
Wlur zimne rosy trzęsąc, wilkiem ciecze.
Padł mu koń rączy. Doniec księciu rzecze:
Sława ci książę! wrogowi zgryzoty,
Wesele Rusi. — „I tyś sławą pełny,
Rzekł Igor, księcia wziąłeś na swe wełny,
Srebrny brzeg szatą ścielesz mu zieloną,
W cieniu drzew ciepłą kryjesz mgły osłoną,
Kaczką na wodzie, czajkami na strudze,
Cyranką w wiatrach trzymasz go w swej pieczy,
Nie tak, jak Stugna, co w mdłej pełznie cieczy,
A skoro prądy pochłonęła cudze,
O pień podwodny roztrzaskuje statki“.

(August Bielowski).




  1. Mityczny poeta słowiański.
  2. T. j. na ziemie Połowców.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: anonimowy i tłumacza: August Bielowski.