Obrona Sokratesa (tłum. Maszewski)/Wstęp tłumacza

<<< Dane tekstu >>>
Autor Adam Maszewski
Tytuł Wstęp tłumacza „Obrony Sokratesa“
Pochodzenie Obrona Sokratesa
Wydawca Skład główny w Księgarni E. Wendego i S-ki
Data wyd. 1885
Druk Druk Ig. Zawiszewskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Wstęp tłumacza „Obrony Sokratesa.“

Badania filozoficzne poprzedników Sokratesa mają charakter przeważnie kosmologiczny. Szczupłe atoli zasoby ówczesnej wiedzy empirycznej dostarczały niewiele materyjału do niezbitych na polu tem twierdzeń; posuwanie się zaś naprzód bez tego materyjału wprowadzało-by umysł ludzki jedynie w sfery mniej więcej szczęśliwych, lub też całkiem chybionych hypotez. Wypadało więc zwrócić się w badaniu świata zewnętrznego do mrówczej pracy, do gromadzenia surowego materyjału do dalszej budowy; synteza była jeszcze przedwczesną i niemożliwą. Wskazywał to wyraźnie skeptycyzm sofistów, odmawiający stanowczo twierdzeniom filozofów godności pewników, a filozofii — wszelkiej racyi bytu.
Skazywane przez sofistów na zupełną zagładę „szukanie prawdy” podjęte zostało przez męża, którego imię w dziejach pracy ducha ludzkiego około wytworzenia ogólnego poglądu na zawiązki, prawa rozwoju i ostateczne cele wszechbytu, nieśmiertelnym jaśnieje blaskiem. Mężem tym był Sokrates, syn rzeźbiarza Sofroniskosa, Ateńczyk.
Sokrates porzucił zupełnie pole domysłów kosmologicznych i przedewszystkiem nakreślił liniją, poza którą rozum ludzki stawał się bezsilnymi, liniją, oddzielającą „rzeczy boskie” od „rzeczy ludzkich.” Badaniem rzeczy boskich nazywał on kosmologiją swych poprzedników, mądrością zaś w rzeczach ludzkich (ἡ ἀνθρωπίη σοφία) „poznanie siebie samego.” W ten sposób „primus philosophiam evocavit a coelo et coëgit de vita et moribus rebusque bonis et malis quaerere“ (Cicero, Disput. Tusc. V. 4. 11.).” Badania więc filozoficzne pchnął na tory nowe, szukaniu prawdy dał nowy punkt wyjścia, stał się Kantem starożytnego świata.
Główne zasady filozofii Sokratesa zawierają się w tezach następujących: 1) Wszechwiedny i wszechmocny rozum (Bóg) rządzi przyrodą i ludzkością, dążącemi bezustannie do urzeczywistnienia mądrych jego celów. 2) Człowiek, jako istota rozumna (boska), powinien stawać się podobnym do swego stwórcy: powinien żyć cnotliwie, panować nad ciałem, a starać się o jaknajwyższy stopień doskonałości duchowej, która jest jedynem źródłem prawdziwego szczęścia na ziemi. W rozwinięciu tezy tej Sokrates starał się o jasne określenie pojęcia cnoty, którą identyfikował z wiedzą. W pomoc wiedzy przychodzą: sumienie (τὸ δαιμόνιον), prawa boskie (Xenoph. Apomnemon. IV. 4. 19; 6. 3. sqq.) i prawa rzeczypospolitej (ibid. IV. 4. 16; 6. 6. II. 1. 13. sqq.), którym człowiek winien jest posłuszeństwo bezwarunkowe. 3) Dusza ludzka, obdarzona rozumem, jest nieśmiertelną; ciało zaś jest tylko więzieniem duszy, z którego ją wola boża przez śmierć wyswobadza.
Do V-go wieku przed Chr. wiedza i filozofija helleńska spoczywały w ręku jednostek, nie przenikając do głębszych warstw narodu. Naród ateński trzymał się silnie tradycyi, odziedziczonej po przodkach, i skupiał się w sobie, gotując się do rozpaczliwej walki z posuwającą się groźnie ku zachodowi potęgą perską. Po zwycięskiem atoli odparciu nawały wschodniej, poczuwszy się silnym i bezpiecznym na zewnątrz, na drodze refleksyi subjektywnej niezmiernie szybkim naprzód posuwał się krokiem i w krótkim czasie doszedł do wysokiego rozkwitu duchowego. Rozbudzony ruch umysłowy ściągał do Aten z dalekich krańców helleńskiego świata cały kwiat jego intelligencyi. Przybysze ci przynosili ze sobą poglądy filozoficzne, które obawą i niepokojem napełniały czcicieli czasów maratońskich i salamińskich. Przeciwko nowatorom próbowano nawet walczyć surowością praw, strzegących tradycyi i wiary narodowej: kilku z nich wypędzono z granic Attyki, lecz miejsce wypędzonych zajmowały niebawem nowe zastępy. Przeszłość minęła bezpowrotnie. Wierzenia teogoniczne chwiały się coraz bardziej, podkopane przez teoryje kosmologiczne, te zaś z kolei runęły pod ciosami skeptycyzmu sofistów.
W aforyzmach Protagorasa, iż o każdej rzeczy można wydać sąd dwojaki: za i przeciw (δύο λόγους εἶναι περὶ παντὸς πράγματος ἀντικειμένους ἀλλήλοις), a wybór z nich zależy od potrzeby chwili, gdyż człowiek jest jedyną i ostateczną miarą wyszystkiego (πάντων ῥημάτων μέτρον ἄνθρωπος), streszcza się cała nauka sofistów. Nauka taka trafiała na żyzną glebę w Atenach: dawała ona moralne poparcie rosnącemu wciąż subjektywizmowi w życiu społecznem, była na rękę wzmagającemu się znaczeniu jednostki, która na korzyść swoję rozszerzała coraz bardziej ustawę demokratyczną rzeczypospolitej. Dalszy rozwój demokracyi ateńskiej w kierunku tym groził całkowitą przemianą jej w ochlokracyją, a uzasadniane przez sofistów podporządkowanie wszystkiego jednostce — zupełnym upadkiem cnót obywatelskich. Ówczesne zaś położenie polityczne narodu ateńskiego czyniło zjawiska te w wysokim stopniu groźnemi dla państwowego jego bytu. Niedawni zwycięzcy wschodu, potomkowie bohaterów z pod Platai, ugrupowani w dwa olbrzymie, wrogie sobie, obozy, szamotali się w bojach, które wyniszczały żywotne siły całej Grecyi i torowały niebacznie szeroki gościniec przyszłym falangom macedońskim i legijonom rzymskim.
Walce z owemi zjawiskami poświęcił Sokrates całe życie swoje. Głoszonemu przez sofistów subjektywizmowi pojedyńczego człowieka przeciwstawił subjektywizm ducha ludzkiego, a w jednostce budził poczucie obowiązku do dążenia na wyżyny mądrości i cnoty. Pragnął widzieć naród swój rozumnym i cnotliwym, a na czele narodu najrozumniejszych i najcnotliwszych. Boso, w wytartym płaszczu, od rana do nocy snuł się po Atenach i zdzierał z półmędrków maskę mędrców, a z krzykaczów politycznych maskę ojców ojczyzny. Zaparł się siebie — nie oszczędzał nikogo. Nie wstępował, jak Demostenes, na mównicę publiczną, ani, jak Skarga, na kazalnicę kościelną. Uderzał na jednostki, wskazywał na nie palcem. Takich rzeczy ludzie nie przebaczają nigdy nikomu.
W 399 r. przed Chr. trzej obywatele ateńscy: Meletos, Aniytos i Lykon, podali do archonta króla, pieczy którego powierzone były sprawy, tyczące się religii narodowej, skargę na Sokratesa, siedemdziesięcioletniego już wówczas starca, zarzucającą mu odstępstwo od wiary przodków, wprowadzanie bóstw nowych i psucie młodego pokolenia. Dosłowny tekst skargi Meletosa zachował nam Dyjogenes z Laerty (2, 40): „Sokrates dopuszcza się przestępstwa, nie wierząc w bogów, w których wierzy rzeczpospolita, lecz wprowadzając nowe, inne bożyszcza. Popełnia oraz przestępstwo, psując młodzież. Kara — śmierć.” Po przeprowadzeniu przedwstępnego śledztwa, archont król odesłał sprawę do osądzenia sądowi przysięgłych. Przysięgli, zgodnie z wnioskiem Meletosa, skazali Sokratesa na karę śmierci.
„Obrona Sokratesa” nie jest dosłowną odpowiedzią mędrca na mowy oskarżycieli, lecz utworem Platona, który był obecnym przy sądzeniu sprawy swojego mistrza. Bez wątpienia, ze wszystkich obron Sokratesa — a według słów Ksenofonta (Apologia Socr. 1.) krążyło ich mnóstwo między ówczesną publicznością ateńską — utwór Platona jest najlepszą i najczystszą kopiją rzeczywistej obrony oskarżonego. Do wniosku tego upoważnia potężna, genijalna postać „boskiego” filozofa. Któż bowiem ze współczesnych czy z uczniów Sokratesa, mógł lepiej, aniżeli Platon, zrozumieć i dokładniej przedstawić głębokie znaczenie działalności filozoficznej i społecznej wielkiego mędrca? A obrona Sokratesa jest właściwie obrazem całego życia jego, poświęconego „mądrości i prawdzie.” „Całe życie moje zadaje kłam rzuconym na mnie przez oskarżycieli moich oszczerstwom. Działalność moja była największem dobrodziejstwem Zeusa dla narodu. Nie na karę ja zasługuję, lecz na najwyższą nagrodę, jaką naród wywdzięczyć się może swojemu dobroczyńcy. Śmierć dla mędrca nie jest rzeczą straszną: wyrokiem waszego ludzkiego sądu bogowie wzywają mnie po nagrodę za życie doczesne w życiu wiecznem.” Taką obronę miał prawo wygłosić Sokrates do swoich sędziów, — taką przekazał Platon potomności.

Tłumacz.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Maszewski.