Tocz fale wód swych, oceanie siny! Bicz flot tysiąca darmo cię rozpienia! Na lądzie śladem człowieka: ruiny, Tu u twych brzegów kres jego niszczenia! Ty sam druzgocesz tu statki! Ni cienia Tu nie zostawia człowiek, gniewem zdjęty, Chyba ślad jeden: piany krótkie wrzenia, Gdy, jak dżdżu kropla, padnie w twe odmęty
Bez dzwonów, bez pogrzebu, w trumnie niezamknięty.
Smug twój nie na to, aby go łupiły Ręce człowieka... Spiąwszy się do góry, Strącisz go z siebie... Ty szydzisz z tej siły, Którą on ziemi zadaje tortury — Ze swojej piersi podrzucisz go w chmury,
Albo o ziemię twa moc nim uderzy, Śród fal wyjących igraszki ponurej, W jakiejś zatoce, u jakichś wybrzeży,
W porcie jego nadziei: tam niech sobie leży!
Te pancerniki, co gromami biją W twierdze skaliste, tak, że drżą narody, Że się w stolicach władze z strachu wiją — Dębowych smoków tak olbrzymie kłody, Że się ich twórców marne, pyszne trzody Zwią wojn panami i twego obszaru, To twa zabawka!... Wszak padły w twe wody, Jak śnieżne pyłki spienionego waru,
Owa duma Armady i łup Trafalgaru.
Państwa twych brzegów — czem są dzisiaj one? Rzym, Kartagina, Assyrya, Hellada! Zmyły ich wolność twe fale spienione, Lecz i tyranów... Dziś nad niemi włada Obcy, służalec, ciemięzca... Zagłada W puszcze zmieniła dzierżawy, twe skronie Zawsze te same! Czas im bruzd nie zada! Jak w dniu stworzenia, tak i dzisiaj płonie
Ten lazur, co okrywa igrające tonie.
Chwalebne lustro, gdzie się nawet w burzy Ogląda Wszechmoc! ty — cichyś czy wrzący, Czy wiew cię muska, czy cię orkan chmurzy, Czyś pod biegunem, czy w strefie gorącej — Zawsze-ś wspaniały, granic nie znający! Niewidzialnego tronie! Pierwowzorze
Wieczności! berło wszystkich stref dzierżący!
Z twych mułów płód ten, co w tobie ma łoże,
Bezdenny i samotny strasznych wód przestworze!
Jam umiłował ciebie, Oceanie! I szczytem uciech w mej młodości lecie Było jak bąbel płynąć po twej pianie! Od dziecka-m przywykł do twych fal! Na grzbiecie Twoim spoczywać to rozkosz! Zamiecie Burz twych jam kochał, choć wnętrze człowieka Przejmują grozą: ufałem, twe dziecię, Twoim odmętom z bliska i zdaleka,
Jak dziś, gładziłem włos twój, co zdrojami ścieka!...