Od przewrotu listopadowego do pokoju brzeskiego/Rokowania pokojowe

<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Trocki
Tytuł Od przewrotu listopadowego do pokoju brzeskiego
Wydawca Stowarzyszenie Spółdzielcze „Książka”
Data wyd. 1920
Druk L. Bogusławski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Anonimowy
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Rokowania pokojowe.


Na historycznem posiedzeniu nocnem Drugiego Wszechrosyjskiego Kongresu Sowietów przyjęty został dekret pokojowy. W owym czasie rząd sowiecki umacniał się dopiero w najważniejszych punktach kraju; liczba jednak tych, którzy zagranicą wierzyli w jego władzę, była znikomo mała. Na tem posiedzeniu przyjęliśmy dekret jednogłośnie; wielu jednak widziało w tem wyłącznie demonstrację polityczną. Pośrednicy krzyczeli na wszystkich rogach ulic, że od rewolucji naszej nie można się spodziewać praktycznych rezultatów, gdyż z jednej strony nie uznaj4 nas imperjaliści niemieccy i nie zechcą z nami rokować, a z drugiej strony ententa wypowie nam wojnę, ponieważ rozpoczęliśmy oddzielnie rokowania pokojowe. Pod znakiem tych proroctw przedsięwzięte były pierwsze nasze kroki w celu osiągnięcia powszechnego demokratycznego pokoju. Dekret przyjęty został 8-go listopada, w chwili gdy Kiereński i Krasnow stali tuż pod bramami Piotrogrodu; już 20-go listopada zwróciliśmy się w depeszy iskrowej zarówno do naszych sprzymierzeńców, jak i do naszych wrogów z propozycją zawarcia powszechnego pokoju. W odpowiedzi na to zwróciły się rządy ententy przez swoich ajentów militarnych do ówczesnego naczelnego wodza armji, gienerała Duchonina i złożyły oświadczenie, że wszystkie dalsze kroki na drodze do pokoju odrębnego pociągną za sobą najcięższe skutki. Na protest ten z dnia 24-go listopada odpowiedzieliśmy naszem „Wezwaniem do wszystkich robotników, żołnierzy i chłopów“. W tem wezwaniu oświadczyliśmy, że w żadnym wypadku nie dopuścimy, aby w szponach burżuazji zagranicznej armja nasza przelewać miała krew swoją. Odparliśmy groźby imperjalistów zachodnio-europejskich i wzięliśmy na siebie odpowiedzialność za politykę pokojową w obliczu międzynarodowej klasy robotniczej. Przedewszystkiem jednak, spełniając nasze zasadnicze przyrzeczenia, opublikowaliśmy traktaty tajne i oświadczyliśmy, że potępimy wszystko, co sprzeciwia się interesom mas ludowych wszystkich krajów.
Rządy kapitalistyczne usiłowały wyzyskać nawzajem przeciw sobie ujawnione przez nas tajemnice dyplomatyczne, ale masy ludowe zrozumiały nas i uznały. Ani jedno pismo socjal-patrjotyczne, o ile wiemy, nie śmiało protestować przeciw temu, że rząd robotniczo-włościański zmienił gruntownie wszystkie metody dyplomacji i że wyrzekliśmy się wszystkich jej nikczemności i nieuczciwych machinacji. Naszą dyplomacja postawiła sobie za cel uświadomić masy, otworzyć im oczy na istotę polityki ich rządów i skupić je w walce i nienawiści do burżuazyjno-kapitalistycznego porządku. Niemiecka prasa burżuazyjna zarzucała nam, że „przewlekaliśmy” rokowania pokojowe; ale ludy z natężoną uwagą wsłuchiwały się w djalog w Brześciu Litewskim; a przez to wciągu dwuch z połową miesięcy rokowań pokojowych oddana została sprawie pokoju usługa, którą uznać musieli uczciwsi ludzie nawet pośród naszych przeciwników. Po raz pierwszy sprawa pokoju została tu postawiona na gruncie, który nie mógł być zatarty żadnemi posunięciami i intrygami zakulisowemi. W dniu 5-go grudnia podpisaliśmy układ w celu powstrzymania wszelkich działań wojennych na całym froncie od Bałtyku do Morza Czarnego. I znowu zwróciliśmy się do ententy z propozycją przyłączenia się do nas, aby spólnie z nami prowadzić rokowania pokojowe. Nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi, chociaż tym razem ententa nie usiłowała więcej straszyć nas pogróżkami. Rokowania pokojowe rozpoczęły się 22-go grudnia, w półtora miesiąca po przyjęciu dekretu pokojowego; z palca wyssane są zatem wszystkie oskarżenia zdemobilizowanej prasy socjal-zdrajców, jakobyśmy nie chcieli wejść w stosunki z ententą. W ciągu półtora miesiąca zawiadamialiśmy ją o każdym naszym kroku i zaklinaliśmy ją nieustannie, aby przyłączyła się do rokowań pokojowych. Wobec ludów Francji, Włoch, Anglji sumienie nasze jest czyste.... Uczyniliśmy wszystko, co w mocy naszej było, aby przyciągnąć do rokowań pokojowych wszystkie kraje wojujące. Wina, że byliśmy zmuszeni rozpocząć odrębne rokowania pokojowe — ta wina spada zatem nie na nas, lecz na imperjalistów Europy Zachodniej, jak również na te partje rosyjskie, które przez czas cały prorokowały blizką śmierć rządu robotniczo-włościańskiego Rosji i błagały ententę, by nie brała poważnie naszej inicjatywy pokojowej. Tak czy inaczej — 9-go grudnia rozpoczęły się rokowania pokojowe. Delegacja nasza złożyła zasadnicze oświadczenie, które charakteryzowało podstawy powszechnego demokratycznego pokoju w dokładnem sformułowaniu Dekretu z dnia 28-go październiką (8-go listopada n. st.). Strona przeciwna zażądała przerwy w posiedzeniu, przyczem stosownie do propozycji Kuehlmanna ponowne podjęcie rokowań było bezustannie odwlekane. Było rzeczą widoczną, że sformułowanie odpowiedzi na naszą deklarację sprawiało delegacji czwórprzymierza wielkie trudności. Odpowiedź ta wreszcie została złożona 7-go stycznia. Dyplomaci czwórporozumienia przyłączyli się do demokratycznej formuły pokoju bez aneksji i kontrybucji na podstawie samookreślenia ludów. Dla nas było najzupełniej jasnem, że była to z ich strony najczystsza obłuda. Ale nie spodziewaliśmy się od nich nawet tej obłudy, gdyż jak zauważył raz pewien pisarz francuski, obłuda jest daniną, którą zbrodnia składa cnocie. Już sama ta okoliczność, że imperjalizm niemiecki uważał za konieczne złożyć tę daninę zasadom demokracji, dowodził, zdaniem naszem, że położenie wewnętrzne Niemiec jest dość poważne... Jeżeli jednak naogół nie robiliśmy sobie żadnych iluzji co do demokratyzmu panów Kuehlmanna i Czernina — aż nadto pod tym względem znaną nam jest natura niemieckich i austro-węgierskich klas rządzących — to musimy jednak przyznać, że nie przypuszczaliśmy możliwości takiej przepaści, która — jak się to w kilka dni później okazało — oddzielała faktyczne warunki pokojowe niemieckiego imperjalizmu od formuł, wystawionych 7-go stycznia przez p. Kuehlmanna, jako plagjat rewolucji rosyjskiej. Zaiste, na taki cynizm nie byliśmy przygotowani.
Odpowiedź Kuehlmanna zrobiła niesłychane wrażenie wśród klas pracujących Rosji. Była ona zrozumianą, jako rezultat obawy, jaką żywiły klasy kierownicze mocarstw centralnych wobec niezadowolenia i rosnącej niecierpliwości mas pracujących Niemiec. 10-go stycznia odbyła się w Piotrogrodzie olbrzymia demonstracja robotników i żołnierzy na rzecz pokoju demokratycznego. Ale nazajutrz powróciła z Brześcia Litewskiego nasza delegacja i przywiozła ze sobą owe bandyckie żądania, które postawił nam pan Kuehlmann w imieniu mocarstw centralnych i w zastosowaniu do jego „demokratycznej” formuły.
Na pierwszy rzut oka mogło wydawać się niezrozumiałem, na co właściwie rachowała dyplomacja niemiecka, gdy wystawiała formuły demokratyczne tylko po to, aby w dwa — trzy dni później okazać jawnie swój apetyt wilczy. Rozprawy teoretyczne, które — przeważnie z inicjatywy samego Kuehlmanna — kręciły się wokoło zasad demokratycznych, były conajmniej ryzykowne. Że na tej drodze dyplomacja mocarstw centralnych nie zbierze wiele laurów, to musiało jej samej zgóry być jasnem. Ale tajemnica całej dyplomacji Kuehlmanna polegała na tem, że pan ten był szczerze przekonany, że my ze swej strony chętnie gotowi jesteśmy grać z nim na cztery ręce. Kalkulował on przytem mniej więcej w ten sposób: Rosja bezwzględnie potrzebuje pokoju. Bolszewicy doszli do władzy dzięki swej walce o pokój i pragnęliby tę władzę zatrzymać. Jest to dla nich możliwe tylko wtedy, gdy zawrą pokój. Zapewne, są oni związani określonym demokratycznym programem pokoju. Ale na cóż istnieją na świecie dyplomaci, jeżeli nie po to, ażeby z czarnego zrobić białe! My, Niemcy, ułatwimy sytuację bolszewikom w ten sposób, że swoje rabunki udekorujemy pięknemi formułami. Dyplomacja rosyjska będzie miała dość powodów, by nie wchodzić bliżej w polityczną istotę rzeczy lub, słuszniej mówiąc, nie odsłaniać przed masami treści nęcących formuł... Innemi słowy, Kuehlmann liczył na milczące porozumienie z nami; on zwróci nam nasze piękne formuły, my zaś bez protestu damy mu możność wcielania do Niemiec krajów i ludów. W ten sposób rabunkowa przemoc Niemiec znalazłaby w oczach robotników niemieckich sankcję ze strony rewolucji rosyjskiej. Gdy jednak w biegu debat wykazaliśmy, że dla nas chodzi nie o puste słowa lub dekoracyjną zasłonę przesunięć, lecz o demokratyczne zasady współżycia ludów, — Kuehlmann zrozumiał to jako złośliwe zerwanie milczącej umowy. Za nic w świecie nie chciał odstąpić od sformułowania z 7-go stycznia, i pełen ufności w swą ostrą biurokratyczno-prawniczą logikę, usiłował wykazać wobec całego świata, że białe niczem nie różni się od czarnego, i że tylko nasza zła wola zmusza nas do upierania się przy tej różnicy. Hrabia Czernin, przedstawiciel Austro-Węgier, odgrywał przy tych rokowaniach rolę, której nikt nie mógł uznać za imponującą i pełną godności. Grał on niezgrabnie rolę sekundanta i w krytycznych momentach brał na siebie z polecenia Kuehlmanna zadanie składania najbardziej brutalnych i najcyniczniejszych oświadczeń. Gienerał Hoffman wniósł w rokowania notę orzeźwiającą. Nie wykazując wielkiej sympatji dla dyplomatycznych instrukcji Kuehlmanna, generał ten często stawiał swój but żołdacki na stół, w koło którego kręciły się skomplikowane debaty prawnicze. My ze swojej strony nie wątpiliśmy ani na chwilę, że właśnie ten żołdacki but gienerała Hoffmanna uważać należy za jedynie poważny realny fakt we wszystkich tych rokowaniach.
Wielkim atutem w rękach pana Kuehlmanna okazał się udział w rokowaniach delegacji Rady Kijowskiej. Drobnomieszczaninom, którzy na Ukrainie dostali się do steru władzy, wydało się ich „uznanie” przez kapitalistyczne rządy Europy rzeczą decydującej wagi. Naprzód Rada przedłożyła swe usługi imperjalistom ententy i otrzymała też od nich pewien napiwek; potem posłała swych przedstawicieli do Brześcia Litewskiego, aby za plecami ludów Rosji wytargować od rządów Austro-Węgier i Niemiec uznanie swej prawno-państwowej legalności. Dyplomacja kijowska, która teraz dopiero wstąpiła na drogę „międzynarodowej” egzystencji, ujawniła ten sam horyzont umysłowy i ten sam poziom moralny, które zawsze charakteryzowały chytrych polityków Półwyspu bałkańskiego. Panowie Kuehlmann i Czernin nie żywili oczywiście żadnych złudzeń co do długiego żywota tego nowego współuczestnika w rokowaniach. Ale słusznie kalkulowali, że przez udział delegacji kijowskiej gra się komplikuje i mianowicie nie na ich szkodę. Przy pierwszem swem wystąpieniu w Brześciu Litewskim delegacja kijowska reprezentowała Ukrainę, jako składową część powstającej Rosyjskiej Republiki Federacyjnej. To widocznie utrudniało pracę dyplomatów państw centralnych, którzy główne swe zadanie upatrywali w tem, aby zamienić Republikę Rosyjską w nowy Bałkan. Przy drugiem swem wystąpieniu delegaci Rady oświadczyli, pod dyktandem austrjacko-niemieckiej dyplomacji, że Ukraina odtąd odmawia wchodzenia w skład Federacji Rosyjskiej i uważa się za zupełnie niezależną republikę.
Aby umożliwić czytelnikowi zupełnie jasne i poglądowe ujęcie sytuacji, jaka wytworzyła się w ostatniej chwili dla rządu sowieckiego, uważam za celowe przytoczyć w głównych zarysach mowę, którą autor niniejszego, jako komisarz ludowy dla spraw zagranicznych, wygłosił 27-go lutego 1918 r. na posiedzeniu Centralnego Komitetu Wykonawczego.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Trocki i tłumacza: anonimowy.