Oda (W przestworzach ducha...)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Oda |
Pochodzenie | Poezye Studenta Tom I |
Wydawca | F. A. Brockhaus |
Data wyd. | 1863 |
Miejsce wyd. | Lipsk |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom I |
Indeks stron |
W przestworzach ducha jasnemi oczyma
Widziałem wielki kształt ciała olbrzyma.
Kształt tytaniczny, jak wyspa z granitu
Legł i wyciągnął ramiona szerokie,
W których świat cisnął — a z swej chwały szczytu
Runął — i krzyżem padł w jary głębokie
Gdzie nicość królową światów ! —
A w piersi jego jak na lądzie skał,
Krzyż cichy — wielki, utkwiony stał,
Wśród dzikich ziół i kwiatów —
I wielkie — czarne wyciągał ramiona,
By niemi ludzkość przygarnąć do łona.
Z obu stron krzyża stały dwie postaci
Jasne — wspaniale nad aniołów lica.
Jedna jak gwiazda w ciemności przyświeca
Marmurem czoła — że śnieg białość traci —
A druga młodsza i mniej zadumana,
W błękitnych szatach, co się z obłokami
Zwiewały w jedno — że była odziana
Więcej chmurami, niżeli szatami. —
A postać pierwsza milcząca i smutna
Swą złotą arfę pod ten krzyż rzuciła:
Wtóra spokojna we łzy nierozrzutna
Urnę mu tylko o stopy skruszyła.
I była cisza — szły duchów plejady,
A one stały i w arfy konanie
Jęki Hebrajskie szły w niebo w świtanie.
Z urny się wysypały popioły — Hellady!
I duch mój krzyknął — a z miłości drżeniem
Arfę chciał skruszyć —
Lecz noc szat swych końce,
Chmury na piersi rozdarła z westchnieniem
Z nich w oczy zdrojem trysnęło mi słońce. —