Oda III. Na szpetną chciwość wieku
Przekład: Ludwik Kondratowicz. |
Na szpetną chciwość wieku.
Frustra querelis et gemitu parum Deliberato flevimus... |
Próżno się skarży nasz głos ponury,
Łza nierozważna z oczu nam płynie,
Że twarde grody, szańce i mury
Smutnie zagrzebał miecz w rozwalinie.
Niewiele grzeszy (wyznajcie sami)
Miecz, co tysiączne miasta gruchota!
Wszak w rozwalinach między gruzami
Można się hojnie dokopać złota.
Przebóg! za mężów rycerskich rzeszą,
Co się do miasta szturmując wciska,
Chciwi grabarze z rydlami śpieszą,
By szukać skarbów w prochu zwaliska
I grabie łupy. Swym celom wierni,
Z motyką pełnią wojenną straże.
O hańba! hańba! wszak młotek czerni
Więcej niż dzida cudów dokaże!
I wojna zmilknie, kiedy żołdacy
Uczynią zadość chciwości swojej;
Chcesz zyskać pokój — nie trzeba pracy,
Syp jeno złotem — huf się rozbroi.
Kiedy należy spotkać się czerstwo,
Wódz wtedy lochy ze złotem kryje,
Kiedy tymczasem trwożne rycerstwo,
Patrząc na wroga, drży o swe szyje.
W ubogiej twierdzy nie chcą wawrzynów,
Bo nie wawrzyny mieli na względzie.
Pewno się, pewno bezbożnych synów
Kraj skołatany prędko pozbędzie!
Umknęło pole, co rolnik orze,
Padł gród, gdzie żyli złota niesyci,
Chciwemi nawy zhańbione morze
Nigdy się dobrym portem nie szczyci.
Natura czuwa, co się nie godzi,
Karze ruiną, kto jej nie słucha:
Nie ufaj szczęściu weneckich łodzi,
Czółnom lichwiarskim grozi posucha.
Niedawno Aufid apulską niwę
Swojemi wody pokrapiał żyźnie,
A teraz, mszcząc się za żądze chciwe,
Rozpuścił powódź po swej ojczyźnie.
Uciekłszy z brzegów, jak lew z za kraty,
Pustosząc błonie, szeroko płynie;
Zamki królewskie i wiejskie chaty
Podmywa, wali, składa w ruinę.