Oda VII. Wiekuista pamięć cieniom ojca i syna
←Oda VI. Do Jana Rywockiego, Jezuity | Oda VII. Wiekuista pamięć cieniom ojca i syna Poezye ks. Macieja Kazimierza Sarbiewskiego Księga piąta Maciej Kazimierz Sarbiewski |
Oda VIII. Pieśń na cześć zwycięzcy→ |
Przekład: Ludwik Kondratowicz. |
BRACŁAWSKIEGO, I JEGO SYNA JERZEGO, DWORZANINA J. K. M.,
ZABITYCH POD CHOCIMEM.
Do Bł. Stanisława Kostki, na intencyę Władysława IV,
Króla Polskiego, gdy ten jeździł do wód badeńskich.
Non purulentis oblita sordibus Edax vetustas his penetralibus Late superbit... |
Proch i zgnilizna, zniszczenia narzędzie,
Nad temi zwłoki pastwić się nie będzie;
One, dźwignięte w sferę nadobłoczną,
Na tronie cześci wiekuiście spoczną;
Sława, co imię zasłużone wieńczy,
Pracę ostrego żywota zawdzięczy.
Tam dzielny ojciec swoje miejsce bierze,
Gdzie wiecznie kwitnie laurowe przymierze,
Kędy na basztach wyniosłego miasta
Oliwna gałąź pokoju wyrasta.
Tam od radości promienieją twarze,
Nie słyszysz jęków w zawartej pieczarze,
W błogosławionej wybranych zaciszy
Łez się nie widzi i westchnień nie słyszy.
Tam jeno radzi mieszkańcy światłości
Grają na harfach ze słoniowej kości,
Na złotych lutniach, lub, syci rozkoszą,
Echo swych pieśni aż ku gwiazdom wznoszą.
Ptak Palamidów tryumfalnie lata,
Uciekła z pola zima lodowata,
A barwą zimy i śnieżnej zawieje
Wonny liguster na łąkach bieleje.
Przy dzielnym ojcu, z radosnem obliczem
Idzie syn sławny bojem zapaśniczym.
Był to na wojnie zwycięzca ochoczy,
Krew bohaterska szlachetnie go broczy,
Na krwawem ciele ukazując rany:
Temi — rzekł — barki biłem Ottomany,
I w tej prawicy mój miecz zapaśniczy
Trzaskał oszczepy we środku ich dziczy.
Grom mej rusznice kiedy palnął śmiało,
Niejedno serce trwożliwie zadrgało,
A moja włócznia, hartownie kowana,
Nieraz zagrzęzła w piersi muzułmana.
Aż z wole Bożej, ręką rozjuszoną
Rzucony oszczep przebija mi łono.
Duch mię odbieżał i padłem bezsilny
Na wiązkę laurów, na piasek mogilny;
Ległem w mogile, — a u mojej głowy
Miłość ojczysta i krzyż Chrystusowy.
Czyż lepiej walczyć zdarzyło się komu?
Któż z lepszym łupem powrócił do domu?
Jako trofea, mych bark nie otacza
Skóra odarta z niedźwiedzia kudłacza,
Ani lwia grzywa — bo na cóż się przyda
Godło zwycięstwa dawnego Alcyda?
Jam znaczny krzyżem, jako szermierz Boży,
Krzyżem jaśniejszym nad promienie zorzy.
Krzyż i wspomnienie — o! wielka nagroda!
I krwi wylanej, i pracy nie szkoda!