Odezwa Komitetu Narodowego do Rosjan

>>> Dane tekstu >>>
Autor Joachim Lelewel
Tytuł Odezwa Komitetu Narodowego do Rosjan
Pochodzenie Mowy i pisma polityczne
Wydawca Księgarnia J. K. Żupańskiego
Data wyd. 1864
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Indeks stron
Artykuł w Wikipedii Artykuł w Wikipedii

XXV.
Odezwa komitetu narodowego do Rossyan.
Bracia Rossyanie!

Braćmi was zowiemy, boście braćmi z imienia samego ziomków naszych Rusinów, boście dzieci rodu Słowiańskiego. Braćmi jesteście, boście narodem z innemi ludami do wolności wzdychającym.
Nie przypominamy wam tej świetnej wolności miast i ludów Ruskich, którą polityka osadników zaleskich, wielkich kniaziów nad Klazmą i carów Moskwy zgnębiła, nie przypominamy wam, wielekroć Polacy zamierzali waszych carów na swój tron elekcyjny powołać, aby przez to u nich kwitnącą wolność w rodzie Słowiańskim rozszerzyć, nie przypominamy Sapieżyńskich projektów unii carstwa waszego z Rzecząpospolitą Polską, aby przez to rychło bratnią zgodą skruszyć despotyzm. Stało się to księgi dziejów wspomnieniem i wspomnieniem dalekiej przeszłości, o której despotyzm historykom Rossyi, jak było rzeczywiście, pisać nie dozwala.
W miarę jak u was despotyzm głowę podniósł i ustalił się, ziemie wasze i nasze zakrwawiły ię nieraz zobopólną krwią i myśmy wam ulegli. Wszakże wiecie że zawsze do walki wiodły zgubny egoizm lub uciążliwy despotyzm, a ujarzmienie nasze my nie wam, ale przypisujemy chciwej i przewrotnej polityce samodzierzców waszych, którzy i was w jarzmie trzymają.
Między ludami wolności pragnącemi stoi przymierze. Jeśli wy o swoję dbacie, jest takie przymierze między wami i nami. Okazywało się to jawnie, gdy przed siedmią laty zbliżone w tym celu serca Polskie z Rosyjskiemi rozwijały nad brzegami Newy wielką myśl Słowiańskich ludów federacyi. Objawiło się wtedy przymierze między Rossyjskim i Polskim narodem.
Lud Polski, powstający w roku 1830 z jarzma niewoli, przekonany był że to przymierze trwa, i w walce swojej tego przekonania nie przestawał jawnych składać dowodów.
Sejm rewolucyjny, protestując się w manifeście swym 20 grudnia 1830 przeciw nieprawości samodzierżcy waszego i przeciw natłoczonemu jarzmu, zwrócił swój do was w imieniu narodu Polskiego głos w słowach: „nie powodowała nami żadna nienawiść narodowa przeciw Rossyanom, wielkiemu jak my szczepowi Słowiańskiego rodu. Słodziliśmy owszem pierwsze chwile wydartej nam na nowo (1813, 1815 roku) niepodległości tą myślą, że połączenie pod jednem berłem, jakkolwiek dla nas szkodliwe, przyniesie czterdziestomilionowemu ludowi uczestnictwo swobód konstytucyjnych, które w całym ucywilizowanym świecie stały się równie potrzebą panujących, jak rządzonych.“ Te są sejmowego manifestu słowa.
Rozniecał przeciwko nam niechęć, nienawiść i zazwiętość samodzierżca wasz; tej nie widzieliście ku sobie obudzonej u nas. Towarzystwo przyjaciół nauk, od chwili upadku Polski, ocalenie narodowości na celu mające, wśród zaciętej walki, w narodzie waszym wyszukiwało światłych mężów Rossyi i do grona swego powoływało.
Wśród zaciętej walki, skoro wypoczynek nastawał, wasi wojownicy, ranni, czyli jako jeńcy przywiedzeni, prawdziwie braterskiego doznawali opatrzenia i przytułku.
Wśród zaciętej walki, myśli nasze zwracały się do pamiątek zacnych uczuć waszych. W tymże dniu, w którym sejm wyrzekał niepodległość ludu, lud Warszawski i Polski, w uroczystym obchodzie, czcił pamięć waszych wolności męczenników; bo imona Pestela, Murawiewa, Bestużewa, Rylejewa i tylu innych ofiar okrutnej zemsty, pamiętne na zawsze dla Rossyan, równie są drogie sercu Polaka.
Wśród zaciętej walki, jeśliśmy powiedzieli: „że prawy jeśli ulegnie, zginie z tą w sercu pociechą, że jeśli własnej wolności i ojczyzny uratować nie dozwoliły mu nieba, śmiertelną walką zasłonił przynajmniej na chwilę zagrożone Europejskich ludów swobody“ tak równie i waszę na celu mieliśmy wolność, a wojownik nasz obywatel, odpierając ciosy ujarzmienia i despoty, niósł naprzód hasło: „za naszę i waszę wolność“ i objawił niem, że nie przestaje być przyjacielem waszym.
Narady kongresu Wiedeńskiego przeważną decyzyą swoją stanowiąc o losach ludów, brały pod rozwagę bezprawia polityki, i przyznawały potrzebę konstytucyi dla ludów. Wszakże decyzye tego kongresu wpadły w nowe bezprawie, i wielu dawnym bezprawiom dodać mocy przedsięwzięły. Nie obowiązują one w niczem ludów, ale zobowiązały tam wzajem rządzących i zmawiających się mocarzy. Tento kongres powierzył imperatorowi Alexandrowi, jako królestwo Polskie, małą nadwiślańską starodawnej Polski cząstkę, i nakazał aby to królestwo przez swoję konstytucyą do imperium Rossyjskiego przywiązane było. Nadał imperator Alexander małemu królestwu, na zasadach monarchii reprezentacyjnej, konstytucyą: czyliż przez to dopełnił kongresem przepisanego warunku? Wcale nie.
„Połączenie na jednem czole koron samodzierżcy i króla konstytucyjnego, mówi manifest sejmu rewolucyjnego, było potworem politycznym, który długo istnieć nie mógł. Każdy przewidywał, ze królestwo Polskie jest albo zawiązkiem instytucyi liberalnych dla całego imperium Rossyjskiego, albo uledz musi pod żelazną samowładców jego prawicą.” Tak jest, miało być zawiązkiem instytucyi dla imperium całego, a tymczasem uległo pod żelazną despotymu prawicą.
Wszakże warunek kongresu Wiedeńskiego był, aby królestwo przez konstytucyą swoję do imperium przywiązane zostało. Królestwo z imperium miało tedy być związane, nie przez węzeł federacyjny, nie przez głowę panującego, jak to w innych bywa państwach, ale przez konstytucyą. Jakże tedy można było królestwo konstytucyjne do niekonstytucyjnego imperium przywiązać? Pewnie nie inaczej, tylko samemu imperium podobnąż nadając jaką królestwo miało konstytucyą. Czuł to dobrze Alexander, znał że się do tego zobowiązał, że ten warunek dopełnić był powinien, a tym końcem nie tylko różnym sposobem wam, Rossyanie, prawa i konstytucyą nadać obiecywał, ale przed nami sam przy zamknięciu sejmu 1818 uroczyście powiedział: „że doświadczając w królestwie instytucji liberalnych, które nie przestały być szczególnym jego czuwania przedmiotem, ma nadzieję że, za pomocą Bożą, ich zbawienne działanie rozciągnie do wszystkich ziem, które opatrzność jego pieczy powierzyła,“ przyznając: „że Polacy podali mu środki objawienia jego ojczyznie, Rossyi, to co dla niej od dawna gotuje, i co otrzyma, skoro żywioły tak ważnego dzieła dostatecznie rozwinione zostaną.“ To były słowa Alexandra samego, te były jego przyrzeczenia. Dla tego, dla was, Rossyanie, i dla całego imperium swojego konstytucyą, na tychże zasadach, na jakich była małego królestwa konstytucya, wygotował, i tę znaleźliśmy w papierach spólnego wroga naszego, i tę w obu językach, waszym Rossyjskim i Francuzkim, dla wiadości waszej, wśród zaciętej walki, wydrukowaliśmy.
Daliśmy ją wam poznać, aby was przekonać że imperator Alexander znał to dobrze iż był obowiązany być nie imperatorem despotą, ale imperatorem konstytucyjnym, a z prawa ku wam winien był zrzec się despocyi swojej, jeśli chciał nad wami władać.
Ale wasz imperator Alexander, po dwudziesto-pięcioletniem panowaniu, nie uiścił się wam z przyrzeczeń, po dzesięciu leciech od czasu kongresu Wiedeńskiego, schodzi ze świata nie dopełniwszy przyjętych na siebie dyplomatycznych warunków. Nie dopełnił; bo zmowa świętego przymierza uwolniła go od tego, w nowe poszła bezprawia i kuła dla ludów pęta niewoli. Następca jego, Mikołaj, zapowiedział że w ślady jego wstąpi, że panowanie jego będzie dalszym ciągiem gnębienia swobód, mordów i nieszczęść sprawy ludzkości. Rossyanie! miłe są dla nas wspomnienia Słowiańskiej przeszłości. Na waszej ziemi, kiedyś w mocy swej była Prawda Ruska, wpływem skandynawskiego prawodawstwa tworzona, jednakże żywiła zasady wolność miłujących Słowian.
Dziś, jakież wasze jest położenie? Jakie są wasze prawa? Rządzi wami bezprawie i zdzierstwo. Wielu dostojnych obywatelów waszych podnosiło swój głos, domagając się praw: głos ich został bez skutku. A ci co śmielej i ostrzej o prawa się upomnieli, stali się ofiarą gwałtu, w więzach zesłani w Sibir. Od stu lat kommissya prawodawcza nic dla was zdziałać nie mogła. Obija się o wasze uszy imie zakonów, a wami rządzą ukazy. Ukaz na ukaz, dowolnie ogłaszany dla dogodzenia chciwych widoków. Nic wam bezpieczeństwa waszych osób, ani waszej własności nie zapewnia. Wszystko od ukazu zależy. Tysiąc mieliście obietnic i upewnień, a zawsze uwiedzeni, oszukani byliście.
Żeby was w jarzmie utrzymać, dobiera samodzierżca wasz służebnych urzędników. a nie ufając swoim, do usług swych cudzoziemców powoływa. Jeśli jest zniewolony od siebie cudzoziemców czasowie odsunąć, rychło do nich powraca; bo to najdzielniejsza jego despotyzmu podpora. Przy nich znaczenie i władza, przy nich powaga, która ich panoszy, was z majątków ojczystych wyzuwa, odpycha od tych posług publicznych, w których byście się o prawo i wolność skutecznie upomnieć mogli.
Używa i was samodzierżca wasz, ale nie dla waszego dobra, tylko dla dogodzenia swej dumie, ugruntowania władzy i ukucia więzów narodom. Tym końcem wymyśla wojny, aby mężów Rossyi, kwiat narodu, odwrócić od myślenia o prawach człowieka i ludów, aby ich życzenie zagłuszyć opowiadaniem bitew, aby ich oko zająć widokiem krzyżów i wstążek, aby ich wywieść na pole boju, gdzieby przed czasem poginęli i wyplenieni byli, a z nimi wznioślejsze uczucia, myśli, upragnienia, godne człowieka, i ów dzielny instynkt wolności, którego ocknienia despota tak się obawia. Walczyliście, Rossyanie, Turków, Persów, Polaków. I cóżeście zyskali?
Możeście sławę z podbojów dla siebie, dla imperium uzyskali? Nie; bo krew ludzka nie opłaca się kawałkiem ziemi, albo lichym groszem na nieprzyjacielu wyciśnionym, który jest obciążony złorzeczeniem i przekleństwem zwojowanego ludu. W nagrodę wysług waszych, odpycha was Europa od siebie, zowie was barbarzyńcami, cechuje piętnem hord Azyatyckich; bo despota wasz nie dopuszcza wam stanąć na stopniu działań ludów Europejskich, o prawa i wolność upominających się. Bolejecie nad tem, i wyższe uczucia wasze słusznie są tem obrażone. Z wami razem boleje nad tem Europa i ludzkość cała. Czas abyście zmyli z siebie tę plamę, jaką na was tyran w oczach Europy wycisnął. W potrójnej wojnie, którą duma zacięcie wiodła, namnożyło się po Rossyi żałoby. Synowie Rossyi bezkorzystnie poginęli: kilkakroć stotysięcy poległych ofiar, w obliczu ludów do wolności wzdychających, zaległo pobojowiska i mogiły, z bolesnem wspomnieniem, że walczyli dla zniszczenia cudzej wolności, dla wzmocnienia swojej niewoli. Toż to wasza sława!
Rozlega się dotąd w przyćmionej jaskini jęk i narzekanie; ale się już do niej światło przedziera, które pokazuje przyczyny cierpień, które objaśnia zuchwałość despotyzmu ludzkości dolegliwe razy zadającego. Skrępuje go i wywróci dzielna moc ludu. Dośpiewa już rozum, i niezadługo uderzy na gwałt przeciwko ciemiężcom. Zbliża się chwila do spełnienia wielkiego dzieła, do którego nadludzka siła ludy powołała.
Bracia Rossyanie! i wy tę chwilę przewidujecie: wzniosły wasz umysł umie oceniać godność człowieka, równie jak jego dla sprawy ludzkości poświęcenie się i cierpienia. Potrafi on ocenić położenie narodu Polskiego, jego klęski i uczucia. Do tego powołuje i was, Rossyanie, głos ujarzmionej i w niewoli jęczącej Słowiańszczyzny, na której ujarzmienie sprzysięgli się mocarze Niemieccy i wasz samodzierżca. Słowianin Słowianinowi chętnie bratnią rękę podaje. Słowianin Słowianina ochoczo dźwiga, aby wolność odzyskał. Myśl wielka, na brzegach Newy objawiona, Słowiańskich ludów federacyi, jedynie tylko przez spólne ich odrodzenie urzeczywistnioną być może. Precz z jarzmem cudzoziemczem! precz z despotyzmem! Zacznijcie, Rossyanie, od siebie, wznieście ołtarz wolności w miejscu zbyt długo czczonego bałwana, i powołajcie do spólnego dzieła bratnie ludy, bo wszystkie równie tego pragną. Złożyliśmy dowody, że lud Polski podobnie tego żądał, a walcząc z despotyzmem, mniemał że z wami w przymierzu stoi. Ani wątpić że tkwiło w duszy Rossyan toż przeświadczenie. Wielu z Rossyan nie umiało go w sobie stłumić: uczucie ich wybuchało w narzekania; objawiała go łza rozrzewnienia, a niejednego przepełnione wzruszeniem piersi podawały się rozpaczy. Tak jest, mieliśmy, my Polacy, w szeregach waszych przyjaciół, mieliśmy braci w Rossyanach. Wśród zaciętej walki, wśród przerażającego huku dział, z trudnością mógł się głos powstającego bratniego narodu przedrzeć do was: teraz, pod kirem żałoby, w głuchej ujarzmionego ludu ciszy, głos ten wznoszący się w chwilach swobody i działania, ponawianem w sercach waszych echem, da się wam lepiej rozpoznać. Przypominają go wam tułacze Polskiego narodu, co uchodząc przed niewolą, po świecie się rozbiegli i stali się przestrogą dla ludów, braterską zawiścią rozdwojonych.
Paryż, 1832 roku.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Joachim Lelewel.