Odzyskane dziedzictwo/4
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Odzyskane dziedzictwo |
Wydawca | Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o. |
Data wyd. | 25.8.1938 |
Druk | drukarnia własna, Łódź |
Miejsce wyd. | Łódź |
Tłumacz | Anonimowy |
Tytuł orygin. | Tytuł cyklu: Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Wiele dni upłynęło od powyżej opisanych wypadków.
Mgła, która wisiała nad Anglią wyciągnęła swoje białe macki również i nad kanałem, sięgając aż do wybrzeża Frakcji.
Żegluga w tych warunkach była nad wyraz utrudniona. Syreny, sygnały i dzwonki alarmowe wyły bez przerwy.
Na pełnym morzu tuż przy wejściu do portu Calais posuwał się duży okręt. Płynął powoli i ostrożnie. Gdy znalazł się już w basenie, westchnienie ulgi wyrwało się z piersi kapitana. Był to okręt „Rio“. Wyruszył on z Brazylii i zatrzymywał się w rozmaitych portach francuskich. Portem końcowym jego podróży miał być Dover. Tam właśnie miał wysadzić na ląd resztę pasażerów. Okręt pozostawał w Calais kilka dni. Postój jego w porcie miał trwać teoretycznie tylko trzydzieści sześć godzin. Ale należało liczyć się z tym, że wyładowanie transportu zajmie o wiele więcej czasu. Niektórzy z pasażerów pogodzili się łatwo ze swoim losem. Zwłaszcza ci, którzy cierpieli na morską chorobę woleli przerwać na czas pewien podróż.
Agenci portowi znajdowali się już na okręcie i złożyli w biurze portowym listy pasażerów.
Jakiś człowiek, przyzwoicie ubrany zgłosił się do biura. Twarz jego o brutalnym wyrazie i wielkie silne ręce stanowiły jaskrawy kontrast z elegancją jego stroju. Poczekał on cierpliwie, aż osoba stojąca przed nim skończy przeglądanie listy, poczym sam począł szukać czegoś w długim szeregu nazwisk. Nagle oczy jego osadzone głęboko pod krzaczastymi brwiami rozbłysły dziwnym ogniem.
— Henry Douglas! — zawołał, powtarzając przeczytane nazwisko. Pierwsza klasa, kabina nr. 14... To on!
Następnie spiesznie zakupił bilet na przejazd z Calais do Dover.
Okręt wysadził już na ląd większą część swych pasażerów. W pierwszej klasie dużo było wolnych kabin. Nieznajomy widocznie wiedział o tych wszystkich szczegółach. Nie było w tym zresztą nic dziwnego, gdyż na liście pasażerów obok nazwiska figurowała wzmianka, że znajduje się jeszcze on na pokładzie okrętu.
Zbliżało się już południe, gdy nieznajomy udał się na okręt, aby obejrzeć swoją kabinę. Dziwnym zbiegiem okoliczności kabina ta znajdowała się w sąsiedztwie kabiny młodego arystokraty angielskiego, wracającego do kraju po długiej nieobecności.
Nieznajomy nawiązał rozmowę ze stewardem.
— Tej nocy prześpię się na pokładzie — rzekł podczas, gdy służący otwierał mu jego kabinę. — Jest tu wygodniej niż na lądzie... W całym mieście nie mogłem znaleźć przyzwoitego hotelu. Natomiast kolacji jeść tutaj nie będę. Mam kilka ważnych spraw do załatwienia, które mnie zatrzymają w Calais dość długo.
Wręczył stewardowi suty napiwek i w kilka minut później opuścił okręt. Mniej, więcej w tym samym czasie, inny pasażer udający się również do Dover wszedł na okręt. Był to człowiek starszy, ubrany bez zarzutu. Utykał na jedną nogę i kasłał bez przerwy. Wybrał kabinę również położoną w pobliżu kabiny młodego Douglasa. Tłumacząc się zmęczeniem, położył się zaraz po przybyciu.
Nadszedł wieczór. Nieliczni pasażerowie, znajdujący się jeszcze na okręcie zgromadzili się w sali jadalnej. Sir Douglas znajdował się między nimi.
Młody człowiek z twarzą spaloną słońcem i wiatrami, zachowywał się w czasie obiadu z dużą rezerwą. Niechętnie odpowiadał na pytania swych towarzyszy. Henry Douglas robił wrażenie człowieka przedwcześnie dojrzałego. Życie było dla niego twardą szkołą.
Dość wcześnie położył się spać.
Na okręcie zapanowała cisza. Gęsta i mokra mgła przenilkała wszędzie. Pasażerowie marzli.
Dopiero o godzinie dziesiątej nieznajomy, który studiował listę pasażerów zjawił się na okręcie. Wałęsał się przez kilka minut po pokładzie i skierował się wreszcie do swej kabiny, polecając stewardowi, aby go nie budzono nazajutrz rano.
Na dole na korytarzach, paliły się się tylko nikłe lampki, nierozpraszające ciemności. Dzięki tym ciemnościom jakiś człowiek prześlizgnął się wzdłuż korytarza, aż do miejsca, w którym znajdowała się kabina nr. 14. W kabinie tej spał spokojnie baronet Henry Douglas.