Wyprzedził ogarów sfory, I wymknąwszy się obławie, Rączy Jeleń, bez tchu prawie Wpadł między woły, do jakiejś obory. «Bracia! zawoła, ocalcie mi życie: Już nóg nie czuję, a psy tuż, tuż blizko;
Tę pomoc, jakem Jeleń, odpłacę sowicie:
Pokażę wam, gdzie w lesie najlepsze pastwisko,
Gdzie najczystsza krynica, gdzie chłód w letnie skwary,
I, żem wdzięczny, wszelkiemi sposoby dowiodę.
— Nie bardzoć tu bezpiecznie, rzekł jeden wół stary,
Lecz skoro chcesz, nieboże, wleź tam, za przegrodę;
My ciebie nie zdradzimy.» Jeleń wpadł do kąta,
Przyczaił się, odetchnął. O wieczornej porze
Weszli z sianem parobcy, ekonom się krząta, Gwar, zakręt, hałas w oborze, Chodzą, biegają, każdy wgląda wszędzie, A nikt nie zoczył Jelenia. Więc już pewny ocalenia
Szepcze: «Gdy noc zapadnie, wtedy, w bystrym pędzie, Umknę bezpiecznie do lasu,
A wam, bracia, dziękuję. — Nie ciesz się zawczasu,
Rzekł stary wół; za chwilę nasz pan tu przybędzie: Jeśli ciebie nie dostrzeże,
Wtedy, żeś ocalony, dopiero uwierzę;
Bo on tak bystro patrzy, jakby miał sto oczu.»
Wchodzi pan: «Czemu jarzma tak bez ładu leżą? Zebrać natychmiast, złożyć na uboczu. Ściółkę potrzeba dać świeżą: Przynieście słomy. Czemu paszy mało? Hej, żwawo! włożyć siana za drabiny. Wszak już mówiłem, że te pajęczyny Uprzątnąćby się przydało!»
Tak wydając rozkazy, pilnując porządku, Dostrzegł, że w ciemnym zakątku Ukrył się jakiś zwierz obcy.
«Wszakci to Jeleń!» woła. Nadbiegli parobcy
Z nożami i widłami: rżną, rąbią, i kolą;
Zapłakał biedny Jeleń nad swoją niedolą,
I padł martwy wśród krzyków wesołej gawiedzi,
A potem, wespół z panem, zjedli go sąsiedzi.
W bajkach Fedra czytamy tę prawdę głęboką:
«Najbystrzej wszystko widzi właściciela oko.» Czyli, jak polskie przysłowie nas uczy: Oko pańskie konia tuczy.