Opis miasta Łodzi pod względem historycznym, statystycznym i przemysłowym/III/c
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Opis miasta Łodzi pod względem historycznym, statystycznym i przemysłowym |
Data wyd. | 1853 |
Druk | Drukarnia Gazety Codziennej |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Z przykrem uczuciem kończymy rzecz o przemyśle bawełnianym i przechodzimy do wyrobów lnianych; jest to przejście ze światła do ciemności, od postępu i rozwoju do obrazu wysileń i upadku. A przecież jest to dział, o którymby nam najwięcej i najszerzej rozprawiać się godziło, boć to swojska, rodzima niwa, — nie potrzebuje do plenności sztucznego ciepła, co tak bujnie popędził szczep przemysłu zagranicznego, na naszą przeniesiony ziemię; inaczej jednak się dzieje, bo historya przemysłu lnianego w Łodzi, jest pasmem samych tylko zaczątków i zawiedzionych nadziei.
Już wprawdzie w r. 1825, nim jeszcze na Łódce wystawiono wszystkie domy, nim wykończono wszystkie przyrządy fabryczne, przybył do Łodzi komisant domu handlowego Blank z Elberfelde, w celu założenia fabryk płóciennych i objęcia zakładu, ale ten projekt mniej ważnym okazał się w swoich następstwach. Dopiero rok 1827 był epoką istotnego zrodzenia się tej gałęzi przemysłu w Łodzi. Wspomnieliśmy w roździale poprzednim o missyi za granicę Naczelnika sekcyi fabrycznej w komisyi województwa Mazowieckiego: przybycie dwóch znakomitych przedsiębierców zawdzięcza przemysłowej missyi: jednym był Ludwik Geyer, przywódca przemysłu bawełnianego, drugim Tytus Kopisch, który stał się ojcem przemysłu lnianego w Łodzi.
Kopisch z energią i kapitałami wziął się do rzeczy, to też fabryka jego w oczach zdaje się rosła i budziła świetne oczekiwania. Sprowadził on biegłych w rzemiośle swojem fabrykantów, stowarzyszył się z czynnym swoim krewnym, i nagle, jakby cudownie, zakwitła znowu tak niegdyś dobrze nam znana, tak biegle przez prababki nasze uprawiana swojska gałęź naszego przemysłu.
Kopisch rozwijając czynność nadzwyczajną, rzec można, położył węgielny kamień fabryk lnianych w Łodzi. W jego zakładzie, do którego sprowadził z zagranicy sto familj tkackich, wyrobiono już w r. 1828 około 40,000 łokci płótna. Przeniesiony przez niego do Łodzi z Wrocławia handel hurtowy materyałów farbiarskich, wespół z przedsiębiercą Werckmeistrem zawiadywany, zaopatrywał z wszelką dogodnością potrzeby licznych farbiarń tutejszo-krajowych. Handel ten niezaprzeczony też wywarł wpływ na pożyteczne rozwijanie się przedsiębierstwa Langego, względem farbierni do czerwieni tureckiej: szkoda tylko, że zakład ten już w roku następnym zawieszonym być musiał, z powodu nie udzielonego przedsiębiercy pozwolenia sprowadzania z Francyi potrzebnych ku temu materyałów.
Tymczasem fabryka Kopischa, wsparta najcelniejszemi maszyneryami szlązkiemi, wysoko się wzniosła. W r. 1829 dostarczyła 132,360 łokci płótna krajowego, a co większa, przedsiębierca ten podjął się nawet pięcioletniej dostawy płócien dla wojska. Ważnem ułatwieniem i pomocą dla fabryki Kopischa była w początkach znaczna przędzalnia lnu przybyłego do Łodzi w r. 1827 Rundzichera; gdy jednak zakład ten nie był w stanie dostarczyć dostatecznego dla fabryki materyalu; w dzielnicy więc przędzalniczej osadzone familie prządnicze przędzę lnianą i konopną w znacznej wyrabiały ilości.
Ale te pierwociny rozwoju — to też już był zenit pomyślności dla lnianego przemysłu w Łodzi. Burze 1830 i 31 r., co z taką względną oszczędnością przeciągnęły po nad przemysłem bawełnianym, z całą siłą rzuciły gromy w zakłady płóciennicze; a tem dotkliwsze były te ciosy, że i przywrócenie pokoju zagoić ich nie mogło. Zakontraktowana przez Kopischa pięcioletnia dostawa płótna dla wojska, upadła, wiodąc za sobą wstrzymanie ruchu warsztatów i znaczne grzebiąc kapitały.
Nagły upadek przedsiębierstwa Kopischa, który tak błogie rokował nadzieje, był już razem i hasłem upadku przemysłu lnianego w całem Województwie Mazowieckiem. Już od tego czasu ta gałęź samoistnego nie doczekała się rozkwitu, a w ostatnich latach, przy spadającej produkcyi, liczba wyrobionego płótna półsetkowego doszła zaledwie 5,600 arsz.; gdy tymczasem w początku 1830 r. wyrobiono już 5,760 łokci płótna webowego, 53,230 kopowego i 13,550 półsetkowego. Jedynym przedstawicielem przemysłu lnianego w Łodzi jest dziś Fryderyk Wilhelm Schmidt. Zakład tego fabrykanta, zatrudniający w ogóle 21 osób, w tej liczbie 1 majster, 13 czeladników, składa się z 4 warsztatów tkackich do tkanin gładkich nieprzezroczystych, z 3 warsztatów do tkanin wzorowych deptanych i 8 ciągnionych. Wyrobił on w r. zeszłym 5600 arszynów płótna półsetkowego, 2,950 arsz. bielizny stołowej ordynaryjnej, 300 arsz. bielizny cienkiej, ciągnionej; do wyrobów swoich użył 225 funtów przędzy bawełnianej i 4150 lnianej; wartość zaś produkowanych wyrobów wynosi rocznie rs. 3,460.
W ogóle smutny obecnie stan lnianego w kraju naszym przemysłu; pozwoliliśmy cudzoziemcom wydrzeć z rąk naszych kwitnący już krzew, nie zatrzymując nawet jego nasienia. A jakież powody tego upadku?
Dla podniesienia jakiejbądź gałęzi przemysłu rękodzielnego, trzech przynajmniej potrzeba spółdziałaczy: Uczonego, Przedsiębiercy i Robotnika. Według słów Blanqui’ego, Uczony odkrywa, wynajduje, doskonali: jest to męczennik przemysłu; wzbogaca on swoich ziomków, przynosi chwałę krajowi i umiera w ubóstwie; szczęśliwy jeszcze, jeśli mu oddadzą sprawiedliwość po śmierci. Przedsiębierca jest mniej uczony od Uczonego; przecież powinien mieć dosyć światła, aby mógł rozróżnić przemysły dobre od złych; aby mógł korzystnie kupować i sprzedawać; powinien zgadywać i uprzedzać potrzeby spożycia, tak, aby zawsze miał w pogotowiu, czem je zaspokoić; powinien zawsze przewidywać przepełnienia i przesilenia, aby uniknąć ich, zatrzymując się w porę. Wreszcie Robotnik jest narzędziem, wykonywającem pomysł Uczonego, który Przedsiębierca uczynił swoją rzeczą. Położenie robotnika polepsza się w miarę zbliżenia się jego do klas wyższych; albowiem odbiera część zysku tem większą, im użyteczniejszem było jego uczestnictwo w pracy; a miarą użyteczności jest stopień oświaty. W jakimże my zostajemy stosunku do tych trzech różnych współdziałaczy w obec przemysłu lnianego? Zobaczmy.
Uczonych techników w dziedzinie płóciennictwa znaleźlibyśmy w kraju, a zresztą przemysł ten w Anglii i Holandyi tak olbrzymie już uczynił postępy, że nam tylko pozostaje łatwa już droga korzystania z gotowej szkoły doświadczenia i zastosowania osiągniętych rezultatów. Ale u nas brak Przedsiębiercy, a tem samem i Robotnika. Uprawa roślin włókiennych stoi dziś bardzo nizko i podrzędne tylko w przemyśle gospodarczym zajmuje miejsce; jeśli dodamy do tego nieumiejętne, a raczej niedbałe wyrabianie u nas włókna i przędziwa, a ztąd nizką cenność krajowych wyrobów lnianych; jeśli przedewszystkiem rozważymy ten ogromny napływ tkanin bawełnianych, tę ich taniość do bezcenności prawie dochodzącą: — będziemy mieli główne powody, które nam wytłumaczą praktycznie smutny fenomen upadku przemysłu lnianego.
Nie możemy stosowniej zakończyć niniejszego roździału, jak umieszczając krótki pogląd na stan przemysłu lnianego w Polsce, z wskazaniem środków dźwignięcia go i zapewnienia mu stałego rozwoju, czerpnięty z dzieła biegłego i uczonego w tej mierze technika[1].
....„Skoro tylko już uprawa lnu dawnego dochodu nie przynosiła, zamiast przemyśliwać nad ulepszeniem używanych sposobów, nad oszczędzeniem pracy ręcznej, przy wydzielaniu włókna i wyrobieniu jego w jak największej ilości, trzymając się uporczywie starodawnej praktyki i nie odnosząc tem samem odpowiedniej korzyści, — w znacznej jej części zaniechano, albo też całkiem zarzucono. Ztąd poszło, że w okolicach słynących niegdyś z tej gałęzi rolnictwa, obecnie zaledwo jej ślady znajdujemy, że upowszechniona i nieledwie w każdym domu znana jej praktyka już małej tylko liczby osób jest udziałem. Przed laty dwory nasze ziemiańskie prawdziwemi były szkołami robót około przędziwa i tkania płócien dla ludu wiejskiego. Gospodarstwem lnianem i konopnem trudniły się panie domu, rozdawały przędziwo, odbierały przędzę na wagę, same dozorowały wszystkich robót, znały się dobrze na owych małych przeniewierzeniach się sług i domowników swoich; umiały one. na motek jeden sprawdzić tkacką robotę i wiedziały jak płótno bielić się powinno. Wrzeciono i kołowrotek wszędzie były w uważaniu. Włościanki z kolei zgromadzały się razem do dworu, przędły pospołu, śpiewkami ożywiając pracę i ubiegając się o nagrodę, przyznawaną tej, która prędzej sztukę wykończyła. Tak samo było po miasteczkach; w nich cechy powroźników, sieciarzy, tkaczy i płócienników były liczne. Mnóstwo wsi i osad wciąż noszą nazwy; Linów, Linne, Konopki, Konopnica, Moczydłów, Krosno, Krośniewice, Tkaczew, Blichowo, Pakuły, Zgrzebichy i t. p., ale w nich już i w Październiku mało co paździerzy wycierają. Liczne targi na lny, konopie, wszelakie przędze, płótna i narzędzia do robót około przędziwa służące, rzadko gdzie na jarmarkach widzieć się dają. Wieczernice zupełnie wyszły ze zwyczaju, a pogardzone kółka ledwie gdzie niegdzie w jakiej chacie zawarczą. Nic więc dziwnego, że dawna umiejętność poszła w zapomnienie, że w tem co dawniej było powszechnem, na nowo ćwiczyć się i doskonalić potrzeba, chcąc wskrzesić ten przemysł, rozwinąć i większe nadać mu znaczenie. Nie wyrabiano wprawdzie i dawniej u nas cieńszych tkanin, albo raczej nie umiano ich ostatecznie wykończać; ale przynajmniej własne samodziały wybielane i wykończane za granicą, pod nazwiskiem holenderskiego płótna napowrót do kraju przychodziły. Rąbki nasze z Podgórza, choć nie bielone, od zagranicznych kupców bardzo były cenione; a płótna żaglowe, noszące nazwisko kraju naszego (Polacco, Polackenleinwand), ważny nader stanowiły artykuł handlu; kiedy dziś kupując płótno obce, nie tylko za robotę ale i za len płacimy.
„Zaprowadzenie nowego przemysłu zwykle z wielkiemi połączone bywa trudnościami; nieuchronne są tutaj kosztowne próby, które tak łatwo odstręczają od dalszych postępów; i dla tego najpiękniejsze zamiary nie zawsze do skutku przychodzą. Historya przemysłu w kraju naszym wiele uczących i przestrzegających zarazem nastręcza przykładów. Lecz przeszkody i trudności w tej mierze napotykane nie zawsze są tak wielkie, iżby szczerą chęć i gorliwość tamować mogły, a zwłaszcza, kiedy mający się zaprowadzić przemysł już pewną w kraju znajduje podstawę; w takiem położeniu o to tylko idzie, aby rozwijającemu się przemysłowi nadać większą rozciągłość, skierować go do potrzeb krajowych, i posiadane środki do niego zastosować. Toż samo właśnie o przemyśle lnianym powiedzieć można. Len i konopie od niepamiętnych czasów ziemia nasza wydaje, płótno jest jedną z najważniejszych potrzeb miejscowych; a w samem wyrobieniu ma jeszcze tę wyższość nad tkaninami wełnianemi, że nie wystawia rolnictwa na zależność od przemysłu fabrycznego, i że gospodarze nie potrzebują czekać, zanim wielkie i kosztowne przędzalnie mechaniczne, tudzież blichy chemiczne założone zostaną. Przemysł lniany daleko ściślej nawet łączy się z gospodarstwem wiejskiem, niż wełniany; gdyż wypłodzenie i przerobienie lnu i konopi w jednemże miejscu i przez też same osoby może się uskutecznić. Pamiętaćby tu tylko należało, aby z początku nie wychodzić z obrębu potrzeb domowych, przede wszystkiem je zaspokoić, nie uprawiać lnu na sprzedaż; ale raczej uważać go za środek korzystania ze zbywającej pracy ręcznej, zwłaszcza w czasie, w którym ona zwykle się marnuje. Nie osiągniemy wprawdzie ztąd pieniężnego dochodu, ale co na jedno wychodzi, zmniejszymy nasze wydatki. Z takowego postępowania i ta wielka korzyść wyniknie, że ogół mieszkańców bliżéj pozna to wszystko, co tylko w jakimbądź względzie wywiera wpływ na uprawę roślin włóknowych; nauczymy się lepiéj i oszczędniej wyrabiać włókno i przędziwo: a gdy tym sposobem po wsiach zwyczaj przędzenia upowszechni się, tem samem pokup na włókno wartość i cenę jego niezawodnie powiększy. Jak więc założenie kosztownych fabryk sukiennych stało się bodźcem do poprawienia hodowli owiec i sztucznym u nas sposobem przemysł wełniany dźwignęło, tak również uprawa roślin włóknowych, połączona z domowem wyrabianiem płócien, w naturalnem następstwie, nieochybnie zbawienny wpływ wywrze na dalsze, trwałe rozwinięcie się i wykształcenie przemysłu lnianego i fabrycznego. Nie powinno nas odstręczać przesilenie, jakiego za granicą doświadczono, mianowicie w Szlązku, Belgii i Francyi północnej, gdzie ręczne przędzenie, niemogąc współubiegać się z przędzą angielską, wyrobioną na machinach, tak dotkliwy cios poniosło; bo tam ono dla znacznej liczby mieszkańców wyłącznym było środkiem utrzymania się: co u nas wcale miejsca nie ma. Niech nas nie uwodzą rozumowania, że dla dźwignienia przemysłu lnianego raczej zaczynać należy od założenia wielkich fabryk, a nie od sposobów ręcznych, które gdzieindziej żadnej już prawie korzyści nie przynoszą; bo wtedy albo napróżno oczekiwalibyśmy na ich zjawienie się, albo, co gorszem jest, brak surowego materyału, i złe jego przymioty w samym zawiązku podobnych zakładów stałyby się powodem ich upadku. Ręczne wreszcie wyrabianie lnu i konopi, do którego zachęcamy, nie ma być bynajmniej jedynym i wyłącznym środkiem przyswojenia sobie i utrwalenia przemysłu lnianego w całej rozciągłości; ale tylko owym pierwszym krokiem do upowszechnienia uprawy roślin włóknowych, ową szkołą początkowej nauki, będącej najpewniejszą rękojmią uczynienia dalszych w tym względzie postępów. Idzie tu o to, aby przemysł lniany zaszczepiony i rozgałęziony został sposobem łatwym, nie wyciągającym wielkich nakładów, nie zależnym od wpływów czasowych i przystępnym dla ogółu; aby w samym swoim zawiązku obejmował już warunki przyszłego swego istnienia i możność dalszego rozwinięcia się i wykształcenia. To gdy nastąpi i na ludziach lepiej obeznanych z ręcznemi pracami zbywać nie będzie; natenczas większe przędzalnie mechaniczne, powszechne blichy, zakłady do nadania tkaninom lnianym ostatniego wykończenia, niejako same z siebie powstaną: bo nietylko główne trudności, dotąd założenie ich tamujące, już będą usunięte, ale przyszłe powodzenie rzeczonych zakładów trwałą jeszcze znajdzie podstawę w samem rolnictwie krajowem. Odtąd też otworzy się nowe źródło dochodu dla właścicieli ziemskich, żródło tem obfitsze, że zapewnia podwójną korzyść, tak, że zyskownej sprzedaży surowego włókna do przędzalni, jak z własnego wyrobku przędziwa na domową potrzebę. Mówimy dwojaką korzyść, gdyż zakłady fabryczne domowemu wyrabianiu płótna u nas długo jeszcze żadnego nie przyniosą uszczerbku; raz dla tego, że płótno nie wyrabiane na sprzedaż powszechnym artykułem handlu stać się nie może: powtóre, że obrócona na jego wyrobienie praca ręczna, zbywająca od zatrudnień gospodarskich, w inny sposób pożyteczniej użyć się nie da. Z tego cośmy dotąd powiedzieli, wypada, że pierwszy krok do urzeczywistnienia tych nadziei zawisł jedynie od gospodarzy naszych; nie jest on może łatwy, ale też bynajmniej nie niepodobny. Może potrzeba tu będzie walczyć z uprzedzeniem, pochodzącem zwykle z nieznajomości i opieszałości; ale szczere zamiłowanie tego, co jest istotnie dobrem i pożytecznem, wszelkie w tej mierze trudności niewątpliwie z czasem usunie, jeżeli tylko znajdą się tacy, którzy zachęceniem, radą, a nadewszystko własnym przykładem drugim przodkować zechcą“.
Jako streszczenie tego wszystkiego, cośmy powiedzieli w dwóch poprzednich rozdziałach o wyrobach bawełnianych i lnianych, zamieszczamy tu obok, w sposobie tabellarycznym, porównawczy obraz postępu i rozwoju fabryk tak bawełnianych jak lnianych, w epoce od roku 1826 do 1851 r. Cyfry są najwymowniejszem świadectwem: to fakt niewątpliwy.
I POSTĘP WYROBÓW BAWEŁNIANYCH I LNIANYCH W ŁODZI
|
|
Oprócz fabryk wyrobów wełnianych, bawełnianych i lnianych, istnieją jeszcze w Łodzi następuj ce pomniejsze, inne fabryki: jedna octu, wyrabiająca go rocznie za 810 rs., dwie oleju, produkujące go rocznie za rs. 840, pięć noży, z roczną produkcyą za rs. 1758; jedna przetworów chemicznych, z roczną produkcyą za rs. 1488; dalej fabryka instrumentów muzycznych, już od roku 1824 istniejąca, wyrabiająca rocznie ordynaryjnych skrzypiec za rs. 50; dwie fabryki szpilek, produkujące rocznie wyrobów za 1560 rs., fabryka przetaczków, której wyrób roczny ma wartość 370 rs., i wreszcie ośm kopalni torfu, z których corocznie dobywa się 6,600,000 sztuk tego materyału. Z tej jednak massy, tylko 600,000 cegieł, wydobywanych w kopalniach szczegółowych właścicieli, idzie na sprzedaż, resztę zaś 6 milionów sztuk zużywają na miejscu fabryki Geyera i Landego.
- ↑ Płóciennictwo, obejmujące uprawę roślin włóknowych, przyrządzanie włókna, przędzenie, wyrabianie tkanin lnianych, tudzież ich bielenie i dalsze wykończanie: przez Aug. F. Bernhardt, Mag. fil. Prof. Gim. real., tudzież J. G. W. i L. w M. 1842. Częsć I, str. 223 i następne.