Opowieść o papierowej koronie/Nowina
<<< Dane tekstu | |
Autor | |
Tytuł | Opowieść o papierowej koronie |
Rozdział | Nowina |
Pochodzenie | Reflektor: pismo literacko-artystyczne, czerwiec 1923, str. 4-28. |
Redaktor | Wacław Gralewski |
Data wyd. | 1923 |
Druk | Drukarnia Udziałowa |
Miejsce wyd. | Lublin |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Jedli obiad. Pełno było woni groszku i nasturcji w cienistej altanie ganku. Fantastycznie krojone liście dzikiej winorośli spływały kaskadami na kraty. Na ganku przy stole zasiedli wszyscy, radośni i dziwnie cisi.
Wnoszono właśnie na talerzu drewnianym olbrzymie, pęknięte granaty, gdy tętent rozległ się przed gankiem na drodze do Słobódki.
Cwałował jeździec wspaniały na niesłychanej piękności koniu. Włosy rozwiane złotą aureolą zapalały się i gasły na greckiej głowie, dłonie mocne dzierżyły twardo potężnego rumaka.
Jak zjawa! Bellerofor na Pegazie!
A koń przed gankiem piętrzy swe siwe cielisko, kłębi się, staje dębem, aż wiszą nad stołem potworne kopyta. Poskromił go wreszcie jeździec. Zeskoczył. Idzie do Henryka. Ściskają sobie dłonie. Poznali się.
— Włodzimierz!
— Potocki! — woła Madonna Marja, która go widziała, gdy stał w zadumie orlej w Kaplicy wawelskiej.
Reszta w milczeniu pożera oczyma cudną postać i wspaniałą głowę.
Ściska dłonie wszystkich.
— Ja z wami, — mówi — ja z wami.
A w dzień Wielkanocny to było, w dzień Wielkanocny.