Ostatki
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Ostatki |
Pochodzenie | Poezje Wiktora Gomulickiego, cykl Życie w obrazach |
Wydawca | Księgarnia A. Gruszeckiego |
Data wyd. | 1866 |
Druk | Bracia Jeżyńscy |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały cykl Cały zbiór |
Indeks stron |
W górę kielichy!
Dzisiaj ostatni dzień szału!
Wprzód zanim surowe mnichy
Obwieszczą śmierć karnawału
I post rozpocznie się cichy —
W górę kielichy!
Z użyciem śpieszyć potrzeba,
Bo gaśnie uciech ognisko;
Daleka droga do nieba,
A do rozkoszy tak blizko!
Jutro... Lecz co nam do jutra!
Dziś bądźmy zadowolnieni;
Człowiek sam stwarza obecność,
Przyszłości nikt nie odmieni!
Wejdźmy... Salonik bezżeńca
Wszystkim, jak zajazd, otwarty;
Pełno tu wrzawy i dymu,
Na stołach wino i karty.
Gospodarz śmiechem i pieśnią
Ożywia biesiadne koło;
Wesołe ma w ustach słowa,
Lecz duszę ma niewesołą.
Chwilami troska wewnętrzna
Chmurą pokrywa mu lice —
On wówczas głośniej się śmieje,
I częściej wychyla szklenice.
Ale ta jego wesołość
Brzmi jako fałszywe struny —
Czemu? — bo dzisiaj młodzieniec
Święci ostatki.. fortuny!
Przed strojną królową balu
Korzą się młodzi i starzy;
Królowa jednych trucizną,
A drugich słodyczą darzy.
Każde jej oczów błyśnienie
Jest grotem, co w serce godzi;
U lilipucich jej nóżek
Mrą tłumnie starzy i młodzi.
A jednak w śmiechu tej pięknej,
Chwilami, jak stal coś zgrzyta —
Czy nie dość zyskała ofiar?
Czy jeszcze zwycięztw nie syta?
Jakiż to robak zdradliwy
Wśród łona tej róży gości?
Niestety! królowa balu
Święci ostatki... młodości!
Patrzcie — zgrzybiały ten dzieciak
Był światłem bożem bogaty;
Bóg dał mu złoto talentu,
On przekuł je na dukaty.
Skarb swój pod zimne niósł stopy
Fryn, co się karmią sercami,
I życie było mu całe
Gonitwą za wrażeniami.
Dziś, gdy na niego kusząco
Zerknie Kupido szyderca,
Porywa stalowe pióro
I iskry krzesać chce z serca.
Lecz serce to utraciło
Blask i wytrwałość djamentu,
I, starzec w męczarniach ducha
Święci ostatki... talentu!
Jak ten, którego upoją
Trujące haszyszu pary,
Piękniejsze nad rzeczywistość
Spostrzega przed sobą mary —
Tak mędrek, co łyknął wiedzy
I upił się nią jak winem,
Wytwory własnego mózgu
Ogłasza bóstwem jedynem.
Na rzeczy wyższe nad rozum
Rzuca szyderskie oszczerstwo,
Szał poczytuje za siłę,
A za argument — bluźnierstwo.
Puszy się, jak dumne pawie,
Przeklina porządek stary,
I święci rozpustą ducha
Pogańskie ostatki... wiary!
Wre bal w mieszczańskim salonie;
Kwiatami strojna sień cała,
Przy drzwiach lokaje w liberji —
Bo pani domu tak chciała.
Chęć jej dla męża rozkazem;
A gdy zażąda pieniędzy,
On musi wziąć ich choć z piekła,
Za cenę jutrzejszej nędzy.
Teraz, po burzy małżeńskiej,
Wyszedł na miasto półżywy,
I przyniósł na koszta balu —
Lecz kwit podpisał... fałszywy.
Wre bal w mieszczańskim salonie,
Wesołość twarze spromienia,
A biedny fałszerz obchodzi
Smutne ostatki.. sumienia!