Warszawianka (Gomulicki, 1866)
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Warszawianka |
Pochodzenie | Poezje Wiktora Gomulickiego, cykl Życie w obrazach |
Wydawca | Księgarnia A. Gruszeckiego |
Data wyd. | 1866 |
Druk | Bracia Jeżyńscy |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały cykl Cały zbiór |
Indeks stron |
Promień słońca, zapach róży,
Szampańskiego wina pianka,
Dużo ciszy, trochę burzy...
Cóż to za cud? — warszawianka!
Miara nóżki — lilipucia,
Rękawiczek numer piąty,
Wyraz twarzy pełen czucia,
A źrenice — jak dwa lonty...
Istnym kotkiem jest z figurki,
Tak się łasi... tak przegina...
A że kotek ma pazurki —
Czyż to jego jest w tem wina?...
Słyną rzymskie malowidła
I florenckie statuetki;
Paryż słynie przez swe... sidła.
A Warszawa — przez kobietki.
Ale bo też dziwne czary
Warszawiankom śle przyroda —
Niema brzydkiej, niema starej,
Każda śliczna, każda młoda!...
Przy tak trwałym wdzięków darze,
Bankrutować-by powinni
Olejkarze, perukarze
I pięknictwa mistrze inni —
Jednak (jak najmocniej wierzę,
Iż chochlików są w tem psoty
Zawsze oni w damskiej sferze
Mają dużo do roboty...
Nikt się twierdzić nie ośmieli
(Prawdy fałszu się nie zlękną)
By kto z twarzą, jak anieli,
Mógł mieć duszę nie tak piękną;
I Warszawy przeto córka,
W pierwszej kobiet stoi linji;
A podejrzeń ciemna chmurka
Nie przesłania jej opinji.
Zapytacie: czy pobożna?
Nieinaczej! Z okiem w górze
W kościołach ją widzieć można...
Kiedy śpiewa kto na chórze.
Czy rozumna? Któż zaprzeczy!
Wszakże wiedzą nawet — w Busku,
Że o każdej zgoła rzeczy
Biegle mówi... po francusku.
Czy dla biednych miłosierna?
O tak! Zawsze w karnawale,
Nawyknieniom serca wierna,
Dobroczynne zwiedza... bale.
Czy w marzeniu tonąc złotem
Dla artyzmu ma uznanie?
Ach! wybornie wiedzą o tem...
Włosi, szwedzi i hiszpanie.
Gdy jest matką, dzieciom może
Skąpi troski nadzwyczajnej...
Lecz od czegoż, mocny Boże,
Są mamzele i frajlajny?
Czasem znowu, dla odmiany,
Z panem mężem jest w rozterce —
Lecz to pewnik przecie znany,
Że fantazje miewa serce...
Jednak twardej, jak szkło, cnoty
Nigdy myśl nie skusi biedna...
Zresztą, inne ma przymioty:
Jest oględna... jest oszczędna...
Jeśli wyda pokryjomu
Setkę rubli na klejnoty,
Na obiadach za to w domu
Zaoszczędzi zaraz... złoty.
I tak wszystko w cudną całość
W tej istotce się jednoczy...
Kto zaś wątpić miałby śmiałość,
Niech jej, proszę, spojrzy w oczy.
Tam, gdzie płomień wieczny gości,
Barwy piekła albo nieba,
Znajdzie wyrok niewinności
Wypisany jak potrzeba...
I wykrzyknie całą siłą,
Gdy go przejmie wzrok niebianki:
„Jednak niema i nie było
Jak te nasze warszawianki!“