[226]XIII. DOLNO-ŁUŻYSKIE.
Pśejszlej stej dwa mloźenca,
Dwa bjelej, cerwjenej;
Golku, golku pśejszlej stej,
Zagrodu nadejżestej.
Na zagroźe jo jabłonjaszk,
A na nim jabłuszki;
Spod jadnym bockom zelene;
Spod drugim cerwjene.
[227] [228]
Spod jabłonjom se sednustej,
Aż stej hobaj husnulej:
„Chtoż buźo naju gorje wołaś,
Gaż buźo źeń buwaś?“
„Nad nama sejźi syłowik,
Ten jaden drobny ptaszk;
Ten buźo naju gorje wołaś,
Gaż buźo źeń buwaś.“
Syłowik wjasele zaspiwa
Na tom gaju zelenym:
Szikjen se gajaszk rozlega,
Zelena ćawa spolega.
Swita, swita, źeń buwa,
Cerwjene zorja gorejdu:
Chto spodla swojej lubki spał,
Ten ma cas wot njeje hiś.
Ten ma cas wot lubki hiś,
Tekje wona wot njogo;
Wot rjedneje welik cas,
Wot grozneje dauno cas.
(Czelakowski.)
[229]
|
|
[226] [227]XIII. DOLNO-ŁUŻYSKIE.
Szło sobie dwóch kochanków,
Dwóch białych, czerwonych;
Gaik, gaik już przeszli,
Do ogródeczka weszli.
Na ogrodzie stoi jabłoń,
A na niéj jabłuszka,
Po jednéj stronie zielone
Po drugiéj czerwone.
[228] [229]
Pod jabłonią sobie siedli,
Aż obydwaj zasnęli:
„Ale któż zawoła nas,
Jak będzie świtu czas?
Ponad nami siedzi słowik,
Ta drobna ptaszyna,
Ten zawoła wtedy nas,
Jak będzie świtu czas.
Słowik wesoło sobie śpiéwa
Po gaiku zielonym:
Cały gaik echem dzwoni,
Zielona trawa się skłoni.
Świta, świta, już dnieje,
Czerwona zorza goreje;
Kto przy kochance swojéj spał,
Temu odejść jeszcze czas.
Temu odejść jeszcze czas,
Jak i onéj od niego;
Od ładniutkiéj jeszcze czas,
A od strasznéj dawno czas.
|