Pamięć śmierci
<<< Dane tekstu >>> | ||
Autor | ||
Tytuł | Pamięć śmierci | |
Pochodzenie | Dzieła Krasickiego dziesięć tomów w jednym | |
Wydawca | U Barbezata | |
Data wyd. | 1830 | |
Miejsce wyd. | Paryż | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Zdarzyło mi się niedawno, już przy zmroku wstąpić do starożytnego kościoła, który, jak zwyczajnie katedralne, o każdej porze otworem stoi, i żeby chwała boża trwała ustawicznie, xięża po niejakiem zamilczeniu, coraz głos wznoszą śpiewając psalmy. Rozległość gmachu, starożytność architektury, rozrzucone po ścianach nagrobki, ciemność miejsca, słabe światło błyszczącej lampy, głos śpiewającego kiedy niekiedy w smutnym jęku, jakby z pod grobowca w owym gmachu wydobywający się; wszystko mię to osobliwym sposobem przeraziło, i razem bojaźni, smutku, uszanowania i tkliwej czułości skojarzyło wzruszenie.
Miła jest niekiedy posępność, i doznałem wówczas jej powabu, gdy mię przez długi czas zatrzymała wśród widoków tkliwych i przerażających. Pochopem one były do wielu uwag. Nagrobki które mię otaczały, grobowce, którem deptał; znikomość trudów, prac i zabiegów życia naszego, wydawały się dzielnie w owem powszechnem uśpieniu, w którem zwłoki niegdyś żyjących, bez różnicy pana i sługi, możnego i żebraka, głupców i mądrych, w pyle i prochu skazitelnością zgryzione, od wieków spoczywają.
Wszystko się kończyć musi, cokolwiek nosi na sobie zmyślności piętno : przyzwyczajać się więc do myśli o śmierci należy, iżby coraz wydatniejsza jej blizkość nie przerażała nas szkodliwem przelęknieniem.
Skąd tak powszechna śmierci bojaźń? nie skądinąd mniemam, jak z tego, iż zbyt drogo szacujemy to, co mamy, a zastanowić się nad tem nie chcemy, co mieć możem. Zdaje się, iż poprzednicy nasi na świecie mniej od nas bojaźnią śmierci ujęci byli. Wpośród biesiad kładli umarłych głowy na stole Egipcyanie, i balsamem napuszczone przodków swoich zwłoki, które teraz mumiami zowiemy, przechowywali w domach, chcąc je mieć zawsze na widoku. Pisma Greków i Rzymian te nawet, które służyły ku rozweseleniu, jako to : pieśni biesiadne, i inne podobne rytmy, częstokroć o zejściu czyniły wzmiankę. Przyzwyczajali się takowym sposobem do myśli o zgonie, a gdy nadchodził, mniej przez to samo doznawali wstrętu.
W umysłach płochych i słabych okropność żałobnych widoków może płodzić straszydła : ale kto się nad gminne przesądy wzbija, uważa w zgonie termin istnościom żyjącym wyznaczony, port bezpieczny po niespokojnej żegludze, zyskowną zgoła, a więc pożądaną zamianę. Nie są więc tak okropne, jak je sobie w myśli wystawiamy kościoły i cmentarze. Zapatrując się na nagrobki, albo też na nieokrytą niemi, równie jednak ku przechowaniu zwłok wyznaczoną ziemię, pierwsza myśl trwożliwa, bo koniec działań naszych oznacza, bo tu reszty przodków naszych umieszczone widzimy : dotkliwa i czuła, jeźli przywodzimy sobie na pamięć ich przymioty żal nakoniec ożywia się, którego przez zejście swoje stali się przyczyną. Ale natychmiast poważne uciszenie wiecznego spoczynku, łagodzi porywczość pierwszego uczucia, i ku słodko snującym się myślom nieznacznie prowadzi. Widoki takowe uśmierzają rozpacz, nie dają miejsca zazdrości, wzmagają w nieszczęściu przypominaniem; iż czyli pomyślność, czy nędza, jednakowym sposobem każda się rzecz zakończyć musi.
Nie wszystko, co postać przykrą na siebie przywdziewa, smutne jest przeto i odrażające. Można z równem ukontowaniem zapatrywać się na zabawne i posępne widoki, a to wówczas, kiedy się staramy pożytecznie z widoków korzystać. Gdy się więc zapatrujemy na groby wzniosłych niegdyś stanem, dostatkami, powinowactwem, wziętością i sławą ludzi, za tymże zwrotem poznawamy, jak to było znikome, czegośmy może my sami im zazdrościli. Umarza lubieżności zapały w pyle i prochu zniszczała piękność, a gdy się w napisach żal i powtórzone narzekania dzieci po rodzicach, rodziców po utraconych dzieciach czytają; umysł się wzrusza boleśnem uczuciem : ale następna uwaga daje poznać, iż ci co płakali, takąż samę następcom po sobie zostawili kolej. Jak niegdyś ranny pod Oxydrakiem Alexandcr, po krwi z ran płynącej uznać musiał, iż nie był bogiem, tak patrzący na groby królów powiedzieć mogą : w życiu ledwo nie bogi, leżą teraz w tłumie poddanych swoich, i gdyby nie marmur, co je pokrywa, niktby ich od prostych kmieciów nie rozeznał.
Sławny, a niezbyt dawno zmarły w królestwie Szwedzkiem Hrabia de Tessyn minister, w ostatniej chorobie, kazał sobie trunę zgotować, tę gdy do niego przyniesiono napisał na niej : Tandem Felix. Może kto powie, iż frasunki i troski, zmierziły mu życie : ale ten mąż zacny, zbyt przeciwnych losów nie doznał, i owszem dość był szczęśliwym. Zeznania więc jego ta była przyczyna, iż w dość przedłużonym wieku poznawszy, i działań ludzkich i następnej sławy znikomość, na to tylko zwrócił oczy, co istotną być może szczęśliwością człowieka.