Pamiętnik chłopca/Syn kowala

<<< Dane tekstu >>>
Autor Edmund de Amicis
Tytuł Pamiętnik chłopca
Podtytuł Książka dla dzieci
Wydawca Księgarnia Teodora Paprockiego i Spółki
Data wyd. 1890
Druk Emil Skiwski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Maria Obrąpalska
Tytuł orygin. Cuore
Źródło Skany na Commons
Inne Cały styczeń
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
SYN KOWALA.

Tak, ale i Prekossiego ja szanuję, a nawet powiedzieć, iż go szanuję, to jeszcze zamało. Prekossiego, syna kowala, tego drobnego, szczupłego i bladego, co ma oczy takie dobre i smutne i minkę wystraszoną, — tego, co taki nieśmiały i mówi każdemu: „przepraszam,“ — co to zawsze jakiś niedomagający, a jednak, pomimo to, tak pilnie się uczy. Ojciec jego upija się wódką, wraca do domu pijany i bije go bez najmniejszego powodu, a książki i kajety lecą w różne kąty od jednego zamachu tego pijanicy; i biedny malec przychodzi do szkoły z sińcami na twarzy, czasem z twarzą całą zapuchniętą i oczami zaczerwienionemi od gwałtownego płaczu. Ale nigdy, nigdy nie można go doprowadzić do tego, aby powiedział, iż go ojciec wybił.
— Twój ojciec bił ciebie! — mówią doń towarzysze.
A on zaraz woła:
— Nieprawda, nieprawda! — żeby na ojca nie ściągnąć pogardy.
— Tę kartę toś nie ty spalił — mówi doń nauczyciel, pokazując mu jego piśmienne wypracowanie na wpół spalone.
— To ja — odpowiada drżącym głosem, — upuściłem ją niechcący na ogień w kominku.
A jednak wiemy to wszyscy dobrze, iż to jego ojciec, będąc pijanym, kopnięciem nogi stół i lampę przewrócił, podczas kiedy on siedział nad swemi lekcyami. On mieszka w naszym domu, na poddaszu, na innych schodach, a odźwierna opowiada wszystko mojéj matce; moja siostra Sylwia raz z tarasu jego krzyk słyszała, gdy go ojciec zepchnął głową w dól ze schodów za to, że poprosił o pieniądze, by kupić gramatykę. Ojciec jego pije, nie pracuje, a rodzina cierpi głód i nędzę. Ileż to razy Prekossi przychodzi do szkoły na czczo i ukradkiem zajada bułeczkę, którą mu da Garrone, albo jabłuszko, które mu przynosi nauczycielka o czerwoném piórku, co była jego nauczycielką w pierwszéj klasie! Ale nigdy nie powie:
— Jestem głodny, ojciec mi jeść nie daje.
Jego ojciec przychodzi czasem po niego, kiedy się przypadkiem znajdzie w pobliżu szkoły: blady, chwiejący się na nogach, z twarzą ponurą, z włosami potarganemi, spadającemi mu aż na oczy, z czapką na bakier; i biedny chłopak drży cały, gdy go na ulicy spostrzeże, lecz biegnie doń z uśmiechem, — ojciec zaś zdaje się go nie widziéć i myśléć o czém inném. Biedny, biedny Prekossi! Zeszywa sobie, jak może, poszarpane kajety, pożycza książki, aby się uczyć lekcyi, porozdzieraną koszulę spina sobie szpilkami, a litość bierze patrzeć, jak się morduje na lekcyi gimnastyki w tych ogromnych buciskach, które mu się wykręcają na nogach, w tych majtkach, które mu się wloką po ziemi, w téj kurtce długiéj, wielkiéj, z rękawami zawiniętemi po łokcie. I uczy się pilnie, szczerze; byłby niezawodnie jednym z pierwszych w klasie, gdyby w domu mógł pracować spokojnie. Dzisiejszego rana przyszedł do szkoły ze śladami paznokci na policzku i wszyscy zaraz powiedzieli:
— To twój ojciec cię podrapał, tym razem już nie możesz się zapierać, to on cię tak ładnie oporządził. Idź, powiedz o tém dyrektorowi, aby go kazał zawezwać do policyi.
Lecz on powstał cały czerwony i głosem drżącym z oburzenia zawołał:
— Nieprawda! Nieprawda! Mój ojciec nigdy mnie nie bije!
Lecz późniéj, podczas lekcyi, łzy gorzkie padały mu z oczu na ławkę, a kiedy ktokolwiek spojrzał na niego, to się starał uśmiechać, aby się nie zdradzić. Biedny Prekossi! Jutro mają przyjść do mnie Derossi, Koretti i Nelli, i jego także chcę prosić, by przyszedł. Jeżeli przyjdzie, zatrzymam go na podwieczorek i razem go zjemy; podaruję mu co będę mógł z książek, cały dom do góry nogami przewrócę, by go zabawić, rozerwać; napełnię mu kieszenie ciastkami i owocami, aby choć raz widzieć go wesołym, jego, tego biedaka, co tyle ma męztwa i tyle słodyczy!



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Edmondo De Amicis i tłumacza: Maria Obrąpalska.