Pamiętnik chłopca/Wiosna
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Pamiętnik chłopca |
Podtytuł | Książka dla dzieci |
Wydawca | Księgarnia Teodora Paprockiego i Spółki |
Data wyd. | 1890 |
Druk | Emil Skiwski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Maria Obrąpalska |
Tytuł orygin. | Cuore |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały kwiecień Cały tekst |
Indeks stron |
Pierwszy kwiecień! Jeszcze tylko trzy miesiące. Dzisiejszy ranek był to jeden z najpiękniejszych poranków w roku. W szkole tak mi było wesoło, bo najprzód Korreti powiedział mi, abym pojutrze poszedł patrzéć na przyjazd króla, wraz z nim i z jego ojcem, który go zna; powtóre moja mama przyrzekła zaprowadzić mnie tegoż samego dnia do przytuliska dla dzieci na Corso Valdocco. I to mnie również cieszyło, że murarczuk nasz ma się lepiéj i że wczoraj wieczorem nauczyciel, przechodząc, powiedział do mego ojca:
— Jest wcale dobrze, wcale dobrze.
A zresztą był to taki piękny wiosenny poranek! Przez okna szkoły widać było niebo błękitne, drzewa ogrodu całe pokryte młodziutkiemi listkami i okna w domach otwarte narozcież, a na, nich skrzynki i doniczki z zielonemi krzewami. Nauczyciel nie śmiał się, bo się nie śmieje nigdy, ale był wesół, tak wesół, i prawie mu znikła z czoła jego głęboka, prosta zmarszczka; i kreśląc zagadnienie kredą na desce, żartował. I znać było, że doznaje przyjemności, oddychając powietrzem ogrodu, które wchodziło przez okno otwarte, pełne zdrowego, rzeźwiącego zapachu ziemi i liści, które na myśl przywodziło wycieczki zamiejskie. Podczas gdy on zadanie objaśniał, słychać było w poblizkiéj ulicy kowala, który młotem uderzał w kowadło, a w przeciwległym domu jakąś kobietę, która śpiewała, aby uśpić dziecko; daleko, w koszarach Cernaia, trąby grały. Wszyscy zdawali się zadowoleni, weseli, nawet Stardi. W pewnej chwili kowal zaczął kuć mocniéj, kobieta z przeciwka śpiewać głośniéj. Nauczyciel przerwał wykład i zaczął słuchać. Potém rzekł powoli, patrząc w okno:
— Wiosenne niebo, jakaś matka śpiewa, jakiś porządny człowiek pracuje, chłopcy się uczą... jakie to piękne rzeczy!
Kiedy wyszliśmy z klasy, spostrzegliśmy, że i inni równie weseli; wszyscy szli w szeregach, stąpając mocno i nucąc piosenki, jakby w wigilię czterech dni świąt co najmniéj; nauczycielki żartowały; nauczycielka o czerwonem piórku na kapeluszu biegła w podskokach za swemi dziećmi jak pensyonarka; rodzice chłopców, rozmawiając ze sobą, śmiali się, a matka Krossiego, przekupka, miała w koszyku swym tyle bukiecików, że napełniały swą wonią całą wielką sień szkolną. Nigdy jeszcze nie czułem takiéj radości, jak tego poranku, gdym spostrzegł mamę, czekającą na mnie w ulicy. I, biegnąc na jéj spotkanie, zaraz jéj to powiedziałem.
— Taki jestem ucieszony: i cóż to takiego, co mnie czyni dzisiaj tak wesołym?
A moja matka odpowiedziała mi z uśmiechem, że to jest piękna, wiosenna pogoda i czyste sumienie.