Pamiętnik dr S. Giebockiego/Fikcyjne zgłoszenia do Ubezpieczalni

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stefan Giebocki
Tytuł Pamiętnik
Pochodzenie Pamiętniki lekarzy
Wydawca Wydawnictwo Zakładu Ubezpieczeń Społecznych
Data wyd. 1939
Druk Drukarnia Gospodarcza Władysław Nowakowski i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały pamiętnik
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Fikcyjne zgłoszenia do Ubezpieczalni.

Gdy bezrobotnemu zachoruje żona — niekoniecznie zresztą na płuca — a leczenie obciąża fundusze publiczne Opieki Społecznej — to zarząd miasta lub gminy natychmiast postara się, aby bezrobotny znalazł zatrudnienie; zgłasza się go do Ubezpieczalni Społecznej i poucza, aby teraz energicznie domagał się sanatoriów, szpitali, prześwietleń itd. dla chorej żony.
Albo gdy zachoruje córka kupca, rzemieślnika lub rolnika, wówczas wyszukuje się sąsiada lub znajomego, który zgłasza chorą do ubezpieczalni jako swoją pracownicę.
Gdy taka chora jest już kilka tygodni członkinią Ubezpieczalni, wówczas idzie do lekarza i wielkim głosem żąda natychmiastowego umieszczenia jej w sanatorium.
I jeśli nie uda się jej dostać tam natychmiast, to jednak za miesiąc czy dwa Ubezpieczalnia przekazuje do sanatorium chorą, która, Bogiem a prawdą powiedziawszy, nie ma w gruncie rzeczy prawa do opieki ze strony Ubezpieczalni.
Zofia S. pasierbica wiecznego bezrobotnego nieroba, 18-to letnia dziewczyna, trudniąca się pokątnie nierządem, zachorowała na rzeżączkowe zapalenie stawu. Lekarz miejski, który początkowo z ramienia Opieki Społecznej leczy chorą, uznaje za konieczne umieszczenie chorej w szpitalu. Ale po co robić koszt miastu? Dowcipny burmistrz daje ojczymowi dziewczyny prowizoryczne zatrudnienie kiwania palcem w bucie czy coś w tym rodzaju i zgłasza do Ubezpieczalni. Wobec czego rodzina dziewczyny upomina się o umieszczenie dziewczyny w szpitalu na rachunek Ubezpieczalni.
Albo panna X. Brat jest kupcem i prowadzi do tego swoje przedsiębiorstwo, w którym panna X — jak każdy inny człowiek rodziny dorywczo pomaga bratu. Dzieje się to kilkanaście lat, aż w końcu zachorowała panna X na nerki. I za kilka dni zjawia się u mnie z legitymacją Ubezpieczalni, do której brat ją parę dni uprzednio zapisał. Gdy tylko stan się poprawił — panna X została wymeldowana z Ubezpieczalni. Po półtora roku znów choroba nerek dała nawrót i natychmiast też zaczęła panna X. „pracować“ u brata i znów leczyła się na rachunek Ubezpieczalni.
Przykładów podobnych przytoczyć bym mógł setki, wszystkie zresztą analogiczne — gdy ktoś zachoruje, zgłasza się go do Ubezpieczalni i kosztem 3 złotych miesięcznie pozbywa się kłopotu z leczeniem, żądając naturalnie w zamian tych 3 zł wysyłania chorego do klinik, Zakopanego itp.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stefan Giebocki.