Pamiętnik dr S. Giebockiego/Stosunki lecznicze w rolnictwie

<<< Dane tekstu >>>
Autor Stefan Giebocki
Tytuł Pamiętnik
Pochodzenie Pamiętniki lekarzy
Wydawca Wydawnictwo Zakładu Ubezpieczeń Społecznych
Data wyd. 1939
Druk Drukarnia Gospodarcza Władysław Nowakowski i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały pamiętnik
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Stosunki lecznicze w rolnictwie.

Mówiłem wyżej o leczeniu chorób zakaźnych, jak gruźlica, tyfus, choroby weneryczne.
Podobnie odbywa się leczenie i innych chorób społecznych.
Weźmy dla przykładu taką jaglicę. Tworzy się u nas ruchome kolumny przeciwjaglicze, zwiedzające co roku inną połać kraju. Tworzy się kursy dokształcające dla lekarzy, urządza się wystawy przeciwjaglicze. A co się dzieje na prowincji? Pół biedy jeśli chodzi o członków Ubezpieczalni Społecznych, ci przychodzą do lekarza i względnie sumiennie leczą się. Lecz gorzej już jest z samodzielnymi rolnikami. Ci przychodzą do lekarza po poradę i jeśli oznajmi się takiemu choremu, iż jego chore oczy wymagać będą długiego, żmudnego i bolesnego leczenia, to pacjent taki uważać będzie lekarza za półgłówka lub oszusta, który chce co drugi dzień widzieć chorego, aby wyciągnąć od niego jak najwięcej pieniędzy.
Jeśli lekarz zaplikuje choremu na jaglicę konieczne przy tej chorobie, lecz bolesne pędzlowanie powiek lapisem, czy modrym kamyszkiem — to można gwarantować, iż pacjent więcej się nie pokaże. Co więc robi lud dla leczenia jaglicy? Poczesne miejsce zajmują okłady z rumianku. Nie da się zaprzeczyć, iż łagodzą one objawy zapalne przy tej chorobie, lecz jej nie goją. Następnym środkiem są okłady z białka jaja kurzego, względnie też okłady ze świeżego sera. Obydwa te środki również łagodzą podrażnienie oczu wywołane jaglicą, lecz mimo to choroba rozwija się dalej — a co najważniejsze przenosi się na inne osoby. Istnieje co prawda przepis zgłaszania jaglicy — lekarz gdy stwierdzi u chorego tę chorobę musi donieść o tym lekarzowi powiatowemu, który za pośrednictwem magistratu, czy wójta kontroluje, czy chory się leczy. Lecz miałem liczne wypadki, w których zdarzało się, iż chorzy po jednej lub dwu wizytach zaprzestali leczenia i też żadna kara ich nie dosięgła.
A jak leczy się jaglicę na majątkach ziemskich?
Miałem parę próbek takiego leczenia. Jeden z majątków sprowadził kilkunastu sezonowych robotników z b. Kongresówki. Był między nimi jeden chory na oczy. Chciał więc udać się do lekarza, lecz dziś nie jest to taka prosta rzecz dla robotnika rolnego.
Najpierw musi przejść taki chory przez leczenie domowe we dworze. Tak więc i w tym przypadku — w odpowiedzi na prośbę o wystawienie przekazu do lekarza — dano chłopakowi rozczyn kwasu bornego, zalecając wymywać sobie tym oczy.
Ponieważ to nie pomagało, a chory w dalszym ciągu domagał się kwitu do lekarza — dano mu rumianek, aby ugotował sobie wywar i tym oczy wymywał. Ponieważ i to nie skutkowało — dano mu wreszcie kwit. Lekarz stwierdził jaglicę i zgłosił o tym lekarzowi powiatowemu. Właściciel majątku — któremu chory chłopiec okazał otrzymane urzędowe wezwanie do leczenia się, zrobił wówczas najmądrzej i najpraktyczniej — zwolnił chłopa od pracy, motywując to nie broń Boże chorobą — (gdyż tego robić nie wolno!), lecz jakimś drobnym czy też w ogóle zmyślonym przewinieniem.
W innym przypadku zgłosił się do mnie parobek, pracujący nie na majątku, lecz u bogatego gospodarza. Znów stwierdziłem jaglicę i zawiadomiłem o tym lekarza powiatowego. Po kilku dniach przylatuje wystraszony chłopak z urzędowym wezwaniem do leczenia się i mówi, że gdy tylko pokazał swemu gospodarzowi to wezwanie — ten od razu oznajmił mu, iż nie może potrzebować pracownika, który co kilka dni będzie latać do miasta dla leczenia się, wobec czego chłopak ma się zdecydować — albo się będzie leczyć — a wówczas zostanie zwolniony z pracy — albo też, jeśli chce pozostać — to ma sobie wybić z głowy leczenie jakichś tam „igliców“ (jaglicy). Chłopak ma się rozumieć wybrał to drugie i przyleciał do mnie, abym wystawił mu poświadczenie, że już się wyleczył i dalszego leczenia nie potrzebuje.
Poświadczenia takiego nie wystawiłem, lecz mimo to nie słyszałem, aby lekarz powiatowy zmusił chłopaka do leczenia się, a jego gospodarza do ponoszenia związanych z leczeniem kosztów. W ogóle — od chwili zniesienia ubezpieczeń społecznych w rolnictwie — najlepszą i wszechstronną metodą leczniczą stała się w majątkach ziemskich tzw. terminatka — tj. wypowiedzenie pracy.
Pracownika chorego na jaglicę, kiłę, gruźlicę, czy też w ogóle spracowanego „leczy się“ dziś terminatką — i to z niezłym rezultatem, gdyż pracownicy czując nad sobą stały miecz Damoklesa w postaci terminatki — w ogóle przestają się zgłaszać u lekarzy, i trzeba chyba jakiejś ciężkiej i przy tym gwałtownej choroby, jak krwotok, skręt kiszek, czy zapalenie płuc, aby lekarz zetknął się z chorym. U mniejszych gospodarzy stan jest jeszcze gorszy, z tą różnicą, iż parobek nie otrzymuje tu terminatki, lecz jeśli jest chory i chce się leczyć — to się go wprost wyrzuca na drogę z akompaniamentem odpowiednich epitetów.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Stefan Giebocki.