Pamiętnik dr S. Skopińskiej/MSZ dzwoni

<<< Dane tekstu >>>
Autor Sabina Skopińska
Tytuł Pamiętnik
Pochodzenie Pamiętniki lekarzy
Wydawca Wydawnictwo Zakładu Ubezpieczeń Społecznych
Data wyd. 1939
Druk Drukarnia Gospodarcza Władysław Nowakowski i S-ka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały pamiętnik
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

MSZ dzwoni.

— Hallo! Tu Ministerstwo spraw zagranicznych — mówi ktoś do mnie przez telefon.
W tej chwili dusza moja, że tak powiem, skacze pod sufit z radości. Ach, przyznali mi wreszcie ten paszport zagraniczny. Taką miałam ochotę obejrzeć Niemcy!
Tymczasem, dusza uradowana wraca z powrotem na swoje miejsce. Pytam się spokojnie:
— Bardzo mi przyjemnie, ale właściwie kto z MSZ — tu do mnie dzwoni?
— Mówi pani pacjent z ul. Orłowskiej 104, którego pani leczyła na katar żołądka.
Wizja wyjazdu momentalnie rozpływa się we mgle. Zapytuję uprzejmie:
— A co się panu stało?
Z obszernego wyjaśnienia dowiedziałam się, że żona chorego urzędnika z MSZ wyjechała na wieś do cioci, a ten pan jest chory i nie wie co ma robić. Biegunka, gorączka, mdłości.
— Będę za dwie godziny — odpowiadam, kładąc słuchawkę.
Chory miał gorączkę niewielką, ale narzekał niezmiernie na wszystko. Najgorsze to to, że za 5 dni miał zdawać egzamin, by otrzymać wyższe stanowisko w jednej z placówek zagranicznych. Może w Paryżu. Pacjent chciałby bardzo wyjechać, ale śmiertelnie bał się tego egzaminu. Prosił więc, bym napisała świadectwo, że w określonym czasie nie może zdawać ze względu na zdrowie.
— Ależ Ubezpieczalnia świadectw nie wydaje. Zresztą nie wiem, jaki będzie stan pańskiego zdrowia za 5 dni. Narazie nie jest pan ciężko chory. Oto, proszę zapisane lekarstwo na zatrzymanie biegunki.
Następnego dnia ponownie zawezwał mnie do mieszkania na szóste piętro. Na szczęście był to jedyny dom w moim rejonie, w którym funkcjonowała winda. Pacjent począł twierdzić, że nie ma poprawy. Ponowne badanie. Nerwy rozstrojone do najwyższego stopnia, bicie serca, biegunka. Nie ma rady, piszę na prywatnym swym formularzu, że pacjent jest chory i prawdopodobnie w ciągu trzech najbliższych dni nie będzie mógł zdawać. Radzę telegrafować po żonę.
W dwa miesiące po tym spotkałam pacjenta z żoną i córką na ulicy. Podszedł do mnie i podziękował serdecznie za świadectwo.
— Coprawda nie skorzystałem z niego, bo za trzy dni zgłosiłem się na egzamin, ale mając w portfelu zaświadczenie lekarskie o tym, jak chorowałem przed egzaminem, byłem spokojniejszy. Zawsze mogłem dowieść egzaminującym, że niewiedza moja pochodzi nie z braku przygotowania, lecz z braku zdrowia. Jednak zdałem i to dobrze. Obecnie już otrzymałem nominację na placówkę zagraniczną do Francji. Co prawda nie do Paryża, mówi się — trudno.
Żegnając się z chorym, myślałam o tym, jakże my, lekarze Ubezpieczalni, musimy naginać się do najprzeróżniejszych okoliczności życiowych naszych pacjentów, których skala jest tak rozmaita. Poczynając od „artystek“ z baru na Woli, a kończąc na wytwornych urzędnikach z MSZ-tu z akademickim wykształceniem.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Sabina Różycka.